Od czasu wejścia Facebooka na giełdę minęły już dwa miesiące i w tym czasie kapitalizacja firmy spadła o 30%. Jedni (akcjonariusze) rwą włosy z głowy ...
Bajgle pokazały, że reklama na FB to lipa. Facebook czekają ciężkie czasy?
Od czasu wejścia Facebooka na giełdę minęły już dwa miesiące i w tym czasie kapitalizacja firmy spadła o 30%. Jedni (akcjonariusze) rwą włosy z głowy i pytają gdzie obiecywane zyski, a inni (tych ostatnich nagle przybyło ;)) powtarzają, że taki scenariusz był do przewidzenia i nikogo nie powinny dziwić wspomniane spadki. Co więcej, być może to dopiero ich początek. Niejako na dalszy plan zeszła dyskusja na temat powodów tych spadków. A szkoda, bo BBC pochwaliło się eksperymentem, który powinien zdobyć szerszy rozgłos – być może wtedy sprawa stałaby się bardziej klarowna.
Dwa miesiące temu Facebooka wyceniano na ponad 100 mld dolarów, co wydawało się kosmiczną kwotą. W dniu wejścia na giełdę za jedną akcję FB trzeba było zapłacić 38 dolarów (w pewnym momencie nawet ponad 40 dolarów), ale już we wtorek, 17 lipca jedną akcję można było kupić za niewiele ponad 27 dolarów. Wystarczy wspomnieć, że w miniony poniedziałek akcje największej na świecie sieci społecznościowej potaniały o 8%. Ludzie coraz mniej wierzą w to, że ten biznes faktycznie może generować zyski, o jakich mówiono jeszcze kilka miesięcy/kwartałów temu.
Papiery wartościowe Facebooka tracą na wartości m.in. z powodu coraz większych wątpliwości w kwestii efektywności reklamy w tym ogromnym serwisie. I tu pojawia się wspomniany eksperyment BBC. Autorem niezwykle interesującej prowokacji, bo chyba spokojnie można użyć tego słowa, jest Rory Cellan-Jones. Postanowił on założyć stronę fikcyjnej firmy VirtualBagel (w rzeczywistości nie oferowała ona praktycznie żadnych usług) i sprawdzić efektywność reklamy Facebooka. Zapłacił za nią 10 dolarów i skierował do wyselekcjonowanej grupy odbiorców w USA, Wielkiej Brytanii, Rosji, Indonezji, Egipcie, Malezji i na Filipinach. Target okazał się olbrzymi, co z pewnością robi wrażenie na osobach, które chcą reklamować swoje usługi za pośrednictwem FB. I szybko miało się okazać, że za owe 10 dolarów można nieźle rozpropagować swój biznes. Gdzie haczyk?
Firma w stosunkowo krótkim czasie zdobyła prawie 3 tys. like’ów, ale w owej grupie nie było praktycznie nikogo z USA i UK. Strona przypadła do gustu użytkownikom z Egiptu, Indonezji, Filipin i Malezji. Ktoś powie: i co z tego, przecież to też ludzie. W tym momencie warto jednak wspomnieć o kolejnej ciekawostce – w gronie osób, które polubiły VirtualBagel znalazł się np. Ahmed Ronaldo. Mieszkaniec Kairu, obecnie znajdujący się w… Madrycie. Na jego stronie znaleźć można jedynie zdjęcia znanego piłkarza oraz informację, iż lubi on (Ahmed) ponad 3 tys. stron tego typu. Można mieć zatem wątpliwości, czy zainwestowane pieniądze (nawet jeśli mowa o 10 dolarach) faktycznie coś dały.
Na tym jednak nie kończą się problemy Facebooka. Niewykluczone, że eksperyment pokazał jedynie coś, o czym od dawna wiadomo w branży. A to może oznaczać, iż firmy nie są już tak skore do inwestowania w reklamę na Facebooku. Rośnie zatem liczba osób, które przewidują, że prognozowane przez imperium Zuckerberga przychody i zyski nie zostaną osiągnięte. Strach podsyca także fakt, iż w niektórych krajach nieznacznie, ale jednak, spada zainteresowanie Facebookiem. A to już naprawdę poważny problem.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu