Finansowanie partii politycznych to trudny temat. Rozwiązań jest tu przynajmniej kilka, każde ma swoje wady i zalety, wszystkie lub prawie wszystkie posiadają przeciwników i zwolenników. Zagadnienie co jakiś czas wypływa w Polsce i na nowo rozpoczyna dyskusję, przeżywaliśmy to po raz kolejny kilka kwartałów temu - przez chwilę było głośno, ale do zmian nie doszło. Czy to jedynie polski problem? Zdecydowanie nie, zmagają się z nim w różnych regionach świata, a jedno z unijnych państw zamierza testować finansowanie przez esemesowanie.
Idealnych rozwiązań ci u nas... brak
Pytanie o finansowanie partii politycznych pojawiło się w zeszłorocznym referendum ogólnokrajowym. Brzmiało: Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa? Jeszcze przed głosowaniem zwracano uwagę na to, że jest ono nieprecyzyjne, ale nie miało to większego znaczenia - bardzo niska frekwencja sprawiła, że wyniki referendum nie były wiążące. Większość głosujących stwierdziła jednak, że jest przeciw finansowaniu partii z budżetu państwa.
Zadałem to pytanie w bliższym i dalszym otoczeniu, usłyszałem, że z budżetu źle i tak być nie powinno. Ale na kolejne pytanie "czym to zastąpić?" brakowało już odpowiedzi. I na tym polega problem. Bo zaraz pojawia się kłopot z lobby, pieniędzmi z podejrzanych źródeł, uzależnieniem polityków od biznesu, a nie woli wyborców. Wystarczy spojrzeć na amerykański grunt, by zrozumieć w czym rzecz - sam pisałem kiedyś o tym, że branża IT coraz mocniej angażuje się w finansowanie kandydatów. Nie można przy tym zapominać o tym, iż kiedyś ten rachunek trzeba będzie spłacić. Jeśli nie Dolinie Krzemowej, to branży motoryzacyjnej lub farmaceutycznej.
We Włoszech postanowiono porzucić finansowanie partii z budżetu i zachęcać obywateli do przekazywania niewielkiej części podatku na rzecz partii. Efekt poraził:
Z takiej możliwości skorzystało w zeszłym roku zaledwie 16,5 tys. spośród 40 milionów podatników – wynika z danych Ministerstwa Finansów. [źródło]
Włosi szukają dalej.
Finansowanie partii przez SMS
Po klapie eksperymentu z finansowaniem z podatków, podjęto decyzję, by zaangażować w to telefony komórkowe - obywatele będą przekazywać pieniądze z pomocą połączeń telefonicznych, SMS-ów czy aplikacji.
1 lub 2 euro będzie można przekazać, wysyłając SMS pod specjalny numer lub posługując się aplikacją w smartfonie. Dzwoniąc z domowego telefonu stacjonarnego można będzie wesprzeć partię sumą od 2 do 10 euro.[źródło]
Nowocześnie, prawda? Skoro można w ten sposób przekazać pieniądze fundacjom, to czemu nie partiom? Oglądasz wieczorne wiadomości, dowiadujesz się, co wyrabia rząd i albo wysyłasz SMSa na partię, która go tworzy albo na opozycję. Ja bym do tego dorzucił jeszcze jakieś wykresy wyświetlane np. podczas debat politycznych - pokazywałyby kto i ile zarobił w trakcie trwania starcia.
A teraz poważnie: czy to jest dobry pomysł? Najprostsza odpowiedź brzmi "przekonamy się". Zastanawiam się jednak, czy obywatele, którzy nie chcieli wspierać polityków z podatków, będą wysyłać SMSy? I czy ten system można w jakiś sensowny sposób kontrolować? Dane obywateli będą pewnie chronione, urzędnicy nie mogą cały czas monitorować i zapisywać kto, ile i na kogo wysłał SMS-ów. To z kolei stwarza pole do nadużyć. Przecież jakaś grupa interesu może się umówić, że przekaże X mln euro za pośrednictwem połączeń, a potem sprawnie ogarnie zadanie. Sprawa o tyle ciekawa, że mowa o kraju, który od dekad zmaga się z potężnymi strukturami mafijnymi. Dlatego mam wątpliwości, czy będzie to lepsza alternatywa wsparcia z budżetu. Znowu okazuje się, że finansowanie partii to nie taka prosta sprawa...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu