Felietony

Jagiełło w portfelu nadal potrzebny

Maciej Sikorski
Jagiełło w portfelu nadal potrzebny
Reklama

Dwie ciekawe informacje trafiły się wczoraj w godzinach popołudniowych, obie miały związek z pieniędzmi, ze sobą też były powiązane. Najpierw pisałem o działaniach, które mają skłonić Polaków do rezygnacji z gotówki, potem pojawiła się informacja dotycząca awarii systemu bankowego, który sprawił, że gotówka w portfelu stała się bardzo pożądana. I mimo wprowadzania kolejnych innowacji, rozwiązań dających większą wygodę, warto mieć w portfelu trochę gotówki. Jeden "Jagiełło" ciężki nie jest, a może uratować sytuację w chwili kryzysu.

Gotówka to przeżytek - takie głosy coraz częściej pojawiają się na świecie. Pisałem kiedyś, że kraje skandynawskie są zainteresowane jej szybkim wyeliminowaniem, że chcą się przerzucić wyłącznie na cyfrowe rozwiązania. Po co? Jedni powiedzą, że dla wygody i oszczędności, inni stwierdzą, że w celach inwigilacyjnych, dla zdobycia większej władzy i kontroli nad obywatelem czy klientem. Bo gdy nie masz w portfelu banknotów, stajesz się zależny od innych, zaczynasz mieć problem. Wczoraj byliśmy tego świadkami.

Reklama

Gdy elektronika zawodzi, liczy się tylko gotówka

Nie piszę tego, by pastwić się nad mBankiem, takie awarie zdarzają się też innym korporacjom, czasem są zdecydowanie bardziej bolesne i mają większy zasięg. Wspomniana firma zareagowała trochę późno, ale też w miarę szybko opanowała sytuację, miejmy nadzieję, że wszystko prędko wróci do normy i ludzie odzyskają karty.

Ta sytuacja pokazała jednak, że w portfelu musi znajdować się gotówka - na wszelki wypadek. Owszem, może ją zastąpić telefon czy druga karta, ale to też są rozwiązania elektroniczne. Jajka trzymane w tym samym koszyku. Gdy straci się kartę lub dostęp do internetowego konta w środku dnia, problem jest mniejszy, zawsze można odwiedzić oddział banku. Ale gdy nastąpi to w środku nocy, a kasa jest potrzebna, to robi się kłopot. Wtedy sto złotych w portfelu może robić różnicę. Zwłaszcza, gdy jest się w obcym mieście. O obcym kraju nawet nie wspominam, bo to skrajny przypadek - gotówka jest tu naprawdę wskazana i ja zawsze ją ze sobą zabieram.

Wczorajsza awaria to kolejny dowód, iż każde rozwiązanie jest niedoskonałe, każde ma swoje jasne i ciemne strony. Może gotówka jest droższa, może łatwiej ją ukraść (chociaż to pewnie jest dyskusyjne), ale z nią w portfelu nie jesteśmy uzależnieni od czynników zewnętrznych: awarii terminala czy systemu, opcji płacenia bezgotówkowo, konieczności pamiętania kodu PIN, naładowanej baterii w smartfonie itd. Po prostu wyjmujesz banknot i płacisz. Może się okazać, że to najszybsze i najprostsze rozwiązanie.

Totalne przejście na cyfrę trochę przeraża

Zaliczyłem już awarię terminala, zaliczyłem też sytuację, w której okazało się, że karta straciła ważność, w obu przypadkach musiałem podziękować za zakupy, bo coraz rzadziej noszę pieniądze, te tradycyjne, w portfelu. Ale to chyba musi się zmienić. Przynajmniej do momentu, w którym gotówka zniknie z naszego życia. Przyznam, że trochę obawiam się tej sytuacji. I nie chodzi wcale o inwigilację, nie jest ona największym straszakiem - bardziej zastanawiają mnie efekty wielkiej awarii, potężnego cyberataku w świecie, w którym istnieje już tylko cyfrowy pieniądz. Nawet krótkotrwałe problemy byłyby odczuwalne - potężny atak mógłby mieć przerażające skutki. Aż trudno wyobrazić sobie ten chaos.

Dlatego rozumiem opór niektórych Czytelników, ich opinie, że gotówka musi zostać w obiegu: dla bezpieczeństwa, wygody, w ramach alternatywy. Chociażby dla osób, które nie chcą mieć wiele wspólnego z cyfrowym światem, nie zamierzają pakować swojego życia do smartfona. Tylko czy ktoś będzie robił dla nich wyjątek? Może się okazać, że nie będą mieli wyboru: albo masz cyfrowe pieniądze albo nie masz ich wcale.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama