Technologie

Zapomnij o kablach na dobre - nowy rozdział w ładowaniu bezprzewodowym

Albert Lewandowski
Zapomnij o kablach na dobre - nowy rozdział w ładowaniu bezprzewodowym
Reklama

Technologie bezprzewodowego ładowania są rozwijane od kilku lat. Na pewno ważnym wydarzeniem, które pozwoli im się bardziej upowszechnić, była premiera nowych iPhone’ów, które w końcu będzie można podładować bez użycia kabla. Obecnie jednak taki proces jest możliwy z wykorzystaniem jedynie specjalnych podstawek. Tymczasem na rynku wkrótce mogą się pojawić bardziej nowatorskiej rozwiązania.

Dosłownie bez kabli

Najnowsze podstawki do ładowania bezprzewodowego nie są idealne. Owszem, do telefonu nie musimy już podłączać kabla, jednak wciąż niezbędne pozostaje odłożenie go na przeznaczone dla niego miejsce w machinie ładującej. Moim zdaniem średnio praktyczne rozwiązanie. Tego typu technologia sprawdza się jedynie w przypadku samochodów – kładziemy smartfon w schowku i wtedy zyskuje kolejne procenty energii.

Reklama

Dotychczasowe produkty wykorzystywały rezonans magnetyczny lub indukcję elektromagnetyczną. Co ciekawsze, pierwsze prace poświęcone bezprzewodowemu przesyłaniu energii zostały stworzone przez nikogo innego, jak Nicola Teslę. Startupy postanowiły natomiast na różne sposoby podejść do tego zagadnienia.

Podczerwień pełna energii

Zacznijmy od najstarszego z systemów, które dzisiaj opiszę. Chodzi dokładniej o stację ładowania WattUp, która wytwarza falę podczerwoną, a ta po dotarciu do telefonu jest zamieniana na prąd. Producent, Energous, deklaruje, że sprawdzi się ona idealnie do smartfonów czy wearables. Oczywiście do działania niezbędny będzie odpowiedni odbiornik w samym urządzeniu. Firma zapowiadała, że będzie on na tyle mały, aby mógł być zastosowanym w każdym urządzeniu elektronicznym.

Sama podstawka również wyróżnia się niewielkimi wymiarami. Podobno finalny produkt w najwyższej wersji, pozwalającej na ładowanie z odległości ok. 4,5 metrów, zostanie przygotowany na pierwszą połowę przyszłego roku. Wariant o mniejszym zasięgu do sprzedaży natomiast ma trafić za kilka miesięcy. Ta technologia może znaleźć zastosowanie w wielu dziedzinach, m. in. medycynie i sensorach montowanych pod skórą czy aparatach słuchowych. Producent pochwalił się nawiązaniem współpracy z „jedną z największych firm na rynku konsumenckim”. Kto to dokładniej, wciąż nie wiadomo.

Inny startup, inna idea

Pi to produkt, o którym mogliście przeczytać już trochę w sieci. Wygląda jak mała, stylowa lampka na biurko, ale to tylko pozory, bo wyróżnia się naprawdę sporymi możliwościami. Pozwala na prawdziwie bezprzewodowe ładowanie. Wystarczy się znajdować w jego pobliżu, aby nasz telefon czy laptop odzyskiwał powoli energię. Zapowiada się przede wszystkim na bardzo praktyczne rozwiązanie. W jaki sposób działa?

O ile korzysta z tej samej technologii, co większość rywali (Qi), o tyle potrafi kontynuować proces ładowania dopóty nasz sprzęt znajduje się do 30 centymetrów od podstawki. Producent informuje, że jest to możliwe dzięki odpowiedniemu formowaniu pola elektromagnetycznego. Na chwilę obecną trudno napisać więcej o technicznych zagadnieniach związanych z Pi, ponieważ wciąż nikt nie przetestował dokończonej wersji, a sam producent ich nie udostępnia.

Reklama

Wiemy za to, że będziemy mogli naładować z jego pomocą do czterech urządzeń, a maksymalna moc wyniesie 20W, choć w przyszłości zostanie zwiększona. Warto nadmienić, że jeżeli nasz model nie wspiera standardu Qi, niezbędne będzie dokupienie specjalnego etui. Plany producenta zakładają z kolei sprzedaż Pi jako samodzielnego produktu, ale jednocześnie trwają rozmowy z wieloma partnerami. W końcu integracja w asystentach domowych, jak Google Home czy Amazon Echo, albo telewizorach byłaby naprawdę świetnym krokiem.

Reklama

Odnośnie cen, mamy jedynie zapowiedzi, że będą one poniżej 200 dolarów. Dla pierwszych 314 nabywców przewidziany jest rabat wysokości 50 dolarów. Osobiście jestem bardzo ciekaw, jak ta technologia będzie sprawować się w praktyce i czy rzeczywiście odmieni ładowanie telefonu na lepsze.

Dopełnienie trio

Na koniec został Wi-Charge. Ten, podobnie jak WattUp, wykorzystuje fale podczerwone, w pełni bezpieczne dla człowieka, co zostało potwierdzone certyfikatem wydanym przez FDA (Agencja Żywności i Leków). Co ciekawe, urządzenia łączności certyfikowane są najczęściej przez FCC (Federalna Komisja Łączności), jednak w tym przypadku zezwolenie musiał wydać organ odpowiedzialny na co dzień za dopuszczanie do użytku m.in. leków, suplementów diety, kosmetyków czy właśnie urządzeń będących źródłami promieniowania.

Jest to najlepszy dowód na to, że tego rozwiązania możemy spodziewać się najwcześniej ze wszystkich tu opisanych. Sam rozwój produktu zajął wiele lat. Zasięg ładowarki wynosi 10 metrów, co prezentuje się już całkiem zadowalająco i będzie mógł być z powodzeniem stosowany w domach czy biurach.

Nadajnik sygnału rozpoznaje kompatybilne urządzenia i automatycznie ustala jego wymagania odnośnie procesu ładowania. W dodatku w danym momencie z Wi-Charge może korzystać kilku użytkowników. Na pewno należy docenić troskę producenta o bezpieczeństwo ludzi korzystających z ich technologii – emisja szkodliwego promieniowania jest ograniczona do minimum. Jedyną wadą pozostaje czas ładowania. Jednak jak powiedział Ori Mor, jeden z twórców, nie jest on szczególnie ważny, jeżeli cały proces odbywa się bez naszej wiedzy i pozwala w łatwy sposób kilka procent energii, kiedy będziemy np. czekać na spotkanie.

Reklama

Jaka czeka nas przyszłość?

Bezprzewodowe ładowanie niedługo stanie się rzeczywiście bezprzewodowe. Nie będziemy musieli już kłaść telefonu na specjalną podstawkę, a jedynym wymaganiem będzie bycie w pobliżu stacji ładującej. Sam nie mogę się doczekać, aż będę mógł przetestować jeden z wymienionych wyżej produktów. Moim zdaniem tego rozwiązania pozwolą na błyskawiczny rozwój tej gałęzi technologii oraz jej implementację w wielu miejscach, np. galeriach handlowych. Takie akcje z pewnością spotkałyby się ze sporym sprzeciwem. Inna sprawa, kiedy finalne produkty trafią na półki sklepowe w zwykłych marketach i przestaną być jedynie nadchodzącymi w nieokreślonej przyszłości gadżetami.

źródło: Pi przez Engadget; Energous przez EngadgetWi-Charge przez Curiosity

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama