Kiedy w pracy zastąpi mnie maszyna? Swego czasu pisałem, że w moim przypadku to nie nastąpi, przynajmniej są na to małe szanse. Ale badania pokazują, że z takiego założenia wychodzi większość ludzi - roboty zastąpią innych, ale mnie nie. Do tego pytania można dodać inne: kiedy roboty zastąpią naszych krewnych, przyjaciół i znajomych? Wydaje się nieprawdopodobne, lecz i takich zmian należy się spodziewać. Ich zapowiedź widać w nowym produkcie japońskiej Toyoty. Tym razem nie jest to samochód, a robot.
Kirobo Mini to jeden z tych przypadków, gdy nie do końca wiadomo, jak sprawę skomentować. Bo z jednej strony to tylko zabawka, gadżet do samochodu, czy eksperyment z tworzeniem sztucznej inteligencji, kolejnego asystenta, ale z drugiej strony miesza się do tego elementy rodzicielstwa, samotności i "zwalczania" jej maszyną, sztucznym przyjacielem.
Na stronie Toyoty znaleźć można informacje na temat tego niewielkiego urządzenia. Ma trafić na rynek w przyszłym roku, będzie kosztować około 400 dolarów, reaguje na wydarzenia wokół siebie. Na ludzkie gesty i emocje. Zagada, wykona jakiś ruch, przewróci wielkimi oczami. Trzeba przy tym podkreślić, że ma to być tworzysz podróży - branża, w której działa twórca ma znaczenie. Kirobo Mini będzie zwracał kierowcy uwagę, jeśli ten wykona niebezpieczny manewr, pewnie upomni go, jeśli zauważy duże zmęczenie, przy okazji będzie zbierał dane do dalszych prac nad asystentami. Dlaczego Toyota, jedna z największych firm na świecie, miałaby być gorsza od Google, Microsoftu, Amazona czy Apple?
Trzeba też mieć na uwadze, że to japońska firma, a korporacje z tego kraju przedstawiały już podobne produkty - sam niejednokrotnie pisałem o robocie Pepper, swoje propozycje takich rozwiązań prezentowały firmy Sharp czy Honda. I będzie ich przybywać, nie tylko w Kraju Kwitnącej Wiśni. Tam natężenie prac może być jednak większe - nie tylko za sprawą rozwiniętego przemysłu, zaawansowanych badań, sprzyjającego środowiska czy słabości Japończyków do takich zabawek: zwraca się uwagę na kwestie demograficzne i społeczne. A to mnie już trochę martwi.
Robota Kirobo Mini poznałem za sprawą doniesień Reutersa. W tym teście mówi się wprost o starzejącym się społeczeństwie japońskim, o spadającej liczbie narodzin, o bezdzietnych kobietach. I w takim kontekście pojawia się robot, który ma przypominać dziecko. Jest nieporadny, wydaje specyficzne dźwięki, ma specjalne nosidełko. Tu wkraczamy na niebezpieczny grunt. Ktoś powie: chwila, przecież sam pisałeś, że chodzi o Japonię, a to kraj, który trudno opisywać i zrozumieć z naszej perspektywy - na Kirobo Mini trzeba patrzeć w odpowiednim kontekście, z uwzględnieniem wielu czynników. Dla Europejczyka może to szaleństwo, ale obiektywnie sprawa nie jest aż tak dziwna.
Przyznaję, może tak być. Nadal jednak nie jestem przekonany, czy bez mrugnięcia okiem powinniśmy tworzyć roboty-dzieci, nawet, jeśli to tylko zabawa. Asystent w telefonie czy w samochodzie to nie to samo, co zabawka imitująca dziecko. Imitująca w specyficzny sposób, ale jednak. Trzeba mieć przy tym na uwadze, że to może się bardzo daleko posunąć - sam pisałem kiedyś o filmie, w którym prezentowano przywiązanie Japończyków do psów-robotów. Tam był zwierzak, tu mamy już formę humanoidalną. Nie pierwszą, z pewnością nie ostatnią. Na razie przybierają postać raczej zabawek, ale z czasem ich wygląd zacznie się zmieniać, staną się bardziej ludzkie. Wraz z rozwojem sztucznej inteligencji może się okazać, że stworzyliśmy roboty, które mogą pełnić role naszych bliskich: partnerów, dzieci, rodzeństwa, przyjaciół.
Można stwierdzić, że lepszy taki przyjaciel niż żaden, że starszy człowiek czy młoda samotna osoba powinna mieć taką alternatywę, że dobrze się stało, iż ma do kogo usta otworzyć. To jednak pokazuje, że świat zmierza w niewłaściwym kierunku. Bo jeżeli starszy Japończyk musi posiadać robota, by mieć z kim pogadać, to nie jest dobrze. Może dojść do tego, że nasza cywilizacja stworzy istoty bardziej ludzkie od niej samej...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu