Bezpieczeństwo w sieci

Google, Wikipedia i OVH zablokowane we Francji... przez pomyłkę. Może politycy powinni przestać bawić się internetem?

Tomasz Popielarczyk
Google, Wikipedia i OVH zablokowane we Francji... przez pomyłkę. Może politycy powinni przestać bawić się internetem?
Reklama

Mocno zdziwieni musieli być internauci we Francji, którzy w poniedziałkowy poranek zamiast strony Google'a zobaczyli informację rządową o nałożonej blokadzie. Przyczyną okazał się błąd ludzki, co i tak rodzi pytania o sens udostępniania tego typu narzędzi.

Blokadę nałożono w miniony poniedziałek ok. godziny 10:00. Klienci korzystający z usług francuskiego Orange utracili dostęp do Google'a, Wikipedii, a także OVH.com (które de facto jest francuską firmą). W każdym przypadku użytkownik próbujący odwiedzić którąś z tych witryn był przekierowywany do rządowej strony, na której zamieszczono informacje dotyczące blokady. I tu najzabawniejsze, bo jako przyczynę podano tam wspieranie lub propagowanie terroryzmu.

Reklama

Problem rozwiązano relatywnie szybko, bo już po godzinie wszystkie zablokowane serwisy działały normalnie. Orange w oficjalnym komunikacie przyznało natomiast, że przyczyną był błąd ludzki. To oczywiście rodzi szereg pytań. Donoszący o całej sprawie blog Zaufana Trzecia Strona w dość kąśliwy sposób komentuje zdarzenie:

Nie bardzo rozumiemy, jak można przez pomyłkę zablokować Google (chyba, że zadziałał jakiś błędnie skonfigurowany automatyczny skrypt), ale nie da się ukryć, że to zdarzenie jest dość niepokojące. Czekamy teraz, kiedy zobaczymy podobny ekran w Polsce…

I trudno odmówić im racji, bo ingerowanie w działanie internetu staje się coraz popularniejszą metodą działania władz i organów ścigania w całej Europie (a właściwie na całym świecie). We Francji tego typu przepisy pojawiły się dwa lata temu. Już wcześniej jednak podejmowano takie próby, ale wówczas były one motywowane walką z piractwem. W ten sposób mieszkańcy tego kraju, a także m.in. Wielkiej Brytanii utracili dostęp do The Pirate Bay. Dziś argumentem przemawiającym za silniejszą kontrolą państwa nad internetem ma być zagrożenie terroryzmem. W rezultacie we Francji odpowiednie służby monitorują sieć oraz użytkowników. Przynosi to efekty, bo już pierwsze osoby usłyszały wyroki za przeglądanie stron organizacji terrorystycznych i wyszukiwanie m.in. informacji dotyczących konstrukcji bomby.


U nas symbolem takich zmian stała się ustawa antyterrorystyczna z dnia 10 czerwca 2016 r., która nałożyła m.in. obowiązek rejestracji kart prepaid. O tym media mówiły najgłośniej. Znacznie ciszej komentowano jednak inne zapisy, jak chociażby możliwość zablokowania dowolnej strony internetowej związanej z terroryzmem bez wyroku sądu. Dotąd jeszcze nie byliśmy świadkami wykorzystania tych zapisów ustawy w praktyce, co jednak prawdopodobnie jest kwestią czasu.

Ma to jeden pozytywny efekt, bo w sieci mnożą się narzędzia pozwalające na zabezpieczenie przesyłanych danych przed nieautoryzowanym dostępem. Przybywa też komunikatorów z wbudowanym szyfrowaniem end-to-end - niedawno taka funkcja zadebiutowała też w Facebook Messengerze. W konsekwencji w jakimś stopniu podnosi to poziom bezpieczeństwa i prywatności użytkowników - albo daje takie złudzenie.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama