Polska

Hoverbike Raptor, czyli Polacy tworzą zabawkę przyszłości. Przynajmniej tak twierdzą...

Maciej Sikorski
Hoverbike Raptor, czyli Polacy tworzą zabawkę przyszłości. Przynajmniej tak twierdzą...
14

Lubię informacje zaczynające się od słów "jest afera". A gdy chwilę później pojawia się dopisek "i to na Wykopie", można mówić o pełni szczęścia. Tym razem użytkownicy popularnego serwisu wzięli na celownik reklamy Hoverbike, ale też samą maszynę. Sprawa zainteresowała mnie podwójnie, bo o maszynach tego typu kiedyś już pisałem - budowali je na Zachodzie, lecz efektów do dzisiaj nie widać. Temat podjęli zatem Polacy. I chociaż nie powstał jeszcze prototyp pojazdu, ma on trafić do sprzedaży za kilka miesięcy...

Hoverbike nie jest pomysłem nowym, tylko w ostatnich latach czytałem o nim niejednokrotnie. Co więcej, kiedyś przywoływałem firmę, która chciała zrealizować pomysł wykorzystując do tego finansowanie społecznościowe. Zebrali ponad 64 tysiące funtów, ale urządzenia nie zobaczyliśmy. Potem pisałem, że projektem zainteresowała się armia. Z jednej strony nie było w tym wielkiego zaskoczenia, z drugiej ciężko stwierdzić, czy prace postępują, a jeśli tak, to co udało się osiągnąć. Idea wyhamowała - podobnie jak dostarczanie przesyłek dronami (latającymi) i lewitujące deskorolki. Na szczęście odkopała go polska ekipa...

Nad projektem Hoverbike Raptor pracuje firma NEWind Energy Sp. z o.o. i podobno trwa to już trzy lata. Na stronie producenta znajdziemy ogólny opis maszyny, spis ewentualnych zastosowań, część parametrów oraz... cenę. Wraz z możliwością dokonania wcześniejszego zakupu. Jeśli ktoś ma wolne 65 tysiecy dolarów i wierzy w to, że w połowie 2017 roku zobaczy miks helikoptera i motocykla, to ma szanse zrobić interes życia (ponoć zakup teraz oznacza spore oszczędności). Jeśli teraz wyłożycie na stół kasę, zespół uchyli Wam rąbka tajemnicy, poznacie proces twórczy od kuchni. Zainteresowani zamkniętymi pokazami? Nie pozostaje nic innego, jak wyciągnąć karty kredytowe.

Hoverbike nie jest pomysłem nowym, tylko w ostatnich latach czytałem o nim niejednokrotnie. Co więcej, kiedyś przywoływałem firmę, która chciała zrealizować pomysł wykorzystując do tego finansowanie społecznościowe. Zebrali ponad 64 tysiące funtów, ale urządzenia nie zobaczyliśmy. Potem pisałem, że projektem zainteresowała się armia. Z jednej strony nie było w tym wielkiego zaskoczenia, z drugiej ciężko stwierdzić, czy prace postępują, a jeśli tak, to co udało się osiągnąć. Idea wyhamowała - podobnie jak dostarczanie przesyłek dronami (latającymi) i lewitujące deskorolki. Na szczęście odkopała go polska ekipa...

Nad projektem Hoverbike Raptor pracuje firma NEWind Energy Sp. z o.o. i podobno trwa to już trzy lata. Na stronie producenta znajdziemy ogólny opis maszyny, spis ewentualnych zastosowań, część parametrów oraz... cenę. Wraz z możliwością dokonania wcześniejszego zakupu. Jeśli ktoś ma wolne 65 tysiecy dolarów i wierzy w to, że w połowie 2017 roku zobaczy miks helikoptera i motocykla, to ma szanse zrobić interes życia (ponoć zakup teraz oznacza spore oszczędności). Jeśli teraz wyłożycie na stół kasę, zespół uchyli Wam rąbka tajemnicy, poznacie proces twórczy od kuchni. Zainteresowani zamkniętymi pokazami? Nie pozostaje nic innego, jak wyciągnąć karty kredytowe.

Co właściwie oburza wykopowiczów? Ano twierdzą, że ten projekt to jakaś ściema, że reklamowany jest pomysł, który nie ma szans na realizację. Mają rację? Cóż, tym razem wydaje się, że mają. Na stronie, która wygląda jak moje dzieło (nigdy nie robiłem stron internetowych), pojawia się historia, która nie brzmi zbyt wiarygodnie. Zdjęć brak, są grafiki wykonane w Paincie, apel do potencjalnych inwestorów, informacja, że prototyp jeszcze nie powstał, ale sprzęt powinien trafić na rynek w pierwszej połowie 2017 roku. Przypomnę tylko, że zbliżamy się do końca roku 2016. Co ciekawe, producent przewidział nawet wersję na amerykański rynek - będzie miała ograniczenie wysokości lotu. Ta na rynek europejski wzniesie się nawet na wysokość 900 metrów.

Niejednokrotnie widziałem pomysły firm, które dysponowały sporym budżetem, a jednocześnie wzbudzały wątpliwość, czy uda im się zrealizować jakiś ambitny plan. W tym przypadku mamy producenta turbin wiatrowych, który wymyślił sobie, że stworzy maszynę do zabawy i do zastosowań w firmach czy służbach. Sprawa przypomina polskie supersamochody, o których wspominałem kilka dni temu: jest idea, jest pakiet grafik i zapowiedź rychłego wprowadzenia na rynek. Może nie za darmo czy nawet tanio, ale przecież to nie musi być masówka - tu tworzy się produkt ekskluzywny, dla ograniczonej grupy klientów...

Mogę się oczywiście mylić, w pracowniach producenta znajdę Hoverbike bliski ukończenia czy nawet już testowany, ale... no nie, nie znajdę. Gdyby mieli cokolwiek, pewnie by się tym pochwalili, a nie prezentowali obrazki z gum do żucia. Zastanawiam się tylko, jaki mają w tym cel. Gdyby zbiórka przebiegała w ramach finansowania społecznościowego, powiedziałbym, że to skok na kasę. Ale nie wierze, w to, że ktoś się zgłosi z tymi dolarami jako klient, więc impreza trochę dziwi. Na Facebooku widziałem zapowiedź sprzedaży koszulek, ale to chyba kokosów nie przyniesie.

A może to po prostu jakiś żart? Na stronie czytamy o inspiracji Star Wars, o dinozaurach, o silniku Hayabusa i dobrze płatnej posadzie dla testera - brzmi jak Antysens. Widzę w tym jednak pewien potencjał: wspominałem na początku, że maszyną z Kickstartera zainteresowała się armia: może i Hoverbike Raptor przyciągnie uwagę wojska? Tym razem naszego - ciągle słyszę o potrzebie modernizacji sił zbrojnych i pieniądzach, jakie na to pójdą, więc pojawia się szansa...

Co właściwie oburza wykopowiczów? Ano twierdzą, że ten projekt to jakaś ściema, że reklamowany jest pomysł, który nie ma szans na realizację. Mają rację? Cóż, tym razem wydaje się, że mają. Na stronie, która wygląda jak moje dzieło (nigdy nie robiłem stron internetowych), pojawia się historia, która nie brzmi zbyt wiarygodnie. Zdjęć brak, są grafiki wykonane w Paincie, apel do potencjalnych inwestorów, informacja, że prototyp jeszcze nie powstał, ale sprzęt powinien trafić na rynek w pierwszej połowie 2017 roku. Przypomnę tylko, że zbliżamy się do końca roku 2016. Co ciekawe, producent przewidział nawet wersję na amerykański rynek - będzie miała ograniczenie wysokości lotu. Ta na rynek europejski wzniesie się nawet na wysokość 900 metrów.

Niejednokrotnie widziałem pomysły firm, które dysponowały sporym budżetem, a jednocześnie wzbudzały wątpliwość, czy uda im się zrealizować jakiś ambitny plan. W tym przypadku mamy producenta turbin wiatrowych, który wymyślił sobie, że stworzy maszynę do zabawy i do zastosowań w firmach czy służbach. Sprawa przypomina polskie supersamochody, o których wspominałem kilka dni temu: jest idea, jest pakiet grafik i zapowiedź rychłego wprowadzenia na rynek. Może nie za darmo czy nawet tanio, ale przecież to nie musi być masówka - tu tworzy się produkt ekskluzywny, dla ograniczonej grupy klientów...

Mogę się oczywiście mylić, w pracowniach producenta znajdę Hoverbike bliski ukończenia czy nawet już testowany, ale... no nie, nie znajdę. Gdyby mieli cokolwiek, pewnie by się tym pochwalili, a nie prezentowali obrazki z gum do żucia. Zastanawiam się tylko, jaki mają w tym cel. Gdyby zbiórka przebiegała w ramach finansowania społecznościowego, powiedziałbym, że to skok na kasę. Ale nie wierze, w to, że ktoś się zgłosi z tymi dolarami jako klient, więc impreza trochę dziwi. Na Facebooku widziałem zapowiedź sprzedaży koszulek, ale to chyba kokosów nie przyniesie.

A może to po prostu jakiś żart? Na stronie czytamy o inspiracji Star Wars, o dinozaurach, o silniku Hayabusa i dobrze płatnej posadzie dla testera - brzmi jak Antysens. Widzę w tym jednak pewien potencjał: wspominałem na początku, że maszyną z Kickstartera zainteresowała się armia: może i Hoverbike Raptor przyciągnie uwagę wojska? Tym razem naszego - ciągle słyszę o potrzebie modernizacji sił zbrojnych i pieniądzach, jakie na to pójdą, więc pojawia się szansa...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Polskaprojekt