Gry

Są pecetowcy, są konsolowcy. Jest i Stadia

Jakub Szczęsny
Są pecetowcy, są konsolowcy. Jest i Stadia
Reklama

Mógłbym pleść Wam tutaj duby smalone na temat tego, jaka to Stadia jest przełomowa, jak to fajnie się na niej gra i jak to nie działa na niej Cyberpunk 2077 w 60 klatkach i na pełnej jakości. Fakt faktem, działa to wszystko dobrze. Jeżeli już mogę się wypowiedzieć na temat tej usługi, wolałbym to zrobić w sposób stonowany - tym bardziej, że to w dalszym ciągu "nowinka". A takich w technologiach mieliśmy w ostatnim czasie niedużo.

Smartfony są z nami już ponad dekadę - ich główny koncept pozostał niezmienny. Nie dajcie się zwieść Apple - smartfony nie są już "amazing" i nigdy takie nie będą. Były - ale wtedy, gdy Apple je wymyśliło na nowo. A potem podążył za nimi cały świat. Idea współdzielenia - na przykład aut. Też już z nami jest ładnych parę lat i dzisiaj już nikogo nie dziwi wypożyczanie pojazdów na minuty. Dotychczas mieliśmy do czynienia z zasadniczo dwoma sposobami dostępu do gier - albo komputer, albo konsole. Reszta narybku (automaty chociażby) nie liczy się, tak dla uproszczenia. Nastała era streamingu: okazało się, że dysponujemy technologiami przesyłu danych, by takie coś udźwignąć. Istnieją też infrastruktury, które potrafią coś takiego robić. Stadia nie była pierwsza, ale szybko wysuwa się na pierwszy plan.

Reklama

Bo oczywiście jest GeForce Now, jest platforma Xboksa. Ja o tym wszystkim nie zapominam. Wszystkie te platformy dzielą pewne możliwe wady, wynikające bardziej z ograniczeń fizycznych, których przeskoczyć się nie da. Są też pewne kwestie, których nikt jeszcze nie poruszał.

Streaming królem jest

Latami marzyliśmy o dobrej platformie, w której będzie można sobie grać na dowolnym sprzęcie. I może to być nawet stareńki laptop obsługujący ledwie przeglądarkę. Samo to, że "na" takim sprzęcie uruchomimy nową grę jest niepokojąco ekscytujące. Do pewnego momentu nikt nie podejrzewał, że streaming w ogóle będzie kolejnym "big thing" w nowych technologiach. A tymczasem - streaming wideo, streaming audio, streaming wszystkiego, do cholery rządzi. Ten sam model biznesowy, co wszędzie - dający poczucie posiadania przy okazji nie wykupywania materiału na własność. Dostępny od ręki - zawsze tam, gdzie jest dostęp do internetu. I relatywnie tani przecież - kilkadziesiąt złotych łatwiej przełknąć, niż grube pieniądze wydawane na "namacalne" materiały.

Stadia weszła do świata technologii już jakiś czas temu. Lecz dopiero niedawno weszła do Polski, przy okazji Cyberpunka 2077. I jest to zasadniczo dobry okres na to, by powiedzieć sobie kilka rzeczy. Właściwie, nie powinienem ich mówić ze względu na fakt, iż... zasadniczo są oczywiste. Bo, co daje nam streaming - wiemy. Ale czy wiemy, czym "ryzykujemy" poprzez streaming? To już znajduje się w kręgu myśli nieco przymglonych.


Stadia to nie Spotify, ani nie YouTube

To oczywiste. Słaby sprzęt, który nie obsługuje natywnie danej platformy nie odpali gry, nawet gdyby dało się ją pobrać ze Stadii. Ten punkt mógłbym pominąć, ale będziecie zaskoczeni, jak wielu jest jeszcze użytkowników, którzy potrzebują takich odpowiedzi. Gier z Google Stadia nie pobierzecie i nie pogracie w nie bez dostępu do internetu.

I to zasadniczo jest problem. Bo jak się okazuje, Stadia da radę działać nieźle na dobrej łączności LTE - wystarczy, że połączenie pozbawione jest dużych opóźnień. Gorzej jednak, gdy pingi lecą niepokojąco wysoko. Wtedy może być problem. Na 5G nie testowałem, nie wypowiem się. Spodziewam się jednak, że jest bardzo dobrze.

To, co nie jest Twoje... nie jest Twoje

Można być obrażonym na Netfliksa, kiedy wyrzuca z platformy produkcje mniej oglądane - ale wszystko to przecież jest efektem konieczności przeprowadzenia optymalizacji w usłudze. Google twierdzi, że nawet, jeżeli któryś tytuł "wypadnie" ze sklepu, to jeżeli go masz - nic się nie stanie. Powiem tak - po roku, dwóch być może o tej deklaracji będzie mało kto pamiętał, a wtedy Google uzna, że w sumie, to może jednak zmienić zasady gry? Nigdy nie wiesz.

Reklama

Chcesz grać ze znajomymi w Google Stadia? Może być ciężko

Myślę tutaj o tych graczach, którzy lubią wspólne sesje w co-opie lub w multiplayerze. Jestem pod wrażeniem postawy Pawła Winiarskiego, stary chłop, a gra w Fortnite i świetnie się przy tym bawi. I bardzo dobrze. Co, jeżeli nasi znajomi wolą konsole / pecety, a nam przyszła chęć na wywalenie wszystkiego, co ma moc obliczeniową większą od lodówki i granie na telewizorze z Chromecastem? Świetnie - nasi znajomi wcale nie muszą być entuzjastami Stadii.

Co więcej, wiele wskazuje, że gracze jeszcze nie bardzo wierzą w streaming. A szkoda.

Reklama

W Polsce dalej są użytkownicy, którzy mają słaby dostęp do internetu

Łącze minimum 10 Mbps jest wymagane do poprawnego działania Google Stadia. Z moich osobistych doświadczeń wynika, że bezpiecznie jest mieć około 30 Mbps, żeby móc grać komfortowo. Niektórzy dostawcy internetu dają za przeproszeniem ciała pod względem utrzymywania deklarowanych w umowach prędkości. Dużo większy kłopot mogą mieć zainteresowani Stadią mieszkający poza terenami silnie zurbanizowanymi. Ale to nie wina Stadii, że niektórzy mają słaby dostęp do internetu.

Czytaj więcej: PlayStation 5 po dwóch miesiącach. Wady i zalety konsoli – czy warto ją kupić?

Niemniej, Stadia to bodaj najjaśniejsza gwiazda technologii w ostatnich latach

To naprawdę jest "coś nowego" i "coś fajnego". Serio. Stadia to przyjemna, prosta i co ważne - dobrze działająca platforma. Cyberpunk 2077 działa tam wyśmienicie i ogrywanie go na dobrym łączu to czysta przyjemność. Mój przypadek nie jest jednak reprezentatywny - jestem zapaleńcem nowych technologii, mieszkam w mieście, mam dobre połączenie z internetem. Wiadomo jednak, że o sukcesie usług przesądza nie tyle zainteresowanie entuzjastów, co życzliwość szerszego grona konsumentów.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama