Czy pół miliona dolarów to duża kwota? Odpowiem banalnie, że to zależy: dla mnie to bardzo pokaźna suma, dla szwaczki z Bangladeszu prawdziwa góra pie...
Czy pół miliona dolarów to duża kwota? Odpowiem banalnie, że to zależy: dla mnie to bardzo pokaźna suma, dla szwaczki z Bangladeszu prawdziwa góra pieniędzy, a dla wielu osób ze świata biznesu, sportu czy szeroko pojętej rozrywki, kasa, jaką wydaje się na kaprysy. Dlaczego o to pytam? Ponieważ właśnie 500 tys. dolarów ma kosztować wycieczka na… Marsa.
Czerwona Planeta pobudza ludzką wyobraźnię od wieków, ale do niedawna plany jej eksploracji nie prowadziły do konkretnych działań i funkcjonowały przede wszystkim w głowach pasjonatów i futurystów. Jesteśmy chyba świadkami poważnych zmian na tej niwie – coraz częściej mówi się o wyprawie na Marsa w kategorii wydarzenia, od którego nie dzielą nas stulecia. Rękę do tego progresu przyłożył amerykański biznesmen, dobrze Wam znany z testów publikowanych na AW, Elon Musk.
Musk to fascynująca postać, nie dziwię się, że wielu ludzi określa go mianem geniusza i wizjonera. Dorobił się już fortuny, ale to go nie rozleniwiło i nie skłoniło do odcinania kuponów do sukcesów z przeszłości. Elektryzuje świat samochodami Tesla, inwestuje w rozwój technologii kosmicznych, czego najlepszym przykład stanowi firma SpaceX. Zadaniem tego biznesu jest m.in. obniżenie kosztów eksploracji przestrzeni kosmicznej (przynajmniej tej nieodległej) i uczynienie jej bardziej dostępną. Nie tylko wielkiemu biznesowi i naukowcom, ale też ludziom, których po prostu zaintryguje wyprawa poza Ziemię. I których będzie na to stać.
Tu dochodzimy do sedna sprawy: kosztów wycieczki w kosmos, a ściślej pisząc na Marsa. Wedle zapowiedzi i planów Muska, bilet na Marsa ma kosztować wspomniane już pół miliona dolarów. Kwota będąca poza zasięgiem zdecydowanej większości mieszkańców naszej planety, ale jednocześnie łatwa do wyobrażenia. Przecież tyle samo kosztują luksusowe samochody, czy dobrze usytuowane mieszkania. Nie mówimy już o pieniądzach będących w zasięgu garstki ludzi: szejków, oligarchów i miliarderów z Doliny Krzemowej, ale o kwocie, którą na swoich kontach ma rzesza polskich przedsiębiorców.
Kiedy możliwe staną się komercyjne wyprawy na Marsa? Musk przewiduje, że dożyje tego wydarzenia, więc mowa o perspektywie kilku dziesięcioleci. Niektórzy pewnie pokręcą nosem i stwierdzą, że to nic nowego, że przecież można się było tego spodziewać, ale mnie dopiero teraz zaczyna pociągać ta wizja. Uświadomiłem sobie, iż dożyję (prawdopodobnie) chwili, w której biura podróży będą oferowały wycieczki na Rodos, do Japonii oraz na Marsa. Lub po prostu w przestrzeń kosmiczną. Coś, co jeszcze dwie dekady temu wydawało się bardzo dużym wyzwaniem dla ludzkości, dzisiaj omawiane jest jako nieodległa przyszłość, na którą po prostu jesteśmy "skazani".
Zastanawiając się nad tym, dochodzę po raz kolejny do wniosku, iż przyszło mi żyć w czasach, gdy jedna rewolucja technologiczna goni drugą. Doświadczamy czegoś, z czym nasi przodkowie nie mieli do czynienia. Przestrzeń, w której żyjemy zmienia się poważnie co kilkanaście, a może już nawet co kilka lat. Nie piszę teraz o wycieczce na biegun, która sto lat temu stanowiła wielkie wyzwanie, ale o locie w kosmos i to w cenie drogiego zegarka. Przy okazji zastanawiam się, o czym będę pisał/czytał za dziesięć czy dwadzieścia lat i przed jakimi możliwościami staną moje dzieci? Jeszcze 200 czy nawet 50 lat temu można to było w miarę łatwo przewidzieć (mam na myśli jedynie rozwój technologiczny), dzisiaj sprawa wydaje się trudniejsza. Możliwe, że w okolicach roku 2040 będę kupował tygodniowe wczasy na stacji kosmicznej należącej do Muska. I jednocześnie przymierzał się do wymiany organów na zamienniki tworzone przez inną firmę amerykańskiego miliardera…
Źródła informacji oraz grafiki: YouTube, space.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu