Królestwo gier wideo z Północy? Pewnie wiele osób odpowie, że to Finlandia, która w ostatnich latach doczekała się przynajmniej kilku dużych firm z sektora i serii głośnych tytułów. Sąsiadująca z nią Szwecja też ma się jednak czym pochwalić, a tematu nie wyczerpuje popularny Minecraft. Szwedzi tworzą swoje studia deweloperskie, ściągają do nich zagraniczne firmy, by przejmować i otwierać filie, dynamicznie rośnie liczba pracowników w tej branży. A wraz z nią przychody generowane przez cyfrową rozrywkę.
Gry to dzisiaj wielkie pieniądze - podejrzewam, że Czytelników AW nie muszę o tym przekonywać. Mówimy o biznesie, który warty jest grubo ponad sto miliardów dolarów, stwarza mnóstwo miejsc pracy, zapewnia rozrywkę miliardom ludzi na całym świecie. Jeśli ktoś nadal powtarza, że to tylko zabawa i głupoty pozbawione sensu, należy go uznać za ignoranta. I wskazać na Szwecję, która stanowi świetny przykład ogarnięcia tego sektora.
Trafiłem na dane dotyczące szwedzkiej branży gier wideo i muszę przyznać, że robią one wrażenie. Okazuje się, że co dziesiąty gracz na naszym globie spędzał czas przy grze, która powstała w tym skandynawskim kraju. W roku 2016 ten segment zanotował przychody na poziomie ponad 1,5 mld dolarów. Wynik robi jeszcze większe wrażenie, gdy weźmie się pod uwagę, że w roku 2010 były to "zaledwie" 124 mln dolarów. W ciągu kilku lat wykonano gigantyczny skok. Składały się na to inwestycje zagraniczne: swój biznes growy rozwijają w Szwecji m.in. Microsoft, Rovio, Electronic Arts czy Ubisoft, ale Szwedzi nie ograniczają się do pracy dla innych i sami tworzą studia deweloperskie. Warto wspomnieć, że ich ogólna liczba w roku 2012 wynosiła 145. W ubiegłym roku było ich już prawie dwa razy więcej. Prawdziwy boom.
Rośnie liczba firm, rośnie też zatrudnienie. W ubiegłym roku gry tworzyło w Szwecji niecałe 4300 osób. Znacznie więcej, niż na początku dekady, ale i tak warto zestawić tę liczbę z przywołanym już przychodem: kilka tysięcy osób wypracowało górę gotówki. Ktoś może stwierdzić, że to przychody, że to nie oznacza z automatu, że gry przynoszą zyski. Z oficjalnych danych wynika jednak, że większość tych firm zarabia, a cały rynek jest na sporym plusie. Tylko w ubiegłym roku zysk wyniósł ponad miliard dolarów. Warto podkreślić, że małe średnie firmy z sektora odpowiadają za blisko połowę miejsc pracy i generują 1/4 przychodów - ma to znaczenie, gdy np. większy gracz ma poważne kłopoty.
Ciekawe jest to, że ten rynek potrafi się dostosowywać - 10% szwedzkich firm z branży zajmuje się już grami w segmencie VR, który w kolejnych latach może rosnąć. A gdy pojawiły się sygnały, że liczba pracowników jest niewystarczająca, że popyt znacznie przewyższa podaż, do pracy zabrały się kobiety - ich udział w tym biznesie jest spory i ciągle rośnie. nie występuje przy tym zjawisko ograniczania się wyłącznie do jednej platformy: gry powstają na PC, konsole, sprzęt mobilny. Zdrowa sytuacja.
Nie zamierzam pisać: ej, Polacy, patrzcie, jak się robi biznes! Bo nasi rodacy znają ten sektor i nieźle sobie w nim radzą. To już nie jest kwestia Wiedźmina i CD Projekt, które dzisiaj warte jest kilka miliardów złotych. Powstały inne studia, część zdołała się wybić, jest notowana na giełdzie, robi głośne tytuły, zarabia. Jasne, zdarzają się też bolesne wpadki, przykładem CI Games, ale to nie może przesłaniać ogólnego obrazu. Jednocześnie jednak warto spoglądać na Północ i podpatrywać działania Szwedów, bo im idzie po prostu świetnie. Bez szumnych zapowiedzi budowania drugiej Doliny Krzemowej...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu