Świat

Citizen: aplikacja do transmisji ze scen przestępstw kusi twórców niezłymi zarobkami

Kamil Świtalski
Citizen: aplikacja do transmisji ze scen przestępstw kusi twórców niezłymi zarobkami
2

Citizen to niepozorna aplikacja z transmisjami na żywo. Jednak charakter tych transmisji sprawia, że jest ona jedyną w swoim rodzaju.

Sceny zbrodni i wszelkiej maści przestępstw. Podpalenia. Porwania. Wywiady ze wszystkimi osobami, które można spotkać na miejscu (i najbliższej okolicy). Tak w telegraficznym skrócie wyglądają treści, które można oglądać w aplikacji Citizen. Z jednej strony - masakryczne, z drugiej jednak - potrzeba matką wynalazku. A biorąc pod uwagę to, że twórcy aplikacji dobrze płacą (w ofertach pracy mówią o 200-250 dolarów zarobku dziennie), a projekt działa prężnie od kilku lat - zapotrzebowanie na tego treści jest. W ich ogłoszeniu o pracę czytamy:

Musisz być bardzo szybki, nie tylko pod względem transmitowania na żywo w momencie zapewniającym wartość dla użytkowników i wspierają misję aplikacji. Ale także w celu zlokalizowania [osób] i przeprowadzania z nimi wywiadów, które przyczyniają się do [wzbogacenia] transmisji.

Aplikacja miewała swoje problemy (pięć lat temu została wyrzucona z App Store, wtedy ten projekt działał jeszcze pod nazwą Vigilante), bo umówmy się — treści które są tam serwowane mogą budzić wiele obaw, a Apple lubi mieć wszystko pod kontrolą. Obecnie jednak twórcy platformy reklamują ją jako "osobistą sieć bezpieczeństwa" — bo poza reportażami z miejsc przestępstw transmitowanymi na żywo, oprogramowanie bazując na naszej geolokalizacji wysyła także powiadomienia. Skanując metody komunikacji służb - informuje że coś wydarzyło się w okolicy, a wszystkich chcących sobie dorobić ostrzega, by nigdy nie zbliżać się do miejsca przestępca, nie przeszkadzać, nie wchodzić w drogę policji.

Citizen: transmisje z miejsc przestępstw to nie koniec. Aplikacja była już krytykowana za potencjalne "nawoływanie" do samosądów

Według ostatnich raportów - na tę chwilę Citizen ma kilkunastu "reporterów", którzy dbają o unikalne treści dla platformy. Niektórzy są już na tyle rozpoznawalni, że trudno było ich nie skojarzyć, kiedy regularnie prowadzili transmisje z rozmaitych miejsc przestępstw. Póki co jednak Citizen działa tylko w kilku największych miastach Stanów Zjednoczonych — i wspomniane oferty pracy dotyczą tamtejszych aglomeracji. 10-godzinna zmiana w Los Angeles to 250$ dniówki, 8-godzinna w Nowym Jorku - 200$. W rozmowie z The Verge twórcy platformy twierdzą jednak, że treści tworzone przez zatrudnionych "reporterów" stanowią mniej niż 1% wszystkich treści, jakie trafiły na platformę.

Z założenia wszystko co dzieje się na Citizenie jest mało przyjemne, ale jak świat światem — ludzie są ciekawscy, chcą wiedzieć, chcą być na bieżąco. Powody są różne. Nie dalej niż w maju jednak głośno zrobiło się o ofercie 30 tys. dolarów nagrody od CEO aplikacji. Nagroda oferowana była za odnalezienie człowieka, który odpowiedzialny był za podpalenie. Na platformie udostępniono jego wizerunek oraz dane osobowe i zachęcano do "upolowania tego człowieka". Niestety, nie wszystko jest takie proste, jak byśmy chcieli - okazało się, że poszukiwany za pośrednictwem aplikacji mężczyzna był niewinny — ale słowa których używano w poszukiwaniach nie pozostawiały wątpliwości, że to właśnie on odpowiedzialny jest za tragedię. Nietrudno sobie wyobrazić jak tragiczne w skutkach mogły być takie nawoływania.

Aplikacja pełna przestępstw nie chce spoczywać na laurach

W maju pojawił się na łamach Vice artykuł z informacjami, że w niedalekiej przyszłości Citizen może dorobić się własnej ekipy, określanej mianem prywatnej siły bezpieczeństwa, poza tym od jakiegoś czasu na ulicach można spotkać patrole składające się z samochodów oklejonych ich logo. I choć firma twierdzi, że był to tylko pilotaż i nie ma planów ruszenia z tym na poważnie, kto wie, co przyniesie przyszłość...

Źródło: 1, 2, 3

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu