Felietony

Indiana Jones, Goofy i Fox Mulder - liczę na to, że Disney zaserwuje mi ich w jednym filmie

Maciej Sikorski
Indiana Jones, Goofy i Fox Mulder - liczę na to, że Disney zaserwuje mi ich w jednym filmie
0

Myszka Miki rządząca światem - takie wizje pojawiały się już wcześniej, zazwyczaj w formie żartu, ale z każdym rokiem ów dowcip coraz mniej bawi i zaczyna wywoływać grymas niepokoju. Korporacja stojąca za gryzoniem rośnie w siłę, przejmuje kolejne firmy i nie zanosi się na to, by coś miało ją powstrzymać przed dalszą ekspansją. Dla konkurencji czy "sojuszników" to marna wizja. A dla odbiorców rozrywki? Może się okazać, że to będzie ciekawy eksperyment...

Disney wybrał się na zakupy. Znowu. Wcześniej wydawał już miliardy dolarów na przejęcia Pixara, Marvela czy Lucasfilm, ale nawet po zsumowaniu te wydatki nie były tak duże, jak kasa przeznaczona na włączenie do swojego imperium 21st Century Fox. Jestem skłonny uznać, że to była najciekawsza informacja mijającego roku. A z pewnością jedna z tych, które będą miały wpływ (poważny) na doniesienia z kolejnych lat. Premiery telefonów, gier czy aplikacji chowają się w cieniu tego wydarzenia.

Należy na to spojrzeć na kilku płaszczyznach, do śmiechu pewnie nie jest konkurencji, która będzie musiała się zmagać z naprawdę potężnym graczem - miny decydentów Netflixa musiały być nietęgie, gdy okazało się, że Disney dopiął swego. A i dawni rywale muszą nerwowo przełykać ślinę. Pomyślcie też o właścicielach kin - jakiś cas temu pisałem, że amerykańska firma stawiała ich pod ścianą przed premierą kolejnej części Gwiezdnych wojen, narzucała warunki trudne do przyjęcia. Im mocniejszy stanie się Disney, tym gorzej będzie się z nim negocjować. Ten kolos może mieć coraz większy wpływ na kierunek rozwoju branży filmowej i telewizyjnej, na szeroko pojęty show biznes. Ostatnio jednak najbardziej interesuje mnie to... do jakich przedziwnych mariaży może dochodzić pod jego dachem.

Wraz z przejętymi firmami, Disney dorzucał do swojej drużyny kolejne historie i ich bohaterów. Obok ekipy z Toy Story, Nemo, Aut i Dory, pojawili się Avengersi, X-Meni czy postaci znane fanom Star Wars (co ciekawe, korzenie firmy Pixar sięgają wytwórni Lucasfilm - to od niej Steve Jobs wykupił biznes zajmujący się efektami specjalnymi). A teraz dochodzą do tego kolejne szeregi dobrze znanych bohaterów. Pisząc o przejęciu, Konrad wspominał, że

Taka transakcja ciągnie za sobą mnóstwo konsekwencji. Jestem pewien, że fani uniwersum Marvela już przebierają z niecierpliwości, gdyż taka umowa oznacza, że prędzej czy później na ekranie zobaczymy wspólne przygody Avengersów i X-Menów, Deadpoola, Spider-Mana.[źródło]

Ale ja poszedłbym krok dalej i udziwnił te wizje. Prędzej czy później Disney wyczerpie możliwości przejętych biznesów i zwyczajnie znudzi nas wieloma tytułami. Co wtedy? Nie zdziwię się, jeśli przyjdzie czas zakrojonej na szeroką skalę zabawy. Po przejęciu Lucasfilm w Sieci pojawiały się memy z Darthem Vaderem przystrojonym w uszy Myszki Miki. Do tego może nie dojdzie, ale czy wielkim zaskoczeniem będzie, gdy w uniwersum Star wars pojawią się Obcy lub Predator? Czy trudno sobie wyobrazić, że rodzina Skywalkerów spotyka Thora albo agentów tworzących Archiwum X? Wierni fani odpowiedzą, że trudno, że to byłaby zbrodnia, profanacja i nie poszliby do kina nawet, gdyby im zapłacono. Sęk w tym, że to nie będą produkcje skierowane do fanów, lecz do masowego odbiorcy. Miliony ludzi w niedzielne popołudnie chętnie zobaczy, jak Homer Simpson zmaga się z Imperium, nabija się z Kapitana Ameryki i próbuje przetrwać w kolejnej edycji Prison Break. Pomagają mu w tym Indiana Jones i Simba.

Producenci, scenarzyści i księgowi pewnie siedzą już przy stole, na którym te puzzle są układne, zastanawiają się, jak to połączyć, by zarobić jak najwięcej, ale jednocześnie nie przesadzić. By temat żył w miarę długo, najlepiej przez kilkanaście, może nawet kilkadziesiąt lat, lecz przynosił solidne zyski nie raz na dekadę, lecz co 2-3 lata. Zainwestowane miliardy muszą się przecież zwracać, Bob Iger nie dostał solidnej premii tylko za to, że powiększył rodzinę koncernu Disney. Zgadywanki polegające na podawaniu najdziwniejszych duetów czy nawet całych ekip, jakie mogą w przyszłości powstać pod tym parasolem, mogą być najlepszą zabawą nadchodzących lat. A wszystko zaczęło się od niepozornej myszy...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu