Polska

Wytwarzamy mnóstwo energii z węgla, a chcemy zakazać... elektrowni wiatrowych. Gdzie tu logika?

Jakub Szczęsny
Wytwarzamy mnóstwo energii z węgla, a chcemy zakazać... elektrowni wiatrowych. Gdzie tu logika?
196

Przepraszam za tytuł, logiki nie ma tam, gdzie istnieje polityka. I gdybym był złośliwy, to na tym bym swój wywód skończył i wcale nie było by to takie złe. Przecierałem oczy ze zdumienia, kiedy w zagranicznych serwisach znalazłem nagłówki tyczące się genialnego pomysłu naszych polityków, którzy widzą problem w elektrowniach wiatrowych. Przy okazji dając dowód na to, że nic nie widzą złego w tym, że przy okazji wytwarzania energii z węgla, zasmradzają się miasta.

Zakaz - nie zakaz. Nowe regulacje spowodują, że energia wiatrowa zostanie zepchnięta na margines

Zgłębiając temat dalej mam wrażenie, że wśród osób, które są odpowiedzialne za ten pomysł zabrakło właśnie logiki. Wyobraźcie sobie, że według przepisów, minimalna odległość takiej turbiny wiatrowej powinna wynosić nie mniej niż dziesięciokrotność jej wysokości (do łopat wirnika). Dodatkowo, pozwolenie na istnienie w ogóle takiej turbiny jest wydawane na dwa lata i dotyczy to również już istniejących instalacji. Każde pozwolenie trzeba odnawiać co ten okres, a to również kosztuje. Konstrukcja zapisów w przepisach wskazuje zatem jasno - postawienie nowych turbin i eksploatowanie tych już istniejących może być znacząco utrudnione, jeśli nie niemożliwe.

Jak dalej będzie się mieć energia wiatrowa? Dalej jest tylko gorzej. Nawet konieczność przeprowadzenia prac konserwacyjnych będzie wymagała odpowiedniego zezwolenia. To z kolei ponownie zwiększy koszty utrzymania każdej turbiny i skutecznie zniechęci do tego środka pozyskiwania energii odnawialnej. Wskazywane przepisy są zwyczajnie tak głupie, że zaczynam się zastanawiać, czy służą one rzeczywiście środowisku, czy też po prostu stanowią efekt "swawoli" osób odpowiedzialnych za projekt. Raczej to drugie.

A tymczasem węgiel się pali... zanieczyszcza miasta i po prostu śmierdzi

W Polsce obecnie aż 90% wytwarzanej ogółem energii elektrycznej pochodzi ze spalania węgla. Wśród największych emitentów dwutlenku węgla spośród elektrowni na świecie, Turów znalazł się na ósmym miejscu. Jesteśmy w niechlubnej czołówce państw, których energetyka oparta jest właśnie na tym nieodnawialnym i problematycznym w skutkach surowcu. Najnowsze regulacje odnośnie elektrowni wiatrowych wcale nie są dla nas optymistyczne i choć nie pogłębią problemu zanieczyszczenia powietrza (o ile wejdą w życie), to z pewnością nie pomogą w jego zlikwidowaniu. A ten jest poważny - emisja szkodliwych cząstek stałych z elektrowni węglowych ma ogromny wpływ na zdrowie człowieka.

Warto zauważyć, iż Polska w poprzednim roku była jednym z liderów we wdrażaniu instalacji pozwalających na pozyskiwanie energii z siły wiatru. Dzięki takim przedsięwzięciom wygenerowaliśmy energię wartą około 160 milionów dolarów i daliśmy 8000 osób pracę. Kolejne tego typu wyliczenia stoją pod poważnym znakiem zapytania w związku z planami regulacji tej sfery. Energia wiatrowa w połączeniu z interwencjonizmem mogą okazać się być bardzo szkodliwa dla tego typu przedsięwzięć - wzrosną koszty utrzymania już istniejących instalacji, a co za tym idzie ludzie stracą pracę. To, że nie będziemy widnieć wysoko w rankingach państw pozyskujących energię z wiatru to już mniej dotkliwy efekt zbytecznych regulacji w tej sferze.

Obawiają się Duńczycy. To oni są największym graczem w Polsce, jeśli chodzi o turbiny wiatrowe

Ustawa wiatrakowa - potocznie nazywany projekt regulacyjny może znacząco zaszkodzić firmie Vestat z Danii. To właśnie dzięki działaniom tego podmiotu Polska osiągnęła wysoką pozycję w rankingu państw wdrażających tę technologię pozyskiwania energii. Warto jednak podkreślić, iż między Polską, a Danią trwają rozmowy dotyczące gazociągu Baltic Pipe, który miałby połączyć te dwa państwa i przy okazji, nieco uniezależnić nasz kraj od dostaw gazu z Rosji. Jeżeli ustawa wiatrakowa wejdzie w życie, rozmowy na temat gazociągu mogą się skomplikować - zresztą podczas ostatniego spotkania Larsa Lokke Rasmussena, premiera Danii z polską premier Beatą Szydło wykazało, iż Duńczycy oczekują od nas otwarcia szerzej furt dla ichniejszych podmiotów.

Jeżeli Polsce rzeczywiście zależy na tym, by projekt Baltic Pipe stał się faktem, ustawa wiatrakowa w wersji obecnego rządu nie może wejść w życie. Zresztą, jak wykazałem wyżej - byłaby ona szkodliwa nie tylko dla naszych interesów zagranicznych, ale także dla naszego rynku pracy. 8000 osób to niemało i gdyby choć część z nich straciła pracę (a są to również specjaliści w swoich dziedzinach), skończyłoby się to kolejny, niepotrzebnym drenażem mózgów. Ci ludzie bardzo chętnie przyjęliby często lepiej płatne, podobne stanowiska za granicą.

Grafika: 1, 2

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

PolskaDaniahot