Jeżeli miałbym podsumować jednym słowem tegoroczne Google I/O to bez wahania użyłbym słowa: “zapowiedź”. Oprócz bardziej rozbudowanych i skomplikowanych projektów jak Google Home i asystent Google oraz Daydream, doczekaliśmy się także kolejnej próby wkroczenia przez firmę z Mountain View na rynek komunikatorów. Mowa oczywiście o duecie Allo i Duo, które osobiście sprawdzimy dopiero najbliższego lata.
Pokaz możliwości dwóch nowych aplikacji wzbudził mieszane uczucia na uczestnikach i osobach śledzących główną prezentację. Z jednej strony integracja z asystentem Google i takie drobnostki jak opcja zmiany wielkości wiadomości czy podgląd osoby dzwoniącej wydają się być bardzo intrygującymi nowinkami, tak z drugiej strony trudno jest nam zrozumieć zignorowanie pozycji Hangoutów, które od 3 lat próbują zdobywać popularność. Jak się okazuje, jest kilka powodów, dla których wykonano taki krok.
Pierwszym z nich jest używanie numeru telefonu do rejestracji użytkowników, czyli dokładnie ta sama zasada na podstawie której funkcjonują między innymi WhatsApp czy Viber, a od pewnego czasu umożliwia to także Messenger od Facebooka. Wbrew pozorom był to zasadniczy problem Hangoutów, które do działania wymagały posiadania konta Google, a jak wiemy, nie każdy jest skłonny do utworzenia takowego. Można więc przyjąć, że Google uczy się na swoich błędach i tym razem nie zamierzało go powtórzyć. Dlaczego jednak pracowano nad dwoma zupełnie nowymi aplikacjami, zamiast doprowadzić do restrukturyzacji Hangoutów?
Tutaj dochodzimy do drugiego z powodów odsunięcia Hangoutów na bok. Otóż jak udało mi się dowiedzieć Hangouty z czasem będą otrzymywać niektóre z funkcji, które już widzimy lub które zobaczymy w Allo oraz Duo. Jako pierwsze do głowy przychodzą mi zaimplementowanie asystenta Google oraz opcja podglądu osoby dzwoniącej - z tym Google nie powinno mieć problemu. Odnoszę więc wrażenie, że Google podjęło decyzję o utworzeniu testowego toru rozwojowego, który używany będzie do wprowadzania wymienionych wcześniej ciekawostek, a czas pokaże czy zainteresowanie i popularność nowymi aplikacjami będą wystarczająco duże, by utrzymać je na rynku. Nie zdziwiłbym się, gdyby w przeciągu kilku miesięcy od letniej premiery Allo i Duo to Hangouty doczekały się kilku solidnych aktualizacji, a dwie pierwsze aplikacje wycofano z Google Play oraz App Store.
Wróćmy do tego z czym mamy do czynienia obecnie lub będziemy mieć w niedalekiej przyszłości. Nie zostało wyraźnie zaznaczone, czy którakolwiek z platform będzie faworyzowana przez Google, więc można przypuszczać, że premiery aplikacji odbędą się równocześnie na obydwu systemach. W przypadku Duo wideorozmowy będą szyfrowane “end to end”, natomiast czaty w Allo jedynie wtedy, gdy skorzystamy z trybu Incognito. Dlaczego? Ponieważ zwykłe rozmowy będą analizowane przez algorytmy Google i na tej podstawie usługa będzie w stanie sugerować nam krótkie, inteligentne odpowiedzi. Tej analizie zostaną poddane nie tylko wiadomości tekstowe, ale i zdjęcia. Google zapewnia, że wszelkie powiązane z analizą dane są od razu usuwane z serwerów, lecz można się domyślić, że nie dla wszystkich te wyjaśnienia będą wystarczające i może to odstraszyć sporą część potencjalnych użytkowników.
Czym jeszcze uraczy nas Allo? O wspominanej obecności asystenta Google, z którym będziemy mogli sobie poczatować. Obrana przez Google droga przypomina w sporym stopniu działania Facebooka oraz Microsoftu - obydwie firmy zaprezentowały swoje wizje “rozmów” z botami, w efekcie których uzyskamy informacje (o wyniku meczu), złożymy zamówienie, zarezerwujemy stolik czy zaplanujemy podróż. Duo zauroczyć ma nas funkcją "Knock knock" umożliwiającej podgląd na żywo osoby, która do nas dzwoni - czy to sprawi, że będziemy jeszcze bardziej zaintrygowani przyczyną przychodzącego połączenia? Tak bez wątpienia wyobrażają to sobie pracownicy Google i dopiero latem przekonamy się czy i kto podziela ich pogląd.
Udostępniona przed samym Google I/O aplikacja Spaces nie spotkała się z tak duzym zainteresowaniem jak dwie wymienione powyżej, lecz jest ona kolejnym przykładem na to, jak Google zaczyna podążać ścieżką, którą nie tak dawno kroczył Facebook - nie mogę bowiem oprzeć się wrażeniu, że teraz Googlerzy będą próbowali “wstrzelić” się w zapotrzebowania użytkowników poprzez cykliczne prezentowanie kolejnych aplikacji. Jako użytkownik wielu usług Google spoglądam na to z lekkim niedowierzaniem i zdziwieniem, ponieważ Google nie słynie z takich praktyk. Jeszcze przed kilkoma tygodniami byłbym pewien, że prędzej doczekamy się wprowadzenia Material Design do Gmaila na iOS, którego interfejs pozostaje niezmieniony od kilkunastu miesięcy.
Google Spaces zachwyca, niestety tylko na chwilę - tak ocenił nową usługę Jakub. Ze swojej strony dodam, że wykonanie nowej usługi Google oceniam wysoko, lecz zdecydowanie zabrakło mi czegoś u podwalin Spaces - czegokolwiek, co mogłoby przekonać użytkowników do sięgnięcia po tę aplikację. Wygoda udostępniania wyników wyszukiwań (linków, map, obrazków, gifów itd.) to zbyt mało, by społeczności z Google+, grupy z Facebooka czy zespoły ze Slacka zechciały porzucić dotychczas używane usługi. Spaces można potraktować jako aplikację uzupełniającą, choć przy tak ogromnej liczbie usług i serwisów, wobec których posiadamy swego rodzaju zobowiązania, nie spodziewałbym się nagłego wzrostu zainteresowania Spaces. Mimo to, Google dojrzało pewną lukę na rynku, którą postanowiło uzupełnić. Spaces to odpowiedź na zapotrzebowanie użytkowników, którzy muszą przełączać się pomiędzy aplikacjami, by podzielić się znalezionymi (w Google) treściami - tak jest to tłumaczone. Czy i do kogo przemówi taki projekt, to już inna sprawa.
Spaces jest dobitnym przykładem tego, jaki schemat działania realizuje Google. Jeszcze przed wyjazdem na I/O sprawdziłem klawiaturę Gboard dla iOS, której najważniejszym atutem jest… szybki i wygodny dostęp do wyszukiwarki. To przekłada się na błyskawiczne dzielenie się obrazkami, linkami i tak dalej, co niejednokrotnie zdążyłem już docenić. Na podobnej zasadzie działa Spaces - fundamentem usługi jest powiązanie z “wielką machina” Google, od której zaczęła się cała historia firmy, czyli wyszukiwarką.
Nie byłoby więc to żadną niespodzianką, gdyby w nadchodzących tygodniach i miesiącach Google zaprezentowało następne mobilne projekty oparte o tę samą ideę.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu