Google po cichu przystępuje do organizacji owianej złą sławą, która lobbuje na rzecz koncernów tytoniowych, kompanii paliwowych, walczy o obniżenie po...
Google flirtuje z ciemną stroną
Maniak nowych technologii. Od dzieciństwa kochał k...
Google po cichu przystępuje do organizacji owianej złą sławą, która lobbuje na rzecz koncernów tytoniowych, kompanii paliwowych, walczy o obniżenie podatków dla najbogatszych i sprywatyzowanie powszechnego szkolnictwa.
Na początku warto podać kilka faktów. Google wstąpiło do organizacji, która nosi nazwę American Legislative Exchange Council. Na oficjalnej stronie ALEC możemy przeczytać, że organizacja powstała żeby prowadzić "prace nad rozwinięciem fundamentalnych zasad funkcjonowania wolnorynkowych przedsiębiorstw, ograniczenia wpływów rządowych i federalizmu, poprzez bezstronne partnerstwo prywatno-publiczne ustawodawców krajowych, członków sektora prywatnego oraz całego społeczeństwa". Brzmi bardzo podniośle, jednak życie uczy, że zazwyczaj tam, gdzie widnieją wielkie hasła, ukryte jest drugie dno.
W skrócie można powiedzieć, że ALEC to organizacja non-profit, która działa na rzecz wielkich korporacji, forsując przepisy prawne działające na korzyść wielkiego biznesu. Głównymi obszarami działania ALEC jest obniżenie podatków dla korporacji, wypracowywanie przywilejów na ich rzecz, zaostrzanie prawa do głosowania, deregulacja prawna w sferze ochrony środowiska. Nie chcę oczywiście jednoznacznie przesądzać, co do słuszności postulatów ALEC, jednak sfera, w której funkcjonują jest na ogół brudna i ciężko w niej o czyste ręce. Organizacja finansowana jest w 95% przez korporacje, prywatne przedsiębiorstwa, fundacje i inne organizacje non profit, a jej członkami są między innymi politycy. W roku 2011 William Conor profesor Uniwersytetu Wisconsin na swoim blogu opisał kontrowersyjne powiązania ALEC w kwestii głosowania ustawy budżetowej w Wisconsin. ALEC jest organizacją, która działa na styku wielkich pieniędzy i polityki, nie może więc dziwić, że pod jej adresem są kierowane niepochlebne opinie. Jeżeli ktoś jest ciekaw kontrowersji wokół ALEC odsyłam do anglojęzycznej Wikipedii, w której znajduje się obszerny wpis na jej temat.
Oczywiście należy pamiętać, że organizacja działa zgodnie z amerykańskim ładem demokratycznym, w którym lobbowanie na rzecz dużych przedsiębiorstw jest integralną częścią życia politycznego. Dlatego nie należy zbyt pochopnie wyciągać wniosków. Jednak trzeba przyznać, że towarzystwo, w którym znalazło się Google do najbardziej szacownego nie należy.
Dawno temu, były takie piękne czasy, kiedy Google wyróżniało się w krajobrazie międzynarodowych spółek. Koncern z Mountain View zawsze stwarzał atmosferę przyjaznej firmy, w której pracują pasjonaci nowych technologii. O firmach z branży technologicznej mówiło się wiele nieprzychylnych rzeczy. W Apple podobno można było stracić pracę w mgnieniu oka podpadając szefowi, a Microsoft na długiej liście swoich grzeszków między innymi miał wewnętrzny program oceny pracowników, który podsycał wzajemną rywalizację i prowadził do konfliktów, promując niekoleżeńskość. Google zawsze jawiło się, jako firma, która rewolucjonizuje nasze życie, dając nam za darmo narzędzia takie jak Google Earth, system operacyjny Android, Gmail, Chrome i wiele wiele innych. Dawniej, gdy myśleliśmy o Google przed oczami stawały nam zdjęcia kwatery głównej. Widzieliśmy biuro z takimi udogodnieniami jak: bilard, konsole do gier, hamaki, wielkie kanapy, akwaria, a zwieńczeniem wszystkiego była zjeżdżalnia w budynku. Nie było drugiej międzynarodowej firmy, która mogłaby sobie pozwolić na zjeżdżalnię w siedzibie głównej. Do historii przeszło nieformalne hasło pracowników Google "don't be evil", które podkreślało przyjazny charakter firmy. Nie wiadomo, jednak kiedy hasło to przestało obowiązywać, a Google już nie jest tą samą firmą założoną przez dwóch sympatycznych studentów z wizjonerskim podejściem do życia.
Wydaje się, że te czasy minęły bezpowrotnie. Google na dobre przyjęło kapitalistyczny model międzynarodowej korporacji, dla której najwyższym priorytetem są pieniądze. Przemianę Google znakomicie obrazuje cytat z książki Digital Disconnect: How Capitalism Is Turning the Internet Against Democracy Robert W. McChesney'a, który pierwotnie został opublikowany na Huffigtonpost w komentarzu do całej sprawy:
"Jakiekolwiek wątpliwości dotyczące prywatności, komercjalizmu, unikania podatków, płacenia niskich stawek pracownikom fabryk z trzeciego świata zostały szybko zapomniane. Nie chodzi o to, że menadżerowie są szczególnie złymi i chciwymi ludźmi - w rzeczywistości ich indywidualne poczucie moralności jest nieistotne - ale raczej system nagradza pewne typy zachowania, a karze inne, tak więc ludzie albo zgodzą się funkcjonować na tych zasadach, albo poniosą klęskę."
Wydaje się, że Google kończy swój młodzieńczy etap życia, który zawsze cechuje się naiwnym, idealistycznym podejściem do życia. Dzisiaj Google jest dojrzałą gigantyczną korporacją o wielkim bagażu doświadczeń. Oczywiście na podstawie przynależności Google do ALEC nie można wyciągać zbyt szybko wniosków, trzeba jednak przyznać, że obecność technologicznego hegemona w tym gronie jest niepokojąca. Google jest na dobrej drodze (o ile już mu się to nie udało), do kontrolowania najpotężniejszego medium na świecie jakim jest Internet. Skoro jest w posiadaniu takich możliwości, mogło przyczynić się do pozytywnych zmian na świecie. Wydaje się jednak, że zaczyna podążać w złym kierunku, a zwodzić ją zaczynają pieniądze, na które Google ostatnimi czasy ma niepohamowany apetyt. Mówią, że "Z wielką mocą, wiąże się wielka odpowiedzialność". Firma z Mountain View na pewno jest tego świadoma, jednak ostatnimi czasy świadomość tę zakopała gdzieś głęboko. Wszyscy przeciwnicy Googla dostają kolejny argument, który może utwierdzać ich w obawie przed jego dominacją.
Źródła: HP, Wiki, blog profesora W. Conora, Wall Street Journal, tłumaczenia własne.
Grafika: 1,
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu