Polska

Hulajnoga vs komunikacja miejska - teraz to ma sens, ale tylko na krótkich dystansach

Grzegorz Ułan
Hulajnoga vs komunikacja miejska - teraz to ma sens, ale tylko na krótkich dystansach
1

W zeszłym tygodniu jeden z operatorów wypożyczalni hulajnóg elektrycznych udostępnił nowy karnet na przejazdy dla mieszkańców Warszawy, Poznania i Trójmiasta. Postanowiłem z niego skorzystać, przetestować i sprawdzić, na ile taki karnet ma sens.

Odkąd pojawiły się wypożyczalnie elektrycznych hulajnóg na ulicach polskich miast, nie mogłem się jakoś do nich przekonać. Przede wszystkim z powodu ceny, która nie uzasadniała przesiadki z roweru czy komunikacji miejskiej, jednak ostatnia oferta karnetu u jednego z operatorów skusiła mnie do przetestowania tej opcji.

Mowa o wypożyczalni Dott, która 7 września udostępniła karnet na dwa przejazdy w ciągu dnia (każdy trwający 30 minut) w cenie 9 zł. Wczoraj postanowiłem ją przetestować i porównać z czasem i kosztem takiego samego przejazdu komunikacją miejską.

W Warszawie za kurs trwający powyżej 20 zł, trzeba zapłacić za bilet 4,40 zł. Przy założeniu, że wybieramy się coś załatwić, musimy się liczyć więc z wydatkiem 8,80 zł. Jak daleko dojedziemy hulajnogą elektryczną w 30 minut (i później z powrotem drugie 30 minut) za 9 zł? To postanowiłem sprawdzić.

Na początek słów kilka o samym karnecie. Możemy go wykupić korzystając z Apple Pay/Google Pay, BLIKA lub PayPal w trzech lokalizacjach w Polsce - w Warszawie, Poznaniu i Trójmieście.

Tu jedna uwaga, po jego wykupieniu i aktywacji hulajnogi, Dott dodatkowo zablokował na moim koncie pewną kwotę, co mi się tu nie spodobało - nie było informacji jaką - musiałem więc w „ciemno” potwierdzać. Dopiero później przyszło powiadomienie o kwocie (3 zł) - przydałoby się takowe przed wypożyczeniem, ewentualnie przy żądaniu zapłaty, jak przy każdym obciążeniu. W drodze powrotnej sytuacja się powtórzyła, niemniej na koniec obu przejazdów po tej preautoryzacji nie było śladu na koncie.

Tak więc mój kurs zaczynający się w dzielnicy Włochy, skończył się przy metrze Rondo Daszyńskiego po 26 minutach. W tym czasie przejechałem hulajnogą 6,2 km, z maksymalną prędkością 20,1 km/h i średnią 15,1 km/h. To czas, w którym pokonuje ten sam dystans rowerem, tak więc nawet jak zależy mi na czasie, nie jest to coś, co przekonałoby mnie do przesiadki.

Z kolei w przypadku alternatywy w postaci komunikacji miejskiej ma to już jak najbardziej sens. Miejskim transportem z tego samego punktu, z którego odebrałem hulajnogę, cała podróż zajęłaby mi dokładnie taki sam czas. Jeśli chodzi o koszt, w tę i z powrotem zapłaciłbym 8,80 zł, a więc jak najbardziej taki karnet - na takim krótkim dystansie powinien się sprawdzić znakomicie.

Bez karnetu, na tym samym samym zrzucie powyżej widać, że hulajnogą za taki odcinek drogi i czasu zapłaciłbym 20 zł, to nieco drożej niż kurs Uberem, tak więc jedynie ekologiczne rzecz ujmując, warto przebyć taką drogę hulajnogą.

Podsumowując, karnet za 9 zł to fajna opcja na krótkie dystanse. Myślę, że przy sprzyjających światłach lub na drodze bez takich postojów, spokojnie przejedziecie w 30 minut jakieś 7 do 8 km w jedną stronę. Sprawdzi się też w godzinach szczytu w centrach dużych miast, gdzie komunikacja czy Uber muszę swoje odstać, pewnie znacznie dłużej niż hulajnogi.

Stock Image from Depositphotos.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu