Felietony

Cierpisz na cyfrową amnezję? Ja tak

Maciej Sikorski

Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...

Reklama

Nie lubiłem uczyć się na pamięć. O ile z datami czy wzorami jeszcze jakoś szło, o tyle z dłuższymi partiami tekstu zawsze miałem problem. Dlatego zgrz...

Nie lubiłem uczyć się na pamięć. O ile z datami czy wzorami jeszcze jakoś szło, o tyle z dłuższymi partiami tekstu zawsze miałem problem. Dlatego zgrzytałem zębami, gdy i na studiach musiałem recytować wiersze. Prowadząca zajęcia powtarzała, że to dobre ćwiczenie dla mózgu. Może miała rację. I może warto stosować te metody dzisiaj, gdy smartfon zastępuje człowiekowi pamięć.

Reklama

Trafiłem ostatnio na wyniki badań Kaspersky Lab, które sprawdzało, jak bardzo smartfon, sprzęt mobilny i Internet wpływają na nasz mózg. Chodziło głównie o zapamiętywanie. Okazało się, że zrodziło się zjawisko "cyfrowej amnezji" i szybko ono postępuje. Ludzie mają coraz większe problemy z zapamiętywaniem, przy czym chyba nie zwracają na to uwagi. Rośnie odsetek osób, które nie potrafią podać numeru telefonu do najbliższej rodziny, podobnie jest pewnie z hasłami w Sieci czy kodami PIN. Po porostu wylatują z pamięci. Zwłaszcza, gdy próbuje się je odtworzyć po dłuższej przerwie.

Jeżeli zauważyliście takie zjawisko u siebie, to musicie wiedzieć, że nie jesteście jedyni - problem dotyczy wielu osób. Przyczyną nie jest choroba czy wiek (przynajmniej nie są to jedyne wytłumaczenia): swoje robią też nowe technologie. Człowiek ma mnóstwo danych pod ręką, w smartfonie, może do nich szybko i często wracać. Są po prostu na zawołanie. A Internet daje odpowiedź na każde lub prawie każde pytanie, więc nie zapamiętuje się wielu rzeczy - po co zaśmiecać sobie głowę. Moglibyśmy zatem uznać, że nowinki ułatwiły nam życie i pozwoliły odpocząć od masy raczej niepotrzebnych danych.


Cyfrowa amnezja pewnie nie martwi wielu ludzi. Nie widzą problemu w tym, że nie pamiętają numeru do syna czy żony, bo po prostu nie ma sensu go zapamiętywać. Ale na swoim przykładzie stwierdzam, że zjawisko jest dość nieprzyjemne. Dziesięć lat temu nie miałem większych problemów z podaniem nawet kilkunastu numerów telefonu - do rodziny i znajomych. Kody i hasła szybko wskakiwały do odpowiednich "przegródek", sporo informacji było na zawołanie. Bez smartfonu czy komputera. Po sobie widzę, że wyniki badań nie są wyssane z palca. I trochę martwi mnie to, że za dwie-trzy dekady będę zdany całkowicie na łaskę maszyny.

Jasne, że można z tym walczyć, ćwiczyć pamięć, ale wiadomo, że nowe technologie rozleniwiają. W efekcie będę miał cały cyfrowy świat pod ręką (albo w ręce), wielka wiedza będzie praktycznie na zawołanie, ale jeśli ktoś zabierze mi smartfon albo odetnie od Sieci, to stanę się bezradny. Ktoś stwierdzi, że to problem pierwszego świata i szukanie dziury w całym, lecz nie bagatelizowałbym problemu. Uczenie się na pamięć można uznać za bezcelowe, ale nie deprecjonowałbym samego trenowania pamięci. Kiedyś może się jeszcze przydać i warto o nią dbać.

Źródło informacji oraz grafik: blog.kaspersky.com

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama