Nim zegary pokazały północ w nocy z 31 grudnia na pierwszego stycznia, Donald Trump dał dziennikarzom materiał do pracy - pojawiła się kolejna wypowiedź, którą można uznać za dyskusyjną. Tym razem chodziło o bezpieczeństwo cyfrowych rozwiązań, temat przewijających się m.in. przy okazji kampanii wyborczej w USA. Prezydent-elekt nie ma zaufania do komputerów i nie wierzy w ich bezpieczeństwo. Niektórych to bawi, ale kolejny przywódca Stanów Zjednoczonych ma sporo racji. Niestety...
Donald Trump znowu trafił do nagłówków artykułów - pojawia się w nich praktycznie każdego dnia, a jeszcze nie zdążył objąć urzędu. Zastanawiam się, co będzie później? Tym razem dziennikarze zwracają uwagę na słowa Trumpa wypowiedziane przed imprezą sylwestrową. Odnosił się w nich m.in. do komputerów i stwierdził, że żaden z nich nie jest bezpieczny (uważa też, że te maszyny skomplikowały nasze życie - temat na osobny wpis). Udzielił przy tym porady: jeśli masz coś naprawdę ważnego do przekazania, napisz to na papierze i powierz kurierowi, skorzystaj z tradycyjnego rozwiązania.
Nie trzeba było długo czekać, by ta wypowiedź spotkała się z komentarzami, czasem z drwinami. Bo czy przeciętny Amerykanin będzie korzystał z kuriera? Nawet, jeśli ma do przekazania ważną, poufną informację? Trudno to sobie dzisiaj wyobrazić. Nie można też nazwać tego rozwiązania w 100% bezpiecznym - ma tyle samo zalet, co wad. Kurier nie zostanie przechwycony podczas ataku hackerskiego, lecz można przejąć przesyłkę w tradycyjny sposób. i zamiast zagrożenia wyciekiem nadawca i adresat będą się obawiać opublikowania odręcznej notatki. Na jedno wyjdzie.
Czy można jednak stwierdzić, że Donald Trump znowu powiedział coś bez sensu? W przynajmniej jednej kwestii wypada mu przyznać rację: żaden komputer nie jest bezpieczny, a cyfrowe rozwiązania nie dają totalnej gwarancji bezpieczeństwa. Najlepiej świadczą o tym wydarzenia towarzysząca walce o Biały Dom - ataki hackerskie wymierzone w Demokratów i upublicznianie zdobytych w ten sposób informacji raczej nie przysłużyły się Hillary Clinton, był to jeden z czynników, który zadziałał na jej niekorzyść i sprawił, że przegrała wybory.
Administracja ustępującego prezydenta oskarża Rosjan o przynajmniej cześć tych ataków, Obama postanowił na koniec prezydentury wytoczyć armaty przeciw Rosji. Ma rację? Cóż, trudno stwierdzić, zapewne nie wiemy wszystkiego. Pewne jest natomiast, że mleko się rozlało, a zabezpieczenia okazały się niewystarczające. Trzeba przy tym dodać, że mówimy o sytuacji dotyczącej szczytów amerykańskiej władzy - największe imperium świata, potentata w dziedzinie nowych technologii, ośmieszono tymi atakami. Skoro można było dostać się do maili Demokratów, to kto powinien czuć się bezpieczny?
Słowa prezydenta-elekta mogą uświadomić niektórym, że nie ma zabezpieczeń, których nie da się złamać. Jeżeli ktoś wierzy w to, że rozwiązania, z których korzysta, są w 100% bezpieczne, bo to przecież nowoczesny produkt dostarczany przez wielką firmę, prawdopdobnie jest w błędzie. Przypomnę, że niedawno media obiegła wieść o wielkich problemach Yahoo, które boryka się z wyciekiem danych. Sprawa dotyczy setek milionów kont i mogłaby być gwoździem do trumny korporacji. Sęk w tym, że i tak mówimy o trupie. Ale na jego miejscu niebawem może się pojawić ktoś inny, kolejny mniejszy lub większy gracz będzie musiał przyznać, że padł ofiarą ataku i niestety nie upilnował wszystkich informacji.
Sytuacji tego typu pewnie będzie coraz więcej. Bo chociaż rośnie poziom zabezpieczeń, to zwiększa się też aktywność hackerów, gra toczy się o coraz większą stawkę, więc kusi bardziej, niż jeszcze kilka lat temu. Pisałem kiedyś, że paradoksalnie bezpieczniejsze może być dzisiaj wysłanie tradycyjnego listu, niż maila i teraz pozostaje mi przyznać rację Trumpowi: żaden komputer nie jest bezpieczny...
Niedawno uruchomiliśmy serwis z Pracą w IT! Gorąco zachęcamy do przejrzenia najnowszych ofert pracy oraz profili pracodawców
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu