Połowa lat dziewięćdziesiątych. Dobra passa trwa. Fani Gwiezdnych Wojen nie mogą narzekać na brak komputerowej rozrywki. To czas, kiedy powstaje multu...
Połowa lat dziewięćdziesiątych. Dobra passa trwa. Fani Gwiezdnych Wojen nie mogą narzekać na brak komputerowej rozrywki. To czas, kiedy powstaje multum ciekawych gier, a jedyną przeszkodą mogą być ograniczenia sprzętowe, bowiem komponenty PC wciąż są szalenie drogie. Mimo to pasjonaci Star Wars są w stanie wydać największe nawet pieniądze, by móc zanurzyć się w świat kosmicznej sagi!
Sukcesów (większych lub mniejszych) ciąg dalszy
Obiecałem sobie, że o tym tytule nie wspomnę, ale uczciwość nie pozwala mi tego przemilczeć. W 1994 roku (według innych źródeł w 1993) światło dzienne ujrzały komputerowe szachy, w których figurami były... postacie z Gwiezdnych Wojen. Trudno tę grę zaliczyć do tzw. expanded universe. Dość powiedzieć, że rolę królowej ciemnej strony Mocy grał... Darth Vader. Polecam jednak obejrzenie poniższego filmu - szczególnie sceny, gdy lord Sith pokonuje w walce C3PO. Gra jest w pewnym sensie tytułem proroczym - zapowiada bowiem przyszłą erę humoru na poziomie Jar Jar Binksa...
Rok 1995 przyniósł za to dwie bardzo dobre w swojej klasie gry. Pierwszą z nich był znakomity FPS Dark Forces, w którym poznaliśmy nową postać z expanded universe - Kyle'a Katarna, byłego żołnierza Imperium, obecnego komandosa Rebelii, a wkrótce - jak się zaraz dowiemy - także rycerza Jedi. Wersja shareware pozwalała graczom za darmo przejść pierwszy etap - jak się potem okazało, bodaj najlepszy w całej grze. Według scenariusza Dark Forces to Kyle był szpiegiem, który wykradł plany pierwszej Gwiazdy Śmierci i takie właśnie było nasze pierwsze zadanie.
Mimo zachwytu nad autorskim silnikiem gry i dodatkowymi możliwościami gameplaya (możliwość użytkowania broni na dwa różne sposoby, kucanie, podskoki, pływanie), wydany rok później Duke Nukem 3D (z opcją zmiany rozdzielczości i poprawy tekstur!) pokazał, jak daleko w tyle była firma Lucas Arts - niezależnie od marketingu, jaki zrobiono silnikowi gry. Tym niemniej Dark Forces okazał się solidnym, wciągającym shooterem, dającym szalenie dużo przyjemności zarówno fanom sagi, jak i miłośnikom młócki w stylu Dooma. O praszczurze nowoczesnych shooterów wspominam nieprzypadkowo, bowiem Dark Forces było oficjalną odpowiedzią na eksperymenty fanów z przerabianiem Dooma właśnie - do dziś możecie znaleźć w sieci mody, które zamienią marsjańsko-piekielną strzelaninę w gwiezdnowojenne apokryfy.
Kilka miesięcy później do rąk graczy trafił Rebel Assault II: The Hidden Empire - kontynuacja wydanego dwa lata wcześniej filmu interaktywnego. Dwie płyty CD oferowały nam nowy pakiet przygód rebelianta o pseudonimie Rookie One.
Grę reklamowały najpierw scenki z udziałem aktorów dorzucane do płyt w zachodnich gazetach komputerowych. W ten właśnie sposób trafiłem na fragment z udziałem... Dartha Vadera, który wgniótł mnie w fotel, bowiem miałem okazję obejrzeć pierwszy aktorski materiał wideo od czasu starej trylogii!
Jak nietrudno się domyśleć, najważniejszą rzeczą w Rebel Assault II jest film - niestety, nie najwyższych lotów, zwłaszcza jeśli chodzi o grę aktorów. Warto jednak zwrócić na niego uwagę choćby z tego względu, że po raz pierwszy od czasu zakończenia zdjęć do Powrotu Jedi, wytwórnia George'a Lucasa zdecydowała się nakręcić zupełnie nowy materiał video. (źródło)
Sam tytuł okazał się frustrująco trudnym i stosunkowo mało grywalnym rail shooterem, do tego z niezbyt oryginalną fabułą, ale cóż z tego? Zabawa dla fanów Gwiezdnych Wojen była przednia, tym bardziej, że można było oglądać nowy quasi-film, a jednocześnie mieć (mały, ale jednak) wpływ na jego fabułę! Co ciekawe, twórcy najpewniej zdawali sobie sprawę z tego, że poziom trudności podnieśli powyżej możliwości przeciętnego gracza, więc dali użytkownikom możliwość jego zmiany poprzez... konfigurację pliku tekstowego, w którym zapisane był wszystkie wartości. Przyznam szczerze, że zmęczony porażkami, właśnie w ten sposób zapewniłem sobie w grze całkowitą nieśmiertelność - poziom grywalności tym samym spadł, ale za to mogłem się cieszyć kolejnym filmem w realiach Star Wars!
W 1996 roku na platformie Nintendo 64 pojawiła się produkcja, która rok później okazała się przełomowym tytułem na PC - Shadows of the Empire. To pierwsza w historii Gwiezdnych Wojen gra wykorzystująca akcelerator 3D. Przyznam szczerze, że premiera tej gry na komputery osobiste jest dla mnie wspomnieniem bolesnym - tytuł działał pod Windows 95 i kartą graficzną Voodoo, gdy tymczasem ja wciąż miałem w domu Windows 3.11 i kartę Cirrus Logic 1 MB... Na szczęście lepszym sprzętem i wspomnianą grą dysponował mój sąsiad, dzięki czemu stałem się u niego częstym gościem!
Gra jest mariażem space rail shootera z klasycznym TPS. Tym razem wcielaliśmy się się w postać Dasha Rendara - przemytnika sympatyzującego z Rebelią. Akcja rozpoczynała się podczas bitwy o Hoth i mogliśmy brać udział w walce z machinami kroczącymi AT AT. Nawet jeśli dziś tytuł nie robi wrażenia, w dniu swej premiery zachwycał - nie tylko oferował pełne 3D, ale i pozwalał odwiedzać znane z filmu lokacje i wziąć udział w całkiem nowej przygodzie łączącej Imperium Kontratakuje z Powrotem Jedi (tzw. interquel). Co ciekawe, oficjalny trailer (czy raczej teaser) gry zmontowany został ze scen filmowych V i VI epizodu - dla podkreślenia, że w tym samym czasie rozegrała się całkowicie odrębna historia. Sama gra wyglądała natomiast tak:
Shadows of the Empire było czymś więcej niż tylko grą. Tytuł okazał się historią konwergentną - multimedialnym eksperymentem Lucas Arts, który miał ponoć spenetrować rynek pod kątem wprowadzania nowych historii. Pod szyldem SotE wyszły więc też komiksy czy karty kolekcjonerskie i pojawiły sie nawet figurki z kultowej stajni Kennera. Tytuł miał też swój wpływ na odświeżoną trylogię filmową. W Nowej nadziei pojawia się m. in. Imperial landing craft - statek, który fani mogli po raz pierwszy zobaczyć właśnie w Shadows of the Empire, a także Outrider (na zdjęciu poniżej) - statek Rendara, nieco podobny do Sokoła Millennium.
Najwyraźniej Kyle Katarn pozazdrościł Dashowi Rendarowi popularności i postanowił znów zawładnąć sercami graczy. Zapuścił brodę i powrócił w 1997 roku w produkcji Jedi Knight: Dark Forces II. Tym razem bohater poszukuje zabójców swego ojca i wkracza na ścieżkę Mocy. I choć gra została przyjęta bardzo dobrze, nikt nie spodziewał się, że stanie się ona zapowiedzią bodaj najlepszego tytułu w historii Gwiezdnych Wojen. Ale o tym następnym razem.
Dark Forces II to kolejny tytuł przeznaczony już na akcelerator 3D. Na pewno warto też zwrócić uwagę, iż to pierwszy FPS/TPS oferujący możliwość a miecza świetlnego i samej Mocy!
Kolejnym novum był fakt, iż mogliśmy wybrać w trakcie gry stronę Mocy. Kyle mógł więc na nasze życzenie stać się mrocznym, upadłym Jedi!
Po ukończeniu edukacji u mistrzów mocy, naszym zadaniem jest pokonanie siedmiu Jedi, kroczących jej ciemną ścieżką. Planują oni uwolnić ukrytą moc dawno zmarłych mistrzów i wykorzystać ją do walki z Rebelią. Zadanie to zmusza Katarna do zdecydowania o swym przeznaczeniu. Możemy wybrać ciemną stronę mocy zyskując niebotyczną siłę lub zdecydować się kroczyć jasną stroną mocy przeciwstawiając się złu. Niezależnie jaką ścieżką podążymy, na zawsze zmienimy historię galaktyki. (źródło)
To także kolejna gra, gdzie pojawiają się w przerywnikach prawdziwi aktorzy na tle prerenderowanych animacji. Głównego bohatera zagrał niejaki Jason Court, który starszej widowni być może znany będzie z epizodu w emitowanym nocą w polskiej telewizji serialu erotycznym "Pamiętnik Czerwonego Pantofelka".
W 1998 roku na scenie pojawił się dodatek - Jedi Knight: Mysteries of the Sith, który nie tylko zaoferował pakiet nowych misji, ale i udostępnił graczowi nowego bohatera - słynną Marę Jade, która pojawiła się po raz pierwszy w książkowej Trylogii Thrawna pióra Timothy'ego Zahna.
Jednak wszechświat Gwiezdnych Wojen nie samymi strzelankami stoi. W 1998 roku na rynku pojawiła się pierwsza gra strategiczna w realiach Star Wars! Ale o tym następnym razem...
Ciąg dalszy nastąpi...
Niech Moc będzie z Wami!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu