Felietony

Coraz mniej Free w Free2Play a coraz więcej FuckYou2Pay

Grzegorz Marczak

Rocznik 74. Pasjonat nowych technologii, kibic wsz...

22

Komisja europejska twierdzi, że zastosowanie modelu freemium czy też Free2Play w aplikacjach mobilnych nie oznacza, że produkty są darmowe i takie ich opisywanie wprowadza klientów w błąd. I wiecie co? W tym względzie absolutnie ich popieram. Fakt, że pobranie gry jest darmowe nie oznacza że gra...

Komisja europejska twierdzi, że zastosowanie modelu freemium czy też Free2Play w aplikacjach mobilnych nie oznacza, że produkty są darmowe i takie ich opisywanie wprowadza klientów w błąd. I wiecie co? W tym względzie absolutnie ich popieram.

Fakt, że pobranie gry jest darmowe nie oznacza że gra się za darmo. Mam z tym problemem do czynienia praktycznie codziennie kiedy mój młodszy syn skuszony przepięknymi grafikami darmowej gry prosi mnie o jej pobranie ze sklepu.

Widzę też jak szybko takie gry lądują potem w koszu ponieważ praktycznie nie da się w nie grać bez dokonania zakupów wewnątrz aplikacji. To jednak nic, ostatnio bowiem pobrałem aplikacje która miała jeden poziom, następny był już za pieniądze i koniec kropka. Nie było mechanizmów pozwalających w jakikolwiek inny sposób odblokować kolejny level. Na tego typu tytuły powinna być osobna kategoria nazywana FuckYou2Pay.

Trudno tego typu produkcje nazwać grami, a korzystanie z nich przyjemnością - to raczej jest polowanie na frajerów których niestety twórcy łowią coraz częściej w wśród dzieci. W grach dla najmłodszych tak zwany F2P jest wręcz odrażający, kiedy dziecko wciągnie się już w dany tytuł nagle okazuje się, że na przykład główny bohater teraz przez 4h jest niedostępny bo "rośnie", ale jak kupić walutę to będziesz drogie dziecko mogło grać już za minutę.

Definicja F2P według Wikipedia:

System F2P polega na kupowaniu poprzez tzw. mikrotransakcje opcjonalnych dodatków do gier, w sytuacji gdy znaczna część świata gry, rozgrywki czy fabuły jest darmowa. Dodatkami tymi mogą być też różnorakie przedmioty czy umiejętności, pomagające w dalszej grze lub ją usprawniające.

Sam mechanizm Free2Play nie jest czymś co należało by piętnować, na uwagę natomiast zasługuje jego implementacje. Gdzie poza kilkoma dobrymi przykładami mamy setki przykładów gdzie twórcy gier po prostu nadużywają etykietki free i możliwości umieszczenia gier w tej kategorii.

Z tandetą i naciągaczami nie radzą sobie przede wszystkim sklepy z aplikacjami, a ostatnie cyrki z podróbkami gry Flappy Birds pokazują że nie radzą sobie praktycznie z niczym. Sam proces wsparcia czy też reklamacji też praktycznie nie istnieje - wie o tym każdy kto kiedyś próbował cokolwiek zareklamować. Osobiście kiedyś naciąłem się na "grę" która była tak naprawdę "animowanym pdf-em". Fakt ten można było wyczytać dopiero z opisu. Moja reklamacja tak jak i wiele innych nigdy nie doczekała się odpowiedzi ze strony App Storu a "gra" dostępna była w sklepie jeszcze przez długie miesiące.

Gdyby Komisji Europejskiej udało się przekwalifikować gry typu free2play jako płatne byłby to z pewnością cios dla developerów (a warto też pamiętać o tym, że mówimy tutaj o rynku wartym dziesiątki miliardów dolarów). Free2play ma bowiem sens jeśli nabiera się odpowiedniej skali, a skalę tę zyskuję się między innymi przez fakt, że aplikacja opisywana jest wszędzie jako darmowa.

Mimo wszystko trochę to smutne, że tak dobry model jak Free2Play został przez małych wyrobników i internetowych cinkciarz wykorzystany w taki sposób, że dziś myślimy o nim jak o naciąganiu ludzi na pieniądze a nie ciekawym sposobie na zarabianie pieniędzy na dobrych produktach. Jeszcze niedawno bowiem aby zarobić na grze F2P trzeba było wykazać się jakością, grywalnością itp. Dziś wielu developerów szuka łatwych sposób na to jak ominą te elementy i nadal sporo zarobić.

Niestety winę za to ponoszą moim zdaniem głównie produkcje mobilne (których jest po prostu więcej), gdzie zjawisko naciągania na definicję "free" jest coraz bardziej powszechne (nawet przez duże i znane marki). Co gorsza tego typu produkcje w których tak zwany F2P sprowadza się do FuckYou2Pay są promowane przez sklepy - głównie w sytuacjach kiedy za taką grą stoi duży producent.

Nie mam też złudzeń co do tego, że walka Komisji Europejskiej zakończy się fiaskiem. Jakiekolwiek prawo czy regulacje ustanowią będą one respektowane tylko na terenie Unii a "świat aplikacji" jest przecież olbrzymi i nie ograniczony.

Problem natomiast został słusznie wyeksponowany i uważam, że ci developerzy którzy tworzą prawdziwe gry free2play powinni się nim zająć jeśli nie poprzez uświadamianie użytkowników to może poprzez wpłynięcie na sklepy z aplikacjami i wspólne wypracowanie lepszych standardów jeśli chodzi o weryfikacje aplikacji z tej kategorii (i przenoszenie tych które nie spełniają definicji to kategorii płatnych). Oczywiście musi być wola do takich działań z drugiej strony - w co osobiście wątpię ponieważ to główni beneficjenci obecnej sytuacji.

Na koniec warto też przypomnieć sobie co oznacza dobre free2play na desktopie. Polecam nasze zestawienie dobrych gier z tej kategorii.

Zapytałem dwie firmy zajmujące się zawodowo aplikacjami mobilny co sądzą o całym pomyśle Komisji w związku z Free2Play, oto co odpowiedzieli :

Wojtek Ozimek, one2tribe

Postulat, żeby inaczej nazywać gry "free to play" jest słuszny. Obecnie przyjęta nazwa jest terminem "zwyczajowym" i może wprowadzać klientów w błąd. Im szybciej branża sobie z tym poradzi, tym lepiej dla branży (w dłuższej perspektywie).

Tym bardziej, że najwięcej na "free to play" zarabia się nie na klientach "okazjonalnych", którzy "kliknęli przez pomyłkę", ale na klientach o dużym LTV (LifeTime Value). A Ci są zazwyczaj świadomi i zostają z nami na dłużej. Im więcej takich świadomych, pozostających na dłużej klientów, tym większa wartość samego rynku.

Sam model FTP, sprzedaż premium itp. jest raczej już wpisany w kierunek branży growej, zwłaszcza w kontekście mobile i sieci społecznościowych. Tak już będzie. Tym bardziej warto wprowadzić pewne zasady

Tomasz Wożniak, Future Mind :

Gry rozliczane w tym modelu to olbrzymi biznes, mający swój początek wśród popularnych tytułów “przeglądarkowych”, które później z sukcesem migrowały do sieci społecznościowych i są tam do dziś, choć ich zyski systematycznie spadają.
Również w branży mobilnej, od czasu wprowadzenia In-App Pucharse, ewoluują sposoby zarabiania na aplikacjach.
Model oparty na jednorazowej płatności przestaje być stosowany, szczególnie w grach. Olbrzymie potencjalne przychody z opłat osadzanych w kolejnych etapach rozgrywki, kuszą deweloperów.

Naturalne dla nich stało się konstruowanie postępu w grze i kolejnych poziomów trudności, w taki sposób aby zakup dodatkowych elementów był nieunikniony. Odpowiednie wyważenie momentu, w którym gracz będzie bardziej zdeterminowany, by wydać kolejne pieniądze niż zrezygnować z postępu w grze, jest tutaj kluczem do sukcesu ale może stanowić pole do nadużyć ze strony dewelopera.

Miło więc widzieć że Unia Europejska zwraca uwagę na ten rosnący problem, warto jednak by ewentualne ograniczenia były wprowadzone w ramach konsultacji ze wszystkim stronami, w tym deweloperami.

Budżety gier mobilnych coraz bardziej zbliżają się do tytułów konsolowych, dlatego drastyczne ograniczenie sposobu zarabiania odbiło by się nie tylko na samych studiach produkcyjnych ale i na jakości wydawanych przez nie tytułów.

Obrazek pochodzi z wellgosh.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu