Festiwal zakupów trwa w najlepsze, szybkim krokiem zbliżamy się do 6 grudnia, a potem Świąt Bożego Narodzenia i Sylwestra - sklepy czekają na ten sezon przez cały rok. Jednocześnie jesteśmy już po dniach promocji i wyprzedaży, które przyszły do nas zza Oceanu: Black Friday i Cyber Monday. Niektórzy powiedzą, że te wydarzenia są u nas na siłę rozpowszechniane, ale większości klientów chyba to nie przeszkadza: jeśli jest okazja, by kupić coś taniej, korzysta się z tego. Jednym z ciekawszych trendów jest zanikanie kolejek przed sklepami w czasie tego zakupowego szału.
Czarny Piątek skusił Polaków - niektóre sklepy tego nie wytrzymały
Czarny Piątek, czyli święto zakupów, które przywędrowało do nas zza Oceanu, zmienia swoją formułę. Jeszcze kilka lat temu tłumy szturmowały tego dnia sklepy stacjonarne (nocą lub o świcie po święcie Dziękczynienia) i pokazywały to stacje telewizyjne na całym świecie. W pamięć zapadła mi scena sprzed lat, w której Amerykanki walczą o suknie ślubne. Przypominam to sobie za każdym razem, gdy słyszę/czytam, że tylko Polacy dziczeją w supermarketach podczas wyprzedaży czy przy okazji otwarcia nowego dyskontu - to szersze zjawisko. I nie wiem, czy napisać "na szczęście" czy "niestety".
Okazuje się jednak, że w tym roku niektóre sklepy stacjonarne czekała niespodzianka - nie było tłumu gotowego do szturmu, ochrona nie została poturbowana przez ludzi wrzucających do kosza co popadnie. Ludziom znudziły się wyprzedaże? Nie, przenieśli się do Internetu, gdzie też może być nerwowo, ale przynajmniej nie dochodzi do rękoczynów. Przeczytałem wczoraj, że internetowa sprzedaż w USA w Czarny Piatek wzrosła względem minionego roku o ponad 21%, wartość dokonanych tego dnia zakupów wyniosła około 3,3 mld dolarów. Dużo, niektórzy są pod wrażeniem, lecz inni przywołują doniesienia z chińskiego rynku.
Kilka tygodni temu pisałem o chińskim święcie zakupów, Dniu Singla, który nakręca Alibaba. Tam towar za miliard dolarów sprzedano w ciągu pierwszych pięciu minut, w ciągu doby sprzedano towar za blisko 18 mld dolarów. Widać różnicę, prawda? Z jednej strony widać, ale z drugiej trzeba dodać, że w przypadku USA mówimy o Black Friday, a nie jest tajemnicą, że to dłuższa impreza, która startuje jeszcze przed świętem Dziękczynienia i trwa przez kilka dni. Sprzedaż jest rozłożona w czasie.
Ciekawie w tym wszystkim prezentuje się sprzedaż przez kanał mobilny - w USA odpowiadała ona w Black Friaday za około 1/3 transakcji, w przypadku chińskiego giganta smartfony zdominowały zakupy, odpowiadały za 80% sprzedaży. Na takich przykładach świetnie widać różnice w rozwoju technologicznym społeczeństw, historię tego procesu.
Napisałem o USA i Chinach, a jak sprawa wygląd w przypadku Polski? Temat sztucznie nakręcany? Może i tak, ale Polacy nie ignorowali wyprzedaży i promocji, w Czarny Piątek zakupy w Sieci mogło zrobić ponad 35% polskich internautów. Rodzimy e-commerce pewnie na to czekał i przygotowywał oferty wcześniej, ale niektórzy nie przewidzieli, że ruch będzie aż tak duży (a rósł nawet o kilkaset procent).
– Przeanalizowaliśmy statystyki ruchu naszych klientów z branży e-commerce i rzeczywiście w czasie Czarnego Piątku zwiększył się on zarówno względem poprzedniego dnia, jak i minionego piątku. W przypadku niektórych e-sklepów znacząco: jedna z największych polskich sieci księgarń odnotowała 83% wzrost ruchu względem dnia poprzedniego i ponad 150% w porównaniu do piątku tydzień wcześniej. Z kolei jedna z największych polskich sieci sklepów RTV AGD zanotowała aż trzykrotnie zwiększony ruch. By zapobiec ewentualnym przerwom w dostępie do e-sklepu, natychmiast uruchomiliśmy dodatkowe serwery dedykowane – opowiada Ewelina Hryszkiewicz z Atmana, operatora krajowej sieci światłowodowej i polskiego lidera rynku data center.
W efekcie przyrostu ruchu niektóre strony nie wytrzymały obciążenia, zamiast podkręcania obrotów był wstyd i niezadowoleni klienci, którzy wylewali żale w mediach społecznościowych. Nawet w komentarzach pod naszymi wpisami pojawiały się informacje o tym, że jakaś strona padła przy okazji Black Friday. Klęska urodzaju. Ciekawy przypadek, gdy pada się ofiarą własnego marketingu: najpierw dłuższe przygotowania, a potem zamiast liczenia zysków, naprawianie tego, co przyniosła nieudana akcja. Trudno przy tym stwierdzić, czy te lekcje zostaną wykorzystane w przyszłości. Z jednej strony ktoś się przejechał i zapamięta to, ale z drugiej strony do gry przyłączą się inni, często mniej doświadczeni. A i ruch będzie rósł, więc przygotowywanie się pod kątem wydarzeń sprzed roku może nie wystarczyć. Wbrew pozorom, im bardziej Czarny Piątek będzie u nas zyskiwał na popularności, tym większych wpadek możemy być świadkami...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu