Huawei również nie próżnuje w Berlinie – korporacja, która w poprzednim kwartale zanotowała poważny wzrost sprzedaży smartfonów, cały czas spogląda w ...
Huawei również nie próżnuje w Berlinie – korporacja, która w poprzednim kwartale zanotowała poważny wzrost sprzedaży smartfonów, cały czas spogląda w kierunku podium na rynku ultramobilnym i liczy na to, że uda im się wyprzedzić LG oraz rodzimych konkurentów. Pomóc mają w tym m.in. modele Ascend G7 oraz Ascend Mate 7. Czym odznaczają się te urządzenia?
Ascend G7
Ascend G7 ma przyciągać uwagę klienta m.in. obudową wykonaną z metalu oraz smukłością (7,6 mm grubości). Sercem urządzenia jest czterordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 410 o taktowaniu 1.2 GHz (plus układ graficzny Adreno 306), wspierany przez 2 GB pamięci operacyjnej oraz akumulator o pojemności 3000 mAh. Producent chwali się, że przy intensywnym użytkowaniu smartfon może popracować nawet ponad jeden dzień. Takich czasów doczekaliśmy… Pojawił się specjalny tryb, który umożliwia pracę urządzenia przez dobę przy 10-procentowym stanie akumulatora. Producent nie poszedł w kierunku podkręcania do granic możliwości rozdzielczości wyświetlacza: 1280 x 720 pikseli na 5,5-calowy ekran niektórzy uznają za słaby wynik.
Na pokładzie znalazł się aparat 13 Mpix z lampą doświetlającą LED, zdjęcie można wykonać po kliknięciu (dwukrotnym) w przycisk ściszania. Pojawił się też pakiet funkcji do majstrowania przy zdjęciach. Z przodu zainstalowano kamerę 5 Mpix. Użytkownik może liczyć na 16 GB pamięci wbudowanej (możliwość rozszerzenia z pomocą kart microSD). Do tego oczywiście zestaw czujników i modułów łączności (w tym LTE). Model o wadze 165 g współpracuje z platformą Android w wersji 4.4 oraz interfejsem EMUI 3.0.
Sprzęt ma się pojawić na naszym rynku już we wrześniu (kolory srebrny, szary i złoty). Sugerowana cena to blisko 300 euro – tutaj producent nie przesadził i to może mu pomóc. Zwłaszcza, gdy cena szybko spadnie, a tego można się spodziewać.
Ascend Mate 7
Model G7 jest duży, ale pod tym względem przebija go Mate7 wyposażony w 6-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 1920x1080 pikseli. Do tego producent dorzucił ośmiordzeniowy procesor Kirin 925, na który składają się dwa komplety rdzeni – aktywują się w zależności od tego, co robi użytkownik. To dobre rozwiązanie z punktu widzenia zarządzania energią. Sprzęt nie traci na mocy, a przy tym nie pożera baterii zbyt szybko. Skoro już o baterii mowa, to jej pojemność wynosi 4100 mAh (także i tu pojawiły się różne tryby pracy). Udało się przy tym osiągnąć smukłą budowę: 7,9 mm grubości.
Producent wyposażył urządzenie w technologię rozpoznawania linii papilarnych – czytnik znajduje się na tylnej obudowie. Firma chwali się tym rozwiązaniem i wskazuje na jego użyteczność, ale wielu użytkowników pewnie podejdzie do tego ze sceptycyzmem. Większe wrażenie może robić cienka ramka. Stanowi ona część metalowej obudowy, która dostępna będzie w trzech kolorach: złotym, czarnym i srebrnym.
Huawei wyposażyło fablet w dwa aparaty: 13 Mpix oraz 5 Mpix, zestaw modułów łączności (w tym LTE) i czujników. Urządzenie współpracuje z platformą Android 4.4 oraz interfejsem EMUI 3.0. Co z dostępnością i ceną? Produkt ma się pojawić na europejskim rynku jeszcze w tym kwartale. Za wersję 2 GB i 16 GB ROM trzeba będzie zapłacić 500 euro (cena sugerowana). Model z 3 GB RAM i 32 GM ROM oznacza wydatek wyższy o 100 euro. Podejrzewam, że i w tym przypadku rynek szybko zweryfikuje cenę.
Chińska firma rynku nie zrewolucjonizuje wspominanymi produktami, ale chyba nie ma takich ambicji - chcą dostarczyć niezły sprzęt z dobrym stosunkiem ceny do jakości oraz możliwości i na razie nieźle im to wychodzi. Na wyższych półkach celują w duże urządzenia, bo te są popularne w Azji, a o ten rynek Huawei walczy i będzie walczyć. Czy w Europie też pojawi się moda na 6-calowe smartfony? Zobaczymy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu