Powrót bohaterów kultowego "Karate Kid" z pewnością zachęci fanów do obejrzenia Cobra Kai. Nowy, świetny serial o tematyce karate, to bardzo dobry sposób na spędzenie wolnego czasu. Warto go obejrzeć i sprawdzić co słychać u mistrzów 30 lat później.
Recenzja "Cobra Kai" - przywraca wspomnienia z "Karate Kid" i wywraca ten świat do góry nogami
Kontynuacja "Karate Kid", hitu z lat 80.
Tytuł serialu pochodzi naturalnie od nazwy szkoły karate, w której uczniem był Johnny Lawrence (Wiliam Zabka). Dziś, trzy dekady później wszystko wygląda zgoła inaczej. Porażka w finałowej walce z Danielem LaRsso (Ralph Macchio) najwyraźniej rzutowała na wszystkie pozostałe aspekty życia Johnny'ego, który obecnie nie radzi sobie zbyt dobrze. Odcina się od wszystkich, żyje bardzo skromnie i nie oczekuje od życia niczego więcej. Jego zupełnym przeciwieństwem jest LaRusso - właściciela kilku salonów i serwisów samochodowych, człowieka sukcesu z pięknym domem i idealną rodziną. Ale tylko na pozór, bo w każdym perfekcyjnym obrazku można znaleźć uchybienia - trzeba się tylko mu dobrze przyjrzeć.
Obydwu bohaterów zastajemy w opisanej powyżej sytuacji, ale lada moment wiele może się zmienić. Lawrence dostrzega, że brak Cobra Kai w jego życiu przyczynił się do serii porażek i postanawia to zmienić. Przyczynia się do tego jego nowy, młody sąsiad, który potrzebuje nauczyciela karate. Johnny nie ma ochoty nim zostać, ale staje się jego sensei. Zakłada dojo Cobra Kai.
Oczywiście w serialu jest całe mnóstwo zbiegów okoliczności, których konsekwencjami są dalsze działania głównych bohaterów (głownie Johnny'ego), ale bardzo łatwo przymyka się oko na takie skróty. Seria będąca jednym z pierwszych oryginalnych tytułów YouTube Red nie wieje taniością - ani pod względem fabularnym, ani realizacyjnym. Jest mnóstwo klisz, bardzo dużo, ale do tego przyzwyczaił nas "Karate Kid" z 1984 roku - ta opowieść opiera się na ogranych schematach, ale ma w sobie ten urok, to coś, co zachęca do dalszego oglądania. O ile Macchio wypada na ekranie tak samo, jak te trzydzieści lat temu (odrobinę drętwo), o tyle Zabka najwyraźniej sam potrzebował tej roli, bo ewidentnie widać, że podoba mu się ta konwencja i pomysł na jego postać. Niektóre odzywki wydają się wręcz naturalne dla aktora - nie sądziłem, że wypadnie tak świetnie.
Historia w "Cobra Kai" delikatnie przypomina tę z "Karate Kid", ale tym razem role zostają odwrócone. To Johnny postanawia teraz nauczać karate nękanych nerdów i geeków, podczas gdy LaRusso obraca się w dystyngowanym towarzystwie elit. Postacie nie są tak banalne, jak mogłoby się wydawać - są znacznie bardziej skomplikowane niż wcześniej, o czym można przekonać się na przestrzeni całej serii. Wiele pozostało w nich z przeszłości, ale szmat czasu jaki upłynął odcisnął na nich swoje piętno. Oczywiście Lawrence prowadzi dojo po swojemu, ale jego nauki - "atakuj pierwszy" - nie mają przekładać się na wybuchy agresji, lecz na inne, codzienne sytuacje - na przykład zagadanie do dziewczyny. Powrót dojo Cobra Kai nie podoba się LaRusso, który będzie też musiał zmierzyć się z problemami wewnątrz swojej na pozór idealnej rodziny.
Około półgodzinne odcinki ogląda się szybko, przyjemnie i z uśmiechem na twarzy - czy to z powodu trafionych żartów, czy kolejnego sentymentalnego kawałka. Nie brakuje nawiązań do tych mniej lub bardziej pamiętnych chwil z filmu (bezcenna odpowiedź Lawrence'a na zapytanie ucznia o właściwy sposób mycia okien), co wzbudza pozytywne emocje.
Mam wrażenie, że przy "Cobra Kai" będą świetnie bawić się nie tylko osoby sympatyzujące z "Karate Kid", ale i ci, którzy filmu nie widzieli. Być może nawet zdecydują się zobaczyć prequel do wydarzeń z serialu, bo te historie są tak blisko siebie, jak to tylko możliwe, pomimo, że pokazywane wydarzenia dzieli aż 30 lat.
Dwa z dziesięciu odcinków pierwszego sezonu zobaczycie za darmo na YouTube. Każdy następny kosztuje 6 zł (ze względu na brak subskrypcji YouTube Red w Polsce).
Pierwszy odcinek "Cobra Kai" na YouTube
Drugi odcinek "Cobra Kai"
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu