Jestem blogerem i najważniejszą rzeczą w internecie jest dla mnie wolność wypowiedzi. Nie lubię być ograniczany przez kogokolwiek. Według wielu z Was ...
Chciałbym, żeby powstała internetowa policja! Dla dobra wolności w sieci!
Bloger na pełen etat, a oprócz tego instruktor har...
Jestem blogerem i najważniejszą rzeczą w internecie jest dla mnie wolność wypowiedzi. Nie lubię być ograniczany przez kogokolwiek. Według wielu z Was napiszę wszystko jeśli zobaczę odpowiednią sumę na koncie, ale prawda jest zupełnie inna. Każdy bloger oczywiście inaczej podchodzi do swojej pracy/hobby, ale ja piszę tylko to czego jestem w 100% pewien i za co mogę wziąć pełną odpowiedzialność.
Jednak nadal jest wiele osób, które nie tylko nie dbają o swój wizerunek w sieci, ale traktują tablicę na facebooku czy komentarze na stronach jak śmietnik, na którym można napisać wszystko. I chciałbym, żeby można było to kontrolować. Chciałbym, żeby odgórnie tego ktoś pilnował, taka internetowa policja...
Zanim jednak przejdziemy do sedna tego wpisu, kilka słów wprowadzenia.
Kiedyś społeczności same się regulowały
W sieci jestem już od dobrych kilkunastu lat i miałem bardzo różne etapy fascynacji oraz podejście do internetu. Jako dzieciak nie wiedziałem kompletnie nic o kreowaniu własnego wizerunku i tym, że kiedyś pracodawca będzie mógł mi powiedzieć: "Nie przyjmę Cię do pracy, bo jako 15-latek obrażałeś na forum wszystkim dookoła jak zwykły gówniarz!". Na szczęście zawsze byłem osobą w miarę rozsądną i nie miałem takich przygód. Jednak nie zawsze byłem idealnym użytkownikiem sieci i pewnie nie raz mógłbym zostać uznany za trolla, ale nigdy nikogo nie obrażałem. A gdybym spróbował to szybko zostałbym upomniany.
Kilkanaście lat temu królowały fora internetowe (wcześniej IRC i czaty, ale nie byłem jakimś zapalonym użytkownikiem tej dwójki) i to tam tworzyło się swój wizerunek, tak jak teraz robi się to na facebooku. Co najmniej na kilku forach byłem aktywnym użytkownikiem, ale najlepiej pamiętam jedno związane z grą Gothic. Wstąpiłem tam do zakonu, pisałem wypracowania na temat handlu bagiennym zielem w krainie Myrtany i miałem masę internetowych przyjaciół. Byłem kimś, ale złamałem regulamin. Nie miałem złych zamiarów, raczej chciałem zrobić głupi kawał, ale złamałem regulamin. Szybko zostałem usunięty ze społeczności i podobnie działo się z osobami, które w jakikolwiek sposób były szkodliwe dla ogółu.
Potem przyszły dla mnie czasy gry Ogame i tam zachowywałem się już lepiej. Bardzo zaangażowałem się w tą społeczność i widziałem od podszewki co wyczyniają niektórzy gracze. Niektórym udawało się balansować na granicy uczciwości miesiącami, inni szybko tracili konta i dostawali trwałe bany. Najbardziej podobała mi się opcja zgłaszania wulgarnych wiadomości, która działała znakomicie. Nie było tam żadnego miejsca na chamstwo i wulgarność. Zarówno forum jak i sama gra to były dobre przykłady panowania nad społecznością.
A teraz przenieśmy do naszych czasów, tylko trochę dalej. Chiny.
Chiński internet – cenzura!
Pisałem Wam już o internecie w Chinach i szczerze polecam zapoznanie się z tym felietonem przed dalszym czytaniem. Teraz chciałbym się zająć tylko jedną ważną rzeczą w Państwie Środka, cenzurą.
Chiński internet jest inny niż nasz i nie skorzystamy tutaj z usług Google czy Facebooka. Mieszkańcy Państwa Środka mają swoje zamienniki i doskonale one się tutaj sprawdzają. Jednak nie można pisać wszystkiego co nam ślina na język przyniesie. Należy się liczyć z tym, że w Chinach krytyka władzy centralnej jest niedozwolona. Można krytykować lokalne oddziały władzy, jednak każdy przekaz negatywny, który trafi do co najmniej 500 osób może okazać się zgubny w skutkach. Możemy za to pójść do więzienia. W Polsce trafienie do tyle osób nie jest wybitnie trudne, a w Chinach śmiem twierdzić, że to kropla w morzu. Internet jest obserwowany i trzeba myśleć zanim się coś wrzuci do sieci. Polecam Wam zapoznanie się z prelekcją chińskiego blogera, który mówił o tym jak to wygląda:
W sieci jesteś katem czy ofiarą?
Teraz sieć jest zupełnie inna i wielu ludzi, szczególnie tych młodych myśli, że może napisać wszystko. Ja nie budzę specjalnie negatywnych emocji, ale również zdarzyło mi się spotkać na swojej internetowej drodze kilka osób, które zwyzywały mnie od najgorszych. Bo pisałem o religii, o polityce lub po prostu o czymkolwiek i uznali, że jestem głupi. A skoro oni tak uznali to musieli zebrać swoje emocje w kwiecistą wiązankę i wysłać ją do mnie. W komentarzu, mailu, prywatnej wiadomości. Stawali się katami, którzy chcieli mnie zniszczyć w internecie. Jednak to jestem ja, mnie to nie rusza, ale co z innymi?
Inni mogą nie być tak odporni na hejt, szczególnie gdy jest to ich pierwsze spotkanie z nim. 13-latka, która dopiero co założyła konto na Facebooku i wrzuciła kilka zdjęć może nie znieść za dobrze tego, że zazdrosny kolega z klasy zwyzywa jej rodzinę do trzech pokoleń wstecz od wykonawczyń najstarszego zawodu świata. Gimnazjalista z problemami emocjonalnymi może nie poradzić sobie zbyt dobrze z serią złośliwych memów o nim tworzonych przez jego "kolegów". To nie są wyssane z palca przypadki, czasem trzeba chwilę poszukać i można spotkać takich ludzi. Katów, którzy czują się bezkarni w internetowym świecie, ponieważ według nich nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za to co mówią. Katów, dla których obrażanie innych to zabawa, którą uskuteczniają czekając na obiad u mamy lub idąc spać tuż po dobranocce. Katów, którzy mają przeważnie więcej problemów ze swoim niż wszyscy ludzie, których obrazili. Katów, którzy łatwo mogą stać się ofiarami.
W sieci łatwo i szybko można z najfajniejszego kolesia na facebooku stać się pośmiewiskiem i kozłem ofiarnym. Każdy z nas na pewno czytał nie raz o internetowych linczach na ludziach, którzy chcieli być sprytniejsi nić cała reszta. Chcieliby być katami, ale trafili na gorszych od siebie i to oni stali się ofiarami. I najgorsze jest to, że nikt nad tym nie panuje. Dopiero masowe ruchy ludzi, którzy zgłaszających dany problem mogą coś zmienić. Na niektórych facebookowych tablicach czy innych stronach można zobaczyć tyle internetowej przemocy, że normalnym ludziom to w głowie się nie mieści. Jestem przeciwny wszystkim linczom, ale nadal, po tylu latach w sieci nie mogę patrzeć jak ktoś wyzywa bogu ducha winna osobę od najgorszych. Dlatego tak bardzo podoba mi się duża część blogosfery.
Blogerzy trzymają za twarz czytelników, ale tylko niektórych!
Gdy zaczynałem pisać nie wiedziałem czy kasowanie negatywnych komentarzy to dobry nawyk. Często sam wchodziłem w polemikę z hejterami. Chciałem się dowiedzieć czemu tak myślą, czemu obrażają innych, czemu tracą czas na zwyzywanie mnie od najgorszych. I zawsze przegrywałem. Tej potyczki po prostu nie da się wygrać, nigdy. W tezie, że tuman sprowadzi Cię do swojego poziomu i pokona doświadczeniem jest sporo prawdy. Często logiczne argumenty nie docierają do innych, a zniżenie się do poziomu hejtera oznacza klęskę.
Dlatego zacząłem kasować. Konstruktywną krytykę zawsze zostawiam, ale musi być kulturalna. Nie ważne jakie ktoś mądre rzeczy napisze to wywalam je od razu jeśli przy okazji obraża mnie lub innych. Wielu blogerów robi podobnie i nie jest to strach przed krytyką, a po prostu rozsądek. Niektórzy z Was mogą mnie nie zrozumieć, ale jak zaczniecie tworzyć coś swojego w sieci to przytakniecie mi z uśmiechem. Kasowanie tumanów to jedyna droga na ich eliminacje. Blogerzy są taka policją na swoich blogach, która pilnuje porządku.
I chciałbym, żeby taka policja była wszędzie!
Zaraz pewnie podniosą się głosy, że to byłby zamach na wolność słowa i politycy wykorzystywaliby taką policję do tępienia nieprzychylnych im ludzi. Możliwe, ja nie jestem za tym. Ale jestem za tym, żeby każdy brał odpowiedzialność za to co mówi na ulicy, w domu jak i w internecie. Jestem za tym, żeby każdy odpowiadał za każdy przejaw skrajnej głupoty w sieci jakiego tylko się dopuści. Jestem za tym, żeby tzw. gimbusom zabierać komputery jeśli kontakt z internetem ma się ograniczać tylko do obrażania innych.
Jestem za tym, że internet był bezpiecznym miejscem dla każdego użytkownika. Dlatego szczerze powiem, że policja internetowa, gdyby oczywiście sprawnie działała i nie nadużywałaby swojej władzy byłaby dobrym pomysłem. Nie chcę w żadnym stopniu ograniczać wolności, ale wolność w sieci nie powinna polegać na tym, że możemy obrażać kogo tylko chcemy. Zdaję sobie sprawę, że takie coś jest aktualnie prawie niewykonalne ze względu na naszą mentalność czy finanse, ale mam nadzieję, że kiedyś się tego doczekamy.
Bo niestety nie wierzę w to, że dorośniemy do świadomego korzystania z internetu...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu