Zaledwie wczoraj pisałem, że Polacy omijają założenia ustawy antyterrorystycznej - przynajmniej w kwestii rejestracji kart prepaid na własne nazwisko. Pisałem i dziwiłem się, bo część handlarzy pewnie rejestruje karty SIM na swoje dane, sprzedaje je i nie myśli o konsekwencjach. Okazuje się, że zdziwieni są także politycy partii rządzącej, która wprowadziła zmiany. Minister ostrzega i mówi o ewentualnym łataniu dziur, a ja mam pomysł na to, jak zniechęcić ludzi do uprawiania wspomnianego procederu. Odechce się wszystkim: od lewa do prawa, od mężów z romansami po terrorystów szykujących atak...
Minister zaskoczony handlem prepaidami. Mam rozwiązanie, które szybko ukróci ten proceder...
Mój tekst pojawił się rano, wieczorem natomiast można było w mediach trafić na ostrzeżenia szefa MSWiA:
- Trzeba mieć świadomość tego, że ci, którzy sprzedają te karty, narażają się na konsekwencje prawne w sytuacji, jeżeliby te karty zostały użyte w przestępstwach. Przestrzegam tych wszystkich, którzy sprzedają te karty - powiedział Mariusz Błaszczak
Dopytywany, czy prawo w tym zakresie będzie doprecyzowane, odparł: "Jeżeli będzie taka konieczność, to jesteśmy otwarci. Wyciągamy wnioski ze swoich działań, ale to wszystko wymaga oceny".
Najwyraźniej politycy są zaskoczeni takim obrotem sprawy. Obywatele i organizacje przepowiadające wcześniej ten scenariusz mogą być zdziwieni tym, że ustawodawca drapie się teraz w głowę i grozi palcem... Mógłbym się zaśmiać pod wąsem, ale nie jestem okrutnikiem - zamiast tego mam propozycję, rozwiązanie, które powinno uzdrowić sytuację. Wiadomo, że mówienie o "konsekwencjach prawnych", nawet podawanie widełek wyroków, niewiele tu zmieni. Potrzebna jest kara, która naprawdę odstraszy. W tortury bawić się będziemy - żyjemy w Europie w XXI wieku. Chociaż z drugiej strony, moje rozwiązanie może być przez niektórych uznane za cios w ludzką godność i największą mękę, jaka można było opracować...
Tekst, z którego pochodzi wypowiedź ministra opatrzony jest takim tytułem:
Handlują kartami prepaid w sieci. Szef MSWiA Mariusz Błaszczak ostrzega
Ten drugi człon przywodzi mi na myśl ostrzeżenia ministerstwa zdrowia, które miały np. zniechęcać do palenia tytoniu. Jakiś czas temu stałem przed witryną, na której umieszczono mnóstwo pudełek papierosów z takimi hasłami oraz zdjęciami strasznych chorób i ich skutków na/w ludzkim ciele - robiło wrażenie. Może zatem trzeba to samo zrobić z kartami SIM?
Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji ostrzega: handel zarejestrowanymi kartami SIM prowadzi do...
I teraz pytanie: do czego może prowadzić? Pisałem przed chwilą, że więzienie albo grzywna nie podziałają na ludzką psychikę, nie wywołają strachu, nie powstrzymają żądzy zysku. To musi być coś mocnego. Warto wykorzystać w projekcie ludzi, którzy nabroili przy zmianie przepisów, a zatem... parlamentarzystów.
Wyobraźcie sobie, że karą będzie np. dzień w wesołym miasteczku z posłanką Krystyną Pawłowicz. Albo maraton komediowy w kinie z ministrem Macierewiczem. Ewentualnie czytanie Nad Niemnem z Premier Beatą Szydło. Albo spływ kajakiem z ministrem Szyszko. Dla handlarzy recydywistów festiwal muzyczny i noc pod namiotem z ministrami Ziobrą i Kamińskim. To będzie kara dla obu stron: i dla handlarza, który nie chce dbać o bezpieczeństwo w Polsce i dla parlamentarzystów, którzy uchwalili nowe, jak widać dziurawe, przepisy.
Ktoś pewnie zaraz nazwie mnie lewackim kmiotem, bolszewikiem na usługach PO i gałganem, bo uzna to za atak na partię rządzącą (chociaż trudno ukryć, że zmiany to jej dzieło). Pojawi się także pytanie: jaką karą dla wyborców i sympatyków PiS będą te spotkania? To raczej wyróżnienie, nagroda - rzesza prawaków z przyjemnością popłynęłaby tym kajakiem i spoczęła w namiocie. To może jedynie podziałać na lewaków. Co robić? Cóż, PiS musi wyciągnąć rękę do opozycji. W zamiana może coś dać, niekoniecznie dużego - teraz każde zwycięstwo się liczy. Niech to będzie np. cofnięcie zmian w stadninach - wilk syty i owca cała. Za ten gest politycy opozycji, głównie PO, musieliby jednak przystąpić do "programu" zwalczania handlarzy prepaidami.
Wyobraźmy sobie biwakowanie nad rzeką, z wędzidłem w ręku oraz posłem Niesiołowskim przy boku. Lepienie pierogów na dożynki z byłą Premier Ewą Kopacz. Na deser rajd rowerowy, w którym liderem będzie ex minister Jan Vincent-Rostowski... Znowu mamy jednak problem - jaka to będzie kara dla handlarzy, którzy sympatyzują z PO? Odpowiedź jest prosta: trzeba łączyć ludzi o odmiennych (najlepiej skrajnie) poglądach i zapatrywaniach politycznych. Na jakiej podstawie? Rozmowy, wywiadu środowiskowego, ankiety. W ten sposób będzie można ukarać korwinistę handlującego zarejestrowanymi kartami prepaid np. pikietą w stołówce w Jaśle u boku partii Razem. A razemowca udziałem w spotkaniu korwinistów, w którym ich przywódca będzie opowiadał o plewieniu socjalistów. Widzę to.
Na dobrą sprawę można to wymierzyć także w kupujących - zniknie popyt, zniknie i podaż. Ktoś stwierdzi, że ludzi, którzy chcą popełnić naprawdę ciężkie przestępstwo z pomocą kupionej karty, ta kara nie odstraszaczy - terrorysta jest przecież gotowy na wszystko. To prawda. Ale można rozbudować ustawę antyterrorystyczną: niech przy zakupie karty każdy klient deklaruje, że nie popełni przestępstwa. Zwłaszcza, że nie przeprowadzi zamachu terrorystycznego. Pomysł nie jet chyba zły i władze powinny go wziąć pod uwagę. Mogę nawet przygotować specjalny kwestionariusz przedzakupowy. A jeśli ktoś w nim perfidnie nakłamie i zrobi coś złego, to... No ręce opadają. Z tym państwo może mieć problem - nie jestem pewien, czy da się sprawę załatwić ustawą.
PS Osoby handlujące prepidami na masową skalę i do tego recydywiści potrzebują kary do kwadratu: tydzień w Kosowie z Michałem Kamińskim. To odstraszy wszystkich...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu