Motoryzacja

Ferrari kręci liczniki! Absurdalne traktowanie klientów przez Włochów

Marek Adamowicz
Ferrari kręci liczniki! Absurdalne traktowanie klientów przez Włochów
Reklama

Supersportowe samochody Ferrari są znane praktycznie każdemu maniakowi motoryzacji. Każdy odwróci głowę za czerwonym autem ze skaczącym koniem w logo. Okazuje się, że bycie właścicielem takiego auta już takie łatwe nie jest. Zwłaszcza, jak kupi się Ferrari z rynku wtórnego.

Czerwone, bardzo sportowe z muskularną i opływową sylwetką. Takie w zdecydowanej większości są samochody Ferrari. Nie trudno je zauważyć na ulicy, a na dźwięk ich silników każdy nadstawia uszu. O takich autach marzą miliony ludzi na świecie, a tylko niewielu z nich może szczycić się jako ich właściciel. Jeszcze mniejsza grupa, może pozwolić sobie na bycie właścicielem kilku cacek z Włoch. Z tej grupy wybierani są pojedynczy klienci, którzy mogą zamówić najbardziej wyrafinowane modele z włoskiej stajni. Okazało się jednak, że Ferrari dość specyficznie, a wręcz absurdalnie traktuje swoich klientów. Oto kilka przykładów.

Reklama

Kupujący Ferrari: nie wszyscy są traktowani równo

Stać się właścicielem jednego Ferrari to nie lada sztuka. Trzeba liczyć się z wyłożeniem około miliona złotych i stanąć w kolejce po swój wymarzony samochód. Kiedy jednak przyjdzie Ci ochota na bardzo wyjątkowe, limitowane i rzadkie Ferrari okazuje się, że posiadanie jednego, a nawet kilku aut może nie być wystarczającą podstawą do… zgody na zamówienie! Włoska marka w przypadku niektórych modeli sama wybiera klientów, do których auto trafi. Nie liczą się tutaj pieniądze – zdecydowanie ważniejszy jest styl. Kilka miesięcy temu dość głośno było o panu Davidzie Lee, który chciał zamówić wyjątkowe LaFerrari Aperta. Jego kolekcja dotychczasowych 4 modeli Ferrari, wycenianą na ponad 50 milionów dolarów, okazała się niewystarczającą do uzyskania zezwolenia na zamówienie LaFerrariAperta – Ferrari odmówiło.


Chociaż ludzi mogących, którzy mogą pozwolić sobie na zakup włoskich supersamochodów jest coraz więcej, to Ferrari dość specyficznie podchodzi do klientów, którzy chcą personalizować zamówienia. Mowa tutaj m.in. o palecie kolorystycznej, w której nie znajdziemy koloru… różowego. Producent nie przewidział możliwości zamówienia auta w takiej barwie. Ograniczenia pojawiają się również w stylizacji wnętrza. Samochodów z Maranello nie mogą też kupować pracownicy firmy – za wyjątkiem kierowców Formuły 1.

Użytkownicy Ferrari też nie mają lekko

O właścicielach Ferrari krążą legendy. Włoski koncern dość skrupulatnie sprawdza co się dzieje ze sprzedanymi samochodami. Znane są przypadki kiedy użytkujący samochody wprowadzali znaczące zmiany w kupionych autach. Jeden z nich chciał nawet przerobić swoje coupe na sportową limuzynę – Ferrari wezwało właściciela do usunięcia znaczków ze zmienionego auta. Znany jest również przypadek wezwania innego właściciela do zdjęcia folii zmieniającej kolor samochodu.


Sławną już „truskawką na torcie” jest historia opublikowana przez Daily Mail. Na początku 2017 roku jeden z pracowników amerykańskiego salonu Ferrari odkrył, że w komisach przy autoryzowanych salonach, w niektórych samochodach modyfikowane są przebiegi. Mówiąc dosadnie, prowadzona była praktyka kręcenia liczników, w efekcie czego z cyferblatów znikały kilometry. Po ujawnieniu sprawy, pracownik został wyrzucony z pracy. Po dokładniejszym sprawdzeniu sprawy, okazało się, że centrala w Maranello o wszystkim wiedziała, a nawet sama dostarczała potrzebnych instrumentów do prowadzenia procederu korekty przebiegu. Jak tłumaczyli przedstawiciele, sprawa dotyczyła wyłącznie samochodów z uszkodzonymi licznikami.

Szczerze powiedziawszy nie spodziewaliśmy się takich zagrań po wyjątkowej marce jaką jest Ferrari.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama