Felietony

Jacek Artymiak: Nowe narzędzia do analizy social media

Grzegorz Marczak
Jacek Artymiak: Nowe narzędzia do analizy social media
Reklama

Autorem tego tekstu jest Jacek Artymiak mieszkający w sieci pod adresem artymiak.com. Jedną z tez powtarzanych jak mantra przez kapłanów internetu ...


Autorem tego tekstu jest Jacek Artymiak mieszkający w sieci pod adresem artymiak.com.

Reklama

Jedną z tez powtarzanych jak mantra przez kapłanów internetu jest likwidacja pośredników we wszelkiego rodzaju relacjach społecznych i biznesowych (disintermediation). Jak mało która została potwierdzona tak szybko w praktyce, na skalę globalną.

Najwyraźniej widać to na przykładzie trójkąta autor-wydawca-czytelnik, w którym wydawca zwyczajnie przestał być potrzebny. Dobrze wiedzą co to znaczy "stare" media, które z dominujących narzędzi formowania opinii społecznej stały się portalami informacyjnym pozbawionymi monopolu na dostęp do nowości, wiadomości, ekspertów. Muszą dziś konkurować z blogerem mającym często ten sam lub lepszy dostęp do informacji, które jeszcze dziesięć lat temu mógł otrzymać tylko ktoś z dużego krajowego dziennika lub międzynarodowego tygodnika. Artyści sami promują się na YouTube, znikają różnego rodzaju fan cluby, a miejsca po nich wypełniły blogi, fora dyskusyjne, strony fanów na Facebooku albo bezpośrednia komunikacja na Twitterze.

Rozbiórka starych kanałów komunikacyjnych zakończyła żywot wielu firm, ale też dała szansę na rozwój tym, których pracownicy rozumieją nową rzeczywistość i potrafią się w niej odnaleźć. A to nie jest łatwe jeśli przez ponad sto lat rozmawiało się z klientami przy pomocy megafonu.

Rynki to rozmowy

Z punktu widzenia relacji międzyludzkich internet jest targowiskiem, na którym sprzedajemy i kupujemy towary, usługi oraz po prostu spotykamy się i rozmawiamy. Zamiast odbywać się co dwa tygodnie w najbliższy miasteczku o umówionej porze, internetowy jarmark działa przez 24 godziny na dobę, 365 dni w roku. Intensywność prowadzonych konwersacji zmienia się co prawda razem z obrotem Ziemi dookoła własnej osi, ale jak pokazuje chociażby One Million Tweet Map internetowe targowisko nigdy nie zamyka swoich podwojów.

Internetowy jarmark tworzą uczestnicy, którzy niekoniecznie muszą chcieć słuchać tego co mamy do powiedzenia, niekoniecznie chcą kupić to co mamy do sprzedania, ale chętnie pogawędzą o tym co ich interesuje.

Megafon, który sprawdzał się w przypadku "starych" mediów (seria ogłuszających reklam, reklamy wypełniające całe kolumny w gazetach, billboardy, itp.) nie działa. Najlepiej podsumował to Hugh McLeod w swoim rysunku, pt. "Gdybyś rozmawiał z ludźmi jak reklamodawcy dostałbyś w gębę".

Jak więc można dotrzeć do ludzi w sposób, który nie skończy się wystawieniem za drzwi? Trzeba brać udział w ich rozmowach i prowadzić je tak aby ludzie sami chcieli rozmawiać o naszym produkcie, usłudze, o nas. No i żeby mówili o nas pozytywnie. Kto potrafi to zrobić, widzi efekty w postaci dodatniego bilansu na koncie. To trudna sztuka, ale jeżeli nie potrafimy tego robić sami, są już specjaliści od takich działań. Możemy wybierać w narzędziach (patrz m.in. HootSuite, Buffer) oraz w agencjach, które chętnie pomogą nam "zarządzać wizerunkiem, komunikacją i marką".

Reklama

Nie da się zarządzać czymś czego nie można zmierzyć

Klient biznesowy musi wiedzieć za co płaci. Dlatego oczekuje wymiernych rezultatów co w praktyce oznacza statystyki lajków, re-tweetów, share-ów oraz ich przełożenia na liczbę wejść na konkretną stronę oraz liczbę złożonych zamówień. Ale to jest tylko jeden z wymiarów konwersacji, które odbywają się na internetowym jarmarku. Na dodatek zachowania, które prowadzą do polepszenia lub pogorszenia stanu konta firmy nie muszą być inicjowane przez samą firmę. Implus do wybuchu pozytywnych lub negatywnych emocji mogą dać rozmowy toczone przez fanów albo przez rozżalonych klientów. I to nie musi dziać się na Twitterze, ale może mieć swój początek na stronie Wikipedii, albo w komentarzach do książki na Amazonie. Jak nad tym zapanować?


Reklama

Okazuje się, że są już na rynku dobre pomysły na to jak to zrobić. Jedną z firm zajmujących się tworzeniem narzędzi do analizy tego co dzieje się w mediach społecznościowych oraz w innych zakątkach internetu jest DataSift z Wielkiej Brytanii, który ma w ofercie narzędzia graficzne pozwalające na wyklikanie różnego rodzaju zapytań w przeglądarce oraz programistyczne (REST API) pozwalające na tworzenie własnych narzędzi analitycznych.

Czym różni się to co oferuje DataSift od np. HootSuite? HootSuite dostarczy nam statystyk kliknięć w łącze, które opublikowaliśmy na Twitterze lub Facebooku, a DataSift pozwoli nam na stworzenie filtra, który wyłowi ze wszystkich wiadomości publikowanych na np. Twitterze w czasie rzeczywistym (lub z przeszłości) te zawierające pozytywne wypowiedzi na przykład na temat filmu "Skyfall" opublikowane w promieniu 100 mil wokół Nowego Yorku przez ludzi posiadających wskaźnik Klout na poziomie 70 lub więcej. Jeżeli chcemy monitorować stronę Wikipedii, DataSift dostarczy nam narzędzi pozwalających na napisanie prostego skryptu monitorującego zmiany na stronie dyskusyjnej, co przydaje się w przypadku stron kandydatów na urzędy państwowe, stron międzynarodowych korporacji, itp. newralgicznych dokumentów. To tylko mały ułamek możliwości systemu DataSift.

DataSift jest jedną z firm, które należą do kategorii "Big Data" czyli zajmujących się przetwarzaniem olbrzymiej ilości danych. Nie konkuruje z dostawcami narzędzi do generowania wykresów kołowych, ale daje klientom narzędzia pozwalające na analizę tego co się dzieje w social media bez wydawania olbrzymich kwot. Np. zamiast analizować całość strumienia Twittera, możemy wybrać tylko 1% publikowanych wiadomości. Jeżeli chcemy, DataSift zapisze nam te wiadomości na nasze serwery albo od razu do np. dysku S3 albo bazy danych DynamoDB w chmurze Amazona. Oznacza to, że możemy korzystać z mocy obliczeniowej firmy dysponując niewielkim budżetem.

Pojawienie się firm takich jak DataSift daje nowe możliwości proaktywnego monitorowania tego co dzieje się w mediach społecznościowych oraz analizy skuteczności działań. Nareszcie możliwe staje się analizowanie nastrojów, zaawansowanie filtrowanie (np. według języka, miejsca nastroju, liczby fanów), itp. działania, które do tej pory wymagały budowy własnego oprogramowania, zaplecza serwerowego oraz negocjowania dostępu do danych. Teraz to wszystko można zestawić w chmurze i płacić tylko za te dane, moc obliczeniową oraz transfer, z których rzeczywiście korzystamy.

Wachlarz zastosowań takich narzędzi jest bardzo szeroki, od naukowych po biznesowe. Bo kto nie chciałby założyć agencji wczesnego wykrywania trendów, zmian nastrojów społecznych albo monitoringu działań w social media? Teraz jest to możliwe.

Reklama

Kto chce się przekonać jak działa DataSift w praktyce może wypróbować system za darmo.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama