Na czym polega największy problem z dochodem podstawowym? Dzisiaj olbrzymie emocje wzbudza przede wszystkim kwestia finansowania - nie wiadomo, skąd brać pieniądze na taki eksperyment. A jeśli na eksperymencie się nie skończy, to skąd brać pieniądze na utrzymywanie systemu. Oczywiście pojawiają się też odpowiedzi, jedną z nich są portfele firm, nie tylko technologicznych: doprowadzają do sytuacji, w której ludzie tracą pracę na rzecz robotów i sztucznej inteligencji? Niech zatem jakoś to wyrównają. Co ciekawe, tego zdania jest blisko połowa Amerykanów.
Dochód podstawowy to wielka bzdura? Popiera go już połowa Amerykanów
Dochód gwarantowany nie jest kwestią omawianą szeroko w ubogich krajach. Przypomnę, że referendum na ten temat rozpisała Szwajcaria, eksperymenty prowadzone były lub są w USA, Kanadzie, Finlandii - rozwinięty świat. Państwa, w których z jednej strony żyje się w dobrobycie, ale z drugiej strony zauważa się np. odpływ miejsc pracy do innych regionów świata, tych gorzej rozwiniętych, z niższymi kosztami produkcji - m.in. za sprawą taniej siły roboczej. I chociaż nie dziwi mnie, że ten temat jest podnoszony, zaskoczeniem były wyniki badania przeprowadzonego wśród Amerykanów i dotyczącego basic income. Okazuje się, że w społeczeństwie ten pomysł ma całkiem spore poparcie.
Wśród Amerykanów przeprowadzono badanie na temat przychodu podstawowego i zapytano ich m.in. czy są za stosowaniem tego rozwiązania jako pomocy dla osób, które straciły pracę w wyniku rozwoju sztucznej inteligencji. Warto mieć na uwadze, w jaki sposób sformułowano pytanie - nie chodzi po prostu o to, czy popierają dochód gwarantowany. Istotne jest to, że pieniądze mają powędrować do ludzi, którzy chcieli pracować, ale ucierpieli w związku z rozwojem technologicznym.
Wyniki trochę mnie zaskoczyły. Okazuje się, że blisko połowa respondentów (48%) jest za udzieleniem takiego wsparcia. Popierają to głównie ludzie młodzi i gorzej wykształceni. Gdy przejdziemy do preferencji politycznych, dowiemy się, że dochód gwarantowany popiera 28% republikanów i 65% demokratów. Zdziwienia nie ma, chociaż i tak myślałem, że rozstrzał będzie większy. Jestem zaskoczony samym faktem, że połowa Amerykanów rozważa takie rozwiązanie. Często w jego kontekście rzucane jest hasło "socjalizm", a to chyba nie jest zbyt popularne słowo w Stanach Zjednoczonych. Natychmiast przywołuje się wspomnienia z głębokiej przeszłości...
Nie dziwi za bardzo to, że ludzie nie chcą finansować tego pomysłu z własnych kieszeni - odsetek popierających spada, gdy mowa o podniesieniu podatków. Skąd zatem wziąć pieniądze? Szybko pojawia się rozwiązanie: od firm, które korzystają na rozwoju robotyki czy sztucznej inteligencji. Sprawa wydaje się prosta: skoro Dolina Krzemowa, przemysł czy transport chcą podkręcać zyski kosztem pracowników (dobrym przykładem Uber), niech się zrzucą na wsparcie dla nich. Bo to przecież ci inni pomagają firmom funkcjonować teraz, w czasach, gdy człowiek jeszcze się liczy.
Wydaje się przy tym mało prawdopodobne, by te grupy były zainteresowane płaceniem. Sam Altman, Bill Gates czy inni bonzowie Doliny Krzemowej mogą dzisiaj mówić o konieczności wprowadzenia dochodu gwarantowanego, ale czy będą tego samego zdania, gdy ich firmy staną w obliczu płacenia większych podatków? Takie opinie przyjemnie wygłasza się w telewizji, podczas konferencji czy spotkań z uczniami, lecz potem nadciąga brutalna rzeczywistość. I jakoś nie chce mi się wierzyć, że współzałożyciel Microsoftu powie: opodatkujcie tę korporację do granic możliwości. By żyło się lepiej.
W tym wszystkim wskazać można też na problem z… ludźmi. Z nami wszystkimi, nie tylko Amerykanami. Bo wzrostu podatków nie chcemy, wskazujemy na innych, gdy mowa o płaceniu. Sęk w tym, że gdy one się rozwijają, korzystamy wszyscy. Raczej nie mamy oporów, gdy korzystamy ze smartfonów wykonanych w dużej mierze przez roboty, z asystentów głosowych stanowiących namiastkę SI. Cieszą nas innowacje. A która firma postawi na innowacje wiedząc, że potem będzie musiała zapłacić od tego srogi podatek? Oddalanie od siebie problemu i stwierdzanie "jestem za, ale niech płacą inni" sprawy raczej nie rozwiąże...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu