Reklama, w której kanapką z sieci fastfood próbuje się wyjaśnić zmiany zachodzące w prawie, a dotyczące Internetu? Na pierwszy rzut oka to nie może się udać, bo zwyczajnie nie ma sensu. Wystarczy jednak poświęcić niespełna trzy minuty, obejrzeć film przygotowany przez firmę Burger King i można zmienić zdanie. Wiele osób pewnie będzie przy tym drwić z Amerykanów: półgłówki, do których można trafić wyłącznie spotem zawierającym śmieciowe jedzenie. Idę jednak o zakład, że w Polsce wyglądałoby to podobnie. Może właśnie w taki sposób należy tłumaczyć obywatelom skomplikowane tematy?
I śmieszno, i straszno: to Burger King wytłumaczył Amerykanom, czym jest net neutrality
Burger King i net neutrality - to się nie łączy. Chociaż w tym miejscu część osób spyta: co to właściwie jest net neutrality czy też neutralność sieci, jeśli mamy przełożyć na język polski? Temat poruszaliśmy na AW, gdy w USA zmieniano prawo na tym polu. Federalna Komisja Łączności Stanów Zjednoczonych odeszła od zasady, wedle której ludzie mają równy dostęp do zasobów Internetu. Do tej pory dostawcy Internetu nie mogli blokować dostępu do stron lub ograniczać prędkości łącza, jeżeli działały one zgodnie z prawem. Nowe przepisy dają im zdecydowanie większe pole manewru - dostawcy będą mogli zablokować stronę (usługę), ograniczyć do niej dostęp, gdy np. powoduje ona konsumpcję dużej ilości danych. Chcesz normalnego dostępu? Zapłać więcej!
Czy ten przekaz dotarł do wszystkich Amerykanów? Pewnie nie. Czy zrozumieli go ci, którzy usłyszeli o zmianach? Pewnie nie. Z pomocą przyszedł zatem Burger King. Firma pokazała zmiany na przykładzie popularnej kanapki Whopper. Klient nadal może ją kupić w normalnej (niskiej) cenie, ale to oznacza długie czekanie na posiłek (w kontekście Internetu: usługę w gorszej jakości, słabszy transfer danych). Chcesz, by było po staremu? Zapłać więcej! Albo... zdecyduj się na inną kanapkę (w kontekście Internetu: zamiast serwisu Netflix wybierz np. Hulu). Proste? Proste.
I z filmu wynika, że ta lekcja jest skuteczna - ludzie w końcu rozumieją, na czym polega net neutrality, jakie zmiany przepycha FCC. Po obejrzeniu tego materiału sporo osób może przestać bagatelizować temat (zwłaszcza, gdy potem dowiedzą się, że jedną z pierwszych ofiar ograniczeń może być być biznes porno). A czy my, Polacy powinniśmy się śmiać z Amerykanów, którym taką sprawę trzeba tłumaczyć kanapką? Nie sądzę. Jestem przekonany, że gdyby podobne majstrowanie w przepisach zaszło w Polsce/UE, to zdecydowana większość ludzi nie wiedziałaby, o co chodzi. Bo czasem to po prostu trudne kwestie.
Ludzie będą tłumaczyć, że mają pracę, dom, rodzinę, mnóstwo rzeczy na głowie i nie chcą lub nie mogą interesować się wszystkim. Nie ukończyli ekonomii, prawa, administracji, więc niektórych zagadnień nie rozumieją. Dlatego warto używać w takich przypadkach analogii. Dobrym przykładem jest nauczanie matematyki - wielu z nas myśli, że to bardzo skomplikowane zagadnienie, ale w dużej mierze wynika to z niewłaściwego podejścia nauczycieli. Swego czasu furorę w USA robiła książka napisana przez doktor matematyki, która z pozoru trudne zagadnienia przedstawiała z pomocą... gotowania i pieczenia. Podejrzewam, że zdawalność matematyki na maturze w Polsce byłaby większa, gdyby stosowano takie metody w nauczaniu.
Brawa dla firmy Burger King za podjęcie tematu, przyjęcie roli edukatora. Ciekaw jestem, czy będzie to jednorazowa akcja, czy też korporacja pójdzie za ciosem i wykorzysta jeszcze kanapkową analogię? A co z samym net neutrality? Sprawa nie jest przesądzona. Korporacje takie jak AT&T, Comcast czy Verizon będą oczywiście chciały przeforsować zmiany w kraju, ale po drugiej stronie sporu też są mocni zawodnicy: Google i Facebook na pierwszej linii. Zmiany chcą też blokować niektórzy politycy. W Montanie gubernator wprowadził lokalnie net neutrality, tym tropem mogą pójść władze innych stanów. Szykuje się dłuższa batalia...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu