Nauka

Czym dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej skończą się geopolityczne zapasy?

Krzysztof Kurdyła
Czym dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej skończą się geopolityczne zapasy?
Reklama

Wyścig kosmiczny, którego świadkami w ostatnich latach jesteśmy, wraz z dynamicznymi zmianami geopolitycznymi, wszedł w nową fazę. Dwaj głównie gracze, Stany Zjednoczone i Chiny coraz wyraźniej prężą muskuły, Europa stara się balansować tak, aby móc korzystać ze współpracy i z jednymi i drugimi. Najgorzej przedstawia się sprawa Rosji, próbującej wciąż odgrywać rolę trzeciego kosmicznego mocarstwa. Kraj ten tak z przyczyn politycznych, jak i ekonomicznych zaczyna mieć jednak z tą grą coraz większe problemy. Do tego geopolityczne awanturnictwo powoduje, że zaczyna komplikować się sytuacja międzynarodowych projektów naukowych, w których Rosja współpartycypuje. Ofiarą tego wszystkiego może paść Międzynarodowa Stacja Kosmiczna.

Z nieba do...

Rosja, która odziedziczyła większą część kosmicznego przemysłu po Związku Radzieckim, przez pewien czas była w zakresie lotów załogowych prawie monopolistą. Zamknięcie programu wahadłowców i ślimaczenie się nowych amerykańskich programów spowodowały, że Stany na dość długi czas straciły  zdolność wynoszenia ludzi w kosmos.

Reklama

Dzięki temu sporą część ruchu na ISS wpadła w ręce Rosji i nawet atak na Ukrainę nie zdołał tego zmienić. Wspomniane wydarzenie ochłodziło jednak mocno relacje tego kraju z Zachodem, który nałożył na Rosję cały szereg sankcji. Rosja w tym czasie zaczęła zacieśniać za to współpracę z Chinami, które z kolei weszły w geopolityczny konflikt ze Stanami.

Jednocześnie zarówno w Stanach, jak i Chinach nastąpił gwałtowny rozwój programów kosmicznych, w Stanach napędzanych przez nowy sektor prywatny ze SpaceX na czele. Ukoronowaniem tego procesu było wysłanie astronautów na ISS przy użyciu kapsuły Crew Dragon. SpaceX i inne firmy wypchnęły też Roskosmos w dużym stopniu z rynku komercyjnego.

Na współpracy z Zachodem rysy stawały się coraz wyraźniejsze, a współpraca z Chinami coraz głębsza. Najpoważniejszym projektem, który oba kraje mają wspólnie zrealizować, ma być budowa stałej bazy badawczej na powierzchni Księżyca. Projekt, który z punktu widzenia astropolityki na pewno nie jest w smak Amerykanom i promowanemu przez nich Artemis Accords.

Ten rodzący się podział na dwa wrogie bloki wywołał szereg pytań o dalsze losy największego kosmicznego projektu, jaki ludziom udało się dotąd zrealizować w kosmosie, czyli starzejącej się Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Amerykanie i inni „udziałowcy” chcieliby przedłużyć misję ISS nawet do początku lat 30-tych, ale pomimo uniezależnienia się w sporym zakresie od Roskosmosu, bez tego kraju, będącego twórcą sporej części modułów może to nie być najprostsze zadanie.

Mniej Międzynarodowa?

Pytania stały się tym głośniejsze, że relacje Stanów Zjednoczonych tak z Rosją, jak i Chinami ciągle się pogarszają. Co więcej, Rosjanie dla swoich badań mogą mieć dość szybko alternatywę, w ciągu najbliższych dwu lat Chiny zamierzają zbudować na LEO własną stację kosmiczną Tiangong. Rosja, już jako junior-partner dla niegdysiejszego ucznia, nie powinna z dostępnem do niej mieć większych problemów.

Rosjanie ogłosili jednak niedawno, że do 2025 r. wycofają się z ISS i sami zbudują następcę Mira. Oświadczenie zostało dość szybko odwołane. Być może ktoś uświadomił decydentom, że budowa nowej stacji dla Rosji w tym czasie może nie być możliwa. Jest jednak też taka możliwość, że puszczenie tego w „eter” jest formą nacisku na Stany, bądź Chiny, mające pozwolić Rosji coś ugrać.

Sytuacji nie poprawia też sam bohater tego artykułu, stacja miała ostatnio sporo problemów technicznych i jej stan nie jest od końca jasny. Żeby było zabawniej, w połowie roku powinien zostać wyniesiony i dołączony do niej, przygotowany przez Roskosmos, ale trapiony przez lata problemami technicznymi, ostatni moduł laboratoryjny, „Nauka”.

Reklama

Wszystko płynie...

Tymczasem sytuację może w najbliższym czasie drastycznie skomplikować geopolityczna rozgrywka na powierzchni Ziemi i to mająca miejsce całkiem niedaleko naszych granic. Putin skoncentrował przy granicy ukraińskiej ogromną ilość wojska, Białoruś prawdopodobnie ostatecznie odda się w ręce Moskwy, gdzieś w gułagu umiera Navalny, a Amerykanie już ogłosili nałożenie na Rosję kolejnych sankcji.

To powoduje, że i tak złe stosunki napinają się jeszcze bardziej. Jeśli Rosja w jakiś sposób przegnie, dalsza współpraca może przestać być w ogólne możliwa. To może oznaczać, że prawdziwe kłopoty stacji dopiero się zaczynają, a ich skala może być znacznie większa, niż się dzisiaj zakłada. Z wielu względów, nie tylko naukowych, miejmy nadzieję, że do tego jednak nie dojdzie.

Reklama

Źrodła: [1]

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama