Serwisy społecznościowe od Google to temat rzeka, który ciągnie się od lat. Gigant ma wiele rozmaitych pomysłów w temacie, ale żaden jeszcze nie zachwycił publiczności tak, jakby to sobie wyobrażał. Ostatecznie więc — kilka miesięcy po premierze, gdy kurz zdąży opaść, ich projekty społecznościowe trzymają przy sobie przede wszystkim grupy pasjonatów, ale to nisza. Ambicją było pokonanie Facebooka, a jak wyszło — wszyscy widzą. Kolejne projekty są otwierane i zamykane, ostatnia duża społecznościówka — czyli Google+ — ostatecznie została zamknięta w maju zeszłego roku (nie licząc kont firmowych, ale to trochę inna bajka). Rok później można ruszyć z nowym projektem — tym razem… mającym ambicję na zagrożenie pozycji Pinteresta!
Keen: nowy serwis społecznościowy od Google
Keen — bo tak nazywa się nowa platforma Google — w założeniach do złudzenia przypomina Pinteresta i tamtejsze tablice zainteresowań. Tutejsze zbiory pozwalają na tworzenie kolekcji, na które składać mogą się fotografie, artykuły i inne treści oscylujące wokół tematu. Raczej nikogo nie powinno specjalnie dziwić też to, że użytkownicy dostają kontrolę i opcję pokazania lub ukrycia swoich kolekcji. Jak to działa w praktyce możecie podejrzeć na poniższym materiale promocyjnym:
Po stworzeniu kolekcji mamy dostęp do wszystkich tamtejszych treści w formie wygodnej siatki — wszystko prezentuje się estetycznie i minimalistycznie, ale szczerze? Mam spore wątpliwości co do zasadności tego projektu — ja doskonale rozumiem chęć uszczknięcia sobie co nieco tego tortu przez Google, ale ich słomiany zapał w kwestii tworzenia społecznościówek w połączeniu z dominacją Pinteresta sprawiają, że nie potrafię do końca uwierzyć w to, co proponują tym razem. Google+ udowodnili że nawet z automatu tworząc użytkownikom konta nie są w stanie przyciągnąć ich uwagi — tutaj również będą musieli włożyć dużo pracy, by wybić się na zatłoczonym rynku. Bo Pinterest to jedno, ale nie można też zapominać o tworzeniu kolekcji na Instagramie — i choć te są mniej zaawansowane (można tam dodawać wyłącznie treści w obrębie platformy), to nie zmienia to faktu, że ich popularność ciągle rośnie.
Chwilę poklikałem w Keen i muszę przyznać, że wygląda to naprawdę fajnie — nie ukrywam też, że jedna z pierwszych kolekcji związanych z pieczeniem chleba od razu wzbudziła sporo mojej sympatii. Tym bardziej, że nie zabrakło tam jednej z moich ulubionych książek — czyli Tartine Bread. Wygląda fajnie, ale żeby to miało sens — wszędobylskie przyciski z łatwym dodawaniem do Pinteresta będą musiały zastąpić te z Keen, a użytkownicy musieliby porzucić dotychczasowych ulubieńców.
Obecnie Keen dostępny jest w wersji webowej oraz w formie aplikacji na Androida. Użytkownicy iPhone’ów i iPadów — przynajmniej na tę chwilę — muszą obejść się smakiem.
Więcej z kategorii Google:
- Dokonało się. Fitbit wpadł ostatecznie w objęcia Google
- Chcą zmusić Google do płacenia. Firma "eksperymentalnie" wycięła z wyszukiwania ich największe serwisy
- Instagram i TikTok dostaną miejsce w "karuzeli" z wideo w wyszukiwarce Google
- Google daje, Google zabiera. Aparaty w Pixel 5 i 4a po aktualizacji straciły funkcję
- WhatsApp oskarżony o udzielenie pełnego dostępu do rozmów i plików Google w celach reklamowych