Podział na notebooki biznesowe i konsumenckie pojawia się od czasu do czasu w dyskusjach. Często bywa on mylony z rozróżnieniem na laptopy do pracy i rozrywki. Chciałbym podzielić się swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniami w tym temacie. Będą się one z pewnością różnić od większości informacji znalezionych w sieci.
Przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że do pracy nie jest konieczny laptop biznesowy. Podobnie jak nie jest powiedziane, że sprzęt profesjonalny nie nadaje się do rozrywki. Podział na notebooki biznesowe i konsumenckie dotyczy więc raczej oferty producentów niż preferencji użytkowników.
Wyznaczenie granic pomiędzy omawianymi klasami jest trudne, lecz nie niemożliwe. Kiedyś wszelkie nowinki techniczne pojawiały się najpierw w zastosowaniach profesjonalnych, a dopiero później stawały się dostępne dla ludzi. Od dobrych paru lat widać jednak przenikanie się tych segmentów. Spróbujmy wskazać różnice, z naciskiem, na cechy sprzętu biznesowego. Przy jednoczesnym zastrzeżeniu, że biznesowy nie oznacza automatycznie lepszy.
Widać to już od samego początku. Laptopy biznesowe zazwyczaj uchodzą za droższe od modeli konsumenckich. Jest to prawdą, gdy porównujemy, jakiej klasy podzespoły (procesor, grafika itd.) zyskujemy w danej cenie. Ale w sprzęcie tego typu stosunek ceny do tego najbardziej widocznego na papierze wyposażenia nie jest najistotniejszym elementem. Mają one za to wiele cech, których wymagają duże korporacje, ale mogą się okazać przydatne również przeciętnemu użytkownikowi.
Są różnice w oprogramowaniu
Zacznijmy od tego, że na najbardziej podstawowym poziomie rozróżnikiem jest wersja systemu operacyjnego Windows. O ile ktoś nie pracuje z Linuxem czy innym systemem, w sprzęcie do pracy znajdzie Windows 10 w wersji Pro a nie Home. Może też liczyć na to, że oprócz systemu nie znajdzie preinstalowanego bloatware, śmieciowych aplikacji, często w wersji testowej. Tylko niezbędne programy narzędziowe. Firmy kupujące więcej laptopów naraz mogą sobie nawet zażyczyć wgranie specjalnie przygotowanych obrazów systemu.
Ale jedną z najważniejszych różnic jest też podejście do wsparcia posprzedażowego nabywcy takiego laptopa. Niewiele osób wie, że chociaż podstawowa gwarancja może być taka sama, to notebooki z serii biznesowej i konsumenckiej tego samego producenta mogą wędrować do różnych serwisów różniących się poziomem obsługi. Wiem, to niesprawiedliwe, ale tak się niestety zdarzało już nie raz. Poza tym, do laptopa biznesowego możemy sobie dokupić rozszerzenie gwarancji
Celowo nie użyłem tu określenia wydłużenie, gdyż zakres oferowanych usług jest bardzo szeroki. W niższych modelach gwarancja może być wydłużona z roku do trzech lat, podczas gdy w maszynach z wyższej półki już w standardzie możemy mieć te trzy lata ochrony, a dodatkowe pakiety mogą ją wydłużyć o kolejny rok lub dwa. Pięć lat gwarancji na laptopa brzmi naprawdę poważnie. A dodajmy do tego takie funkcje jak naprawa u klienta i gwarantowany czas naprawy. Oferując tzw On-Site NBD, producent zobowiązuje się, że przyśle technika do ciebie do domu czy pracy, a czas reakcji powinien się zamknąć w 24 godzinach (Next Business Day). Z długiej listy dodatkowych usług wymieńmy jeszcze chociażby ubezpieczenie od przypadkowego uszkodzenia, czy możliwość zachowania dysku, gdy komputer jest wysyłany na serwis.
Warto też zwrócić uwagę, że nie należy usług producentów mylić z ubezpieczeniami oferowanymi przez firmy zewnętrzne. Te ostatnie wychodzą zazwyczaj zdecydowanie drożej, przy jednoczesnym obwarowaniu usług licznymi wyłączeniami odpowiedzialności.
Różnice, których nie widać
Z tym, że na laptopy biznesowe udziela się długiej gwarancji, która może obejmować serwis w terenie, wiąże się szereg dodatkowych korzyści. Przede wszystkim, jeżeli chcemy sami dokonać naprawy takiego laptopa, mamy większe szanse na zdobycie części. Notebooka konsumenckiego czasem nawet autoryzowany serwis wymienia na nowego po pół roku w związku z brakiem możliwości naprawy. W sprzęcie biznesowym są szanse na przywrócenie go do używalności nawet po wielu latach. Możliwość naprawy u klienta oznacza też, że laptopa biznesowego łatwiej rozkręcić i ma on bardziej dokładną dokumentację techniczną. Ta reguła wciąż obowiązuje, chociaż traci na sile, od kiedy pojawiły się smukłe ultrabooki. W nich coraz więcej części jest przylutowanych na stałe.
Długa gwarancja idzie w parze z dłuższą obecnością na rynku. Firmy kupujące dużo komputerów nie wdrażają ich wszystkich do pracy jednocześnie, muszą więc mieć wiedzę, przez jaki okres dany model będzie dostępny. Nie zrobi ci to różnicy, jeżeli zmieniasz sprzęty jak rękawiczki. Ale gdy znajomemu spodoba się twój nowy komputer i będzie on biznesowy, są większe szanse na to, że można go jeszcze kupić.
Oferując atrakcyjną ochronę serwisową, producent powinien być też pewien niezawodności swoich maszyn. Możemy więc zauważyć wykorzystanie wysokiej jakości materiałów, nie tylko aluminium, ale i magnezu czy kompozytów. Wiele zależy od tego, jakiej klasy sprzęt wybieramy, ale sprzęt biznesowy jest bardziej nastawiony na solidność. Jest ona potwierdzana testami laboratoryjnymi i odpowiednimi certyfikatami. Podczas gdy w laptopie konsumenckim czasem nieśmiało wspomina się o odporności na zachlapanie klawiatury, niejeden model biznesowy wytrzyma zalanie. A nadmiar cieczy odprowadzą odpowiednie kanaliki odpływowe.
Nie zawsze potrzebne dodatki
Sama klawiatura też często okazuje się lepsza w laptopie biznesowym. Mniej się ugina, ma powierzchnię bardziej odporną na ścieranie i oferuje głębszy, soczystszy skok klawiszy. Na jej środku czasem znajdzie się trackpoint, manipulator, który dla wielu wydaje się wygodniejszy nawet od myszki. Zresztą lista wyposażenia, które można spotkać tylko w notebookach biznesowych jest zdecydowanie dłuższa. Każdy producent stara się dodać coś od siebie.
Część tych dodatków dotyczy bezpieczeństwa. Jeżeli moduł TPM, samoszyfrujący dysk czy czytnik linii papilarnych już się spopularyzowały, to np. czytnik układu naczyń krwionośnych brzmi groźnie. Ta wymyślona przez Fujitsu funkcja jest bardziej niezawodna i bezpieczna niż odcisk palca. Ponoć niedługo ma być wdrożona w ministerstwie cyfryzacji. Na przykładzie tego dodatkowego wyposażenia widać jednak, że w laptopach biznesowych otrzymujemy sporo dodatków, z których nigdy nie skorzystamy. Konia z rzędem temu, kto nie pracuje w dużej firmie, a używa czytnika kart inteligentnych. Można powiedzieć, że jest to nadbagaż, który jest „w pakiecie” i podbija cenę.
Cechą charakterystyczną laptopów biznesowych jest też inny zestaw portów. Wymogi firm sprawiają, że tu z większymi oporami rezygnuje się z takich opcji jak gniazdo VGA do analogowego przesyłania obrazu czy RJ-45, by można się było podłączyć do sieci za pomocą kabla. Zainteresuje cię to, jeśli masz starszy osprzęt, który chciałbyś podłączyć bez przejściówek. Chociaż coraz więcej laptopów przerzuca się na USB typu C i Thunderbolt 3, wciąż widać różnicę w dostępnych wyjściach obrazu. Notebooki konsumenckie w pierwszej kolejności posiadają popularne HDMI, podczas gdy ich biznesowi kuzyni częściej będą wykorzystywać dający większe możliwości Display Port. Fajną opcją jest też możliwość podpięcia przez specjalne złącze stacji dokującej. Uwalnia ona od potrzeby podpinania wielu peryferiów gdy przenosimy komputer między np. domem a biurem. Pozwala też zapanować nad plątaniną kabli na biurku.
Z multimediami czasem na bakier
Jednocześnie z ręką na sercu muszę przyznać, że w sprzęcie biznesowym często olewany bywa temat multimedialności. To w laptopach biznesowych było mi dane usłyszeć jedne z najgorszych głośników, z jakimi miałem do czynienia. Dobrze, że lepiej jest z wyświetlaczami. Kiedyś laptopa do pracy odróżniało się po matowej matrycy, pozwalającej pracować w niekorzystnym oświetleniu. Ta reguła straciła na mocy, ale też nadal w pewnym stopniu obowiązuje. Jednocześnie najlepsze matryce w laptopach, takie jak HP DreamColor pozwalają chociaż spróbować profesjonalnej pracy z obrazem. W sprzęcie multimedialnym też będą ładnie świecące ekrany, ale będą one dawały mniejsze możliwości w zakresie kalibracji. Ciekawą opcją jest też oferowany w wybranych modelach HP wyświetlacz z wbudowanym filtrem prywatności Sure View. Jeden przycisk na ekranie wystarczy do tego, by wyświetlane na nim treści przestały być widoczne dla osób chcących zajrzeć użytkownikowi takiego sprzętu przez ramię.
Na początku wspomniałem o podzespołach. Dla podstawowych modeli nie różnią się one na rynku profesjonalnym i konsumenckim. Ale im wyższa półka sprzętu, tym więcej niuansów. Pojawiają się procesory z obsługą dodatkowych technologii, takich jak Intel vPro, procesory Xeon obsługujące m.in. pamięć z korekcją błędów ECC. A dla grafików mobilne stacje robocze mają też karty graficzne takie jak NVIDIA Quadro. W notebooku biznesowym mamy większe szanse na dobrej jakości kartę sieci bezprzewodowej, stabilnie działającą, o dużym zasięgu. Zanim Microsoft ogłosił program „Always Connected PC”, właściwie tylko w modelach biznesowych można było spotkać wbudowany modem 3G/LTE.
Chociaż są wyjątki od reguły i może się to wydawać dziwne, w laptopach biznesowych kładzie się większy nacisk na to by układ chłodzenia miał odpowiednią wydajność. Są więc spore szanse na to, że taki notebook będzie pracował cicho, a jego obudowa nie nagrzeje się przy tym zbytnio. Sprawne chłodzenie oznacza też, że komputer pracuje sprawnie i stabilnie, zamiast raczyć nas zacięciami i restartami.
Chciałby się powiedzieć, że laptopy biznesowe pracują dłużej na baterii, nie jest to prawdą. Tu wiele zależy od konkretnego modelu. Do niedawna wyróżnikiem mogła być łatwa wymiana baterii, ale i ta granica powoli się zaciera. Wciąż jednak można spotkać rozwiązania takie jak Power Bridge Lenovo. Dwie baterie, wbudowana i zewnętrzna, pozwalają na wymianę akumulatora bez wyłączania laptopa.
Podsumowanie
Zdaję sobie sprawę, że większość nabywców laptopów nie ma ochoty dopłacać do opisywanych tu funkcjonalności. Zresztą, jeżeli dokonają zakupu w elektromarkecie, pewnie trudno będzie tam spotkać jakikolwiek model biznesowy. Jednak już sama solidność i niezawodność takich laptopów sprawia, że cieszą się one dużą popularnością nie tylko wśród firm. Przeciętny nabywca, zamiast rozbijać bank na pachnącą świeżością, będzie wolał jednak poszukać tańszego sprzętu z poleasingowego czy z outletu. To już jednak temat na osobny, pewnie równie obszerny artykuł. Ja ze swojej strony mogę powiedzieć, że nie żałuję ani złotówki wydanej na laptopa z biznesowej rodziny. Ale jednocześnie jestem w stanie zrozumieć osobę, która będzie kierować się jedynie modelem zastosowanej karty graficznej i ceną. Nie każdy będzie roztrząsał każdy detal ,często niewidoczny w konfiguracji. Mam jednak nadzieję, że powyższy (wciąż niepełny) opis, pozwoli niektórym zrozumieć, co tak naprawdę oznacza podział na notebooki biznesowe i konsumenckie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu