Media w ostatnich tygodniach prześcigają się w doniesieniach dotyczących kolejnych rekordów w cofaniu wskazania drogomierza. Wiemy już przynajmniej o trzech przypadkach, gdy wartość wskazania licznika zmieniono o ponad 1 mln km, a rekordzista może pochwalić się wynikiem rzędu 1,3 mln km. To wszystko pięknie wygląda, ale nie ma większego znaczenia w przypadku aut sprowadzanych do Polski.
Sprawdzenie stanu licznika w aucie sprowadzonym to wyzwanie
Tylko w minionym roku do Polski sprowadzono z zagranicy ponad 1 mln używanych aut o dopuszczalnej masie całkowitej do 3,5 tony. Ponad 900 000 z nich to auta osobowe, które w ogromnej większości (ponad 500 000) pochodzą z Niemiec. I tak jest praktycznie każdego roku od ponad 15 lat, kiedy to weszliśmy do Unii Europejskiej i import aut z krajów wspólnoty rozkwitł. Niestety jak się okazuje nasi zachodni sąsiedzi nie prowadzą publicznej ewidencji, która umożliwiałaby sprawdzenie czy licznik w danym samochodzie nie został przekręcony. W większości przypadków jesteśmy zmuszeni zaufać sprzedawcy, od którego kupujemy auto. A jak zwraca uwagę Pan Radosław Grzela z firmy Spotawheel, Niemcy wcale nie są lepsi od Polaków:
Na pytanie “skąd Polacy ściągają używane samochody?” każdy intuicyjnie, oraz zgodnie z prawidłową odpowiedzią, wskaże na Niemcy. Szkopuł w tym, że nasi zachodni sąsiedzi traktują VIN jak świętość. W związku z tym pozyskanie informacji o historii samochodu sprowadzonego z Niemiec jest właściwie niemożliwe. A powinno być, bo Niemcy nie są w tej kwestii specjalnie uczciwsi od Polaków. TUV Süd w 2011 roku szacowało, że ⅓ samochodów na niemieckim rynku wtórnym miała zafałszowany przebieg.
Parlament Europejski zauważył problem braku spójnego systemu monitorowania przebiegów w samochodach na terenie wspólnoty już 2 lata temu. Wtedy też przyjął rezolucję, która trafiła do Komisji Europejskiej. Ten organ powinien być w stanie stworzyć odpowiednie przepisy dla wszystkich krajów członkowskich i mogłoby to się stać bazą dla ogólnoeuropejskiego systemu. Problem tylko w tym, że do dzisiaj KE nie podjęła tematu. A problem istnieje, o czym nie trzeba chyba nikogo przekonywać.
W innych krajach jest trochę lepiej
Nie wszędzie jednak jest tak źle jak w Niemczech. W niektórych krajach można bez większych problemów sprawdzić jakie przebiegi były odnotowane podczas kontroli pojazdów. Co więcej Polacy za pośrednictwem serwisu historiapojazdu.gov.pl mogą też zerknąć do historii pojazdów sprowadzanych z Francji, Belgii, Holandii, Włoch czy Szwecji i uzyskać informacje czy przebieg był w przeszłości fałszowany. To już jest jakiś początek.
Ogólnodostępne bazy online, które na podstawie numeru VIN i/lub numeru tablicy rejestracyjnej są w stanie podać nam między innymi historię auta i jego przebiegów dostępne są np. w Wielkiej Brytanii, Szwecji oraz Danii. W innych krajach jak Holandia czy Belgia można zamówić specjalne, ale niestety płatne raporty, które zawierają informacje między innymi o przebiegu. W Holandii zajmuje się tym instytucja NAP, a w Belgii - CarPass. To o tyle istotne, że po Niemczech i Francji, to właśnie z krajów Beneluksu sprowadzamy najwięcej samochodów.
W praktyce okazuje się, że pewności co do przebiegu auta sprowadzonego z zagranicy nie będziemy mieć praktycznie nigdy, bo albo takich informacji nie będzie, albo mogą być one nieaktualne. I dopóki nie powstanie jeden spójny system na skalę europejską, to proceder kręcenie liczników będzie kwitł w najlepsze. Tym bardziej, że nie wszędzie jest on karany.
Polska ma największe kary za zmianę wskazania drogomierza
5 lat więzienia, które grozi za zmianę wskazania licznika przebiegu w Polsce jest bardzo surową karą na tle innych krajów Unii Europejskiej. Tu jeszcze raz oddam głos Panu Radosławowi:
W porównaniu do reszty Unii Europejskiej to dość poważna sankcja. Dla porównania na Słowacji osobie, której udowodniono sfałszowanie przebiegu, grozi grzywna w wysokości 226 euro. We Francji można za to trafić do więzienia, ale maksymalnie na dwa lata. Natomiast na Cyprze, Łotwie i w Portugalii sankcji nie ma żadnych… bo oficjalnie przekręcanie liczników nie jest tam zabronione.
Unormowanie tej kwestii również byłoby nam wszystkim na rękę. A do tego czasu pozostaje nam wierzyć, że sprowadzony Volkswagen Passat z 2010 roku z silnikiem TDI będzie miał przejechane 180 000 km, podczas gdy jego rówieśnik sprzedany w Polsce będzie miał 300 000 lub więcej kilometrów. Jak myślicie, który model wybierze potencjalny kupujący?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu