Felietony

Co się stało, że nagle przestaliśmy dbać o swoją prywatność?

Grzegorz Ułan

Ci z Was, którzy śledzili moje dotychczasowe wpisy...

44

Codziennie dojeżdżam do i z biura komunikacją miejską. Jak nie trudno się domyśleć, wielu z nas pożytkuje ten czas w obcowaniu ze swoim smartfonem. Z zawodowej ciekawości zerkam czasem, co tam oglądacie czy z czego korzystacie i w przeważającej większości muszę stwierdzić, że nie macie oporów przed publicznym odkrywaniem swojej prywatności. Obserwowałem też inne osoby, siedzące obok tych korzystających ze smartfonów, zerkają mimowolnie na ich ekrany.

Co robią? Bez znaczenia czy młodzi czy starsi, oglądają swoje lub swoich znajomych zdjęcia, prowadzą prywatne rozmowy na czatach, kupują, a nawet w skrajnych przypadkach korzystają z bankowości elektronicznej. Nie kryjąc się przy tym zupełnie, oddając się w pełni swoim czynnościom na smartfonach. Nawet nie wiem, czy przychodzi im czasem na myśl, że ktoś stojący nad nimi czy obok może to zobaczyć zupełnie przypadkowo.

Raz dla testów podjąłem się próby sprawdzenia tożsamości jednej dziewczyny siedzącej obok w metrze i rozmawiającej z jakimś znajomym na czacie, bez problemu tylko po jego danych, "namierzyłem" ją z imienia i nazwiska i wielu innych danych, które nawet nie skrywała przed publicznym dostępem.

Co i kiedy się stało, że przestaliśmy dbać o swoją prywatność? Czy naprawdę rozwój technologii zatrzymał u nas myślenie? W ogóle przestaliśmy być uczuleni na tym punkcie. Jak to się stało, że nagle ci, którzy oburzali się na ACTA czy obowiązek podawania prawdziwego imienia i nazwiska na Facebooku, teraz bez problemu dzielą się nim nie tylko w samym serwisie, ale i na ulicy i nie tylko nim, ale i wieloma innymi danymi, które z łatwością można powiązać z daną osobą.

Tak samo jak to robi Google i Facebook i myślę, że to oni są temu winni. Jeszcze przed nimi, przez pierwsze lata ogólnej dostępności internetu w Polsce przyzwyczajeni byliśmy do tego, że sieć jest anonimowa. Korzystaliśmy z czatów na WP pod nickami, na forach pod nickami, a na GG byliśmy tylko numerkiem. Pojawił się Google z Gmailem, na którego ochoczo przystaliśmy, bo było za darmo, mimo warunków jakie Google narzuciło, czyli dajemy ci coś za darmo, ale daj nam swoje dane, byśmy mogli na tym zarobić. Dzięki temu Facebook miał już trochę łatwiej, ale równie ochoczo oddaliśmy im nasze dane, nawyki, zwyczaje zakupowe, to jak spędzamy czas, gdzie, z kim i wiele, wiele innych, które po skorelowaniu ze sobą, dają im pełnie wiedzy o nas samych.

To uśpienie nie jest pozorne, głęboko już w nas to siedzi jako coś naturalnego, dlatego i rządzący nami wykorzystują to już bez wahania. Bez problemu przeszła ustawa antyterrorystyczna już nie ma anonimowych kart prepaid, wszystkie trzeba rejestrować przez okazanie dowodu osobistego, mówimy tu o kilku milionach użytkowników, którzy z różnych względów wybierali takie karty.

Będą kasy online, zrobią centralną bazę rachunków czy, co już bliżej, zdobędą bazę wszystkich płacących za telewizję w Polsce (10 mln gospodarstw domowych w Polsce) i będą wiedzieć to, co już wie o nas Google czy Facebook. Nawet się nie obejrzymy i stracimy resztki prywatności, ogarnięci pełną inwigilacją, nawet nie dostrzeżemy, kiedy to się stało. Trochę to przerażające, ale zrobiliśmy to dla własnej wygody, płacąc za to jednak wysoką cenę.

Photo: Mactrunk/Depositphotos.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu