Ciekawostki technologiczne

Ci hakerzy kradną dane, a następnie zmuszają ofiary do... robienia dobrych rzeczy

Krzysztof Rojek
Ci hakerzy kradną dane, a następnie zmuszają ofiary do... robienia dobrych rzeczy
3

Normalnym hakerom trzeba zapłacić okup. Ci z GoodWill wymagają m.in. zapewnienia ciepłej odzieży bezdomnym.

Z pojęciem hakera sieciowego zaznajomiony jest już każdy z nas. Wiemy też, że istnieje kilka "rodzajów" hakerów. Mamy hakerów białych, czarnych, szarych a nawet czerwonych. Różnią się oni tym, do czego wykorzystują swoje umiejętności. Jedni będą łamali zabezpieczenie dla swojego zysku, jeszcze inny - dla sprawdzania ich stanu, a jeszcze inni będą wykorzystywali swoje umiejętności by aktywnie powstrzymywać innych przestępców. Jednak w związku z coraz mocniej rozpowszechnionymi narzędziami utożsamianymi właśnie z cyberprzestępczością, powstaje też coraz więcej grup, których motywacje bardzo trudno jest przyporządkować do którejkolwiek z tych grup.

Jak bowiem nazwać hakerów którzy wymagają "dobrych uczynków" aby odzyskać skradzione dane

Jednymi z takich hakerów, którzy wymykają się klasyfikacji jest grupa GoodWill, która została przez firmę CloudSEK wyśledzona w Indiach. Ich sposób działania jest dosyć specyficzny. Najpierw infekują oni komputer ofiary narzędziem ransomware. Jak wiemy, w takim wypadku ofiara może zrobić tylko dwie rzeczy - pogodzić się z utratą danych bądź też negocjować z hakerami, ponieważ innej drogi tak naprawdę nie ma, a odzyskanie danych na własną rękę jest praktycznie niemożliwe. W takim wypadku hakerzy zazwyczaj żądają jakiejś formy pieniężnego okupu (stąd nazwa - ransomware). Jednak GoodWill nie wymaga pieniędzy, a tego, by ofiara wykonała i udokumentowała wykonanie jakiegoś, wybranego przez grupę "dobrego uczynku", a następnie zamieściła dokumentacje na portalu społecznościowym i zachęciła innych do robienia dobrych rzeczy.

Zadania wymyślane dla ofiar są przeróżne, od zapewnienia ciepłych kocy i ubrań dla osób bezdomnych po zapłacenie za czyjś szpitalny rachunek. Dokumentacja odbywa się przez wrzucenie zdjęcia wykonania zadania na relacji na Facebooku, Instagramie bądź WhatsAppie. Powstaje tu jednak wiele niewiadomych, przede wszystkim odnośnie tego, w jaki sposób namierzane są ofiary (jaka jest szansa, że ktoś kto sam jest w potrzebie sam padnie ofiarą GoodWill?). Oczywiście - grupa samą siebie prawdopodobnie uważa za "dobrą", co ma odbicie w ich opisie który pojawia się na zainfekowanych komputerach: "Ciebie nie kosztuje to dużo, ale ma znaczenie dla ludzkości".

Cóż, chyba nie zaskoczę nikogo, że pomimo iż uważam, że dobre uczynki należy wspierać, to metoda, którą obrało GoodWill raczej do niczego dobrego się nie przyczyni. W dalszym ciągu jest to kradzież, a cel nigdy nie powinien uświęcać środków do jego realizacji. Nie ma chyba wątpliwości, że przez takie działania świat nie stanie się lepszym miejscem, a jedyne, komu to realnie pomaga, to ego samych hakerów, którzy zapewne mają wrażenie, że robią coś dobrego.

Z drugiej strony - jeżeli już padać ofiarą ransomware, to chyba minimalnie wolałbym takie od GoodWill.

Źródło

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu