Motoryzacja

BUDD-e, czyli "inteligentny" elektryk od Volkswagena

Maciej Sikorski
BUDD-e, czyli "inteligentny" elektryk od Volkswagena
Reklama

Wiele osób zastanawiało się, co ciekawego na targach CES zaprezentuje Volkswagen. Nie tylko dlatego, że jest to jeden z największych na świecie produc...

Wiele osób zastanawiało się, co ciekawego na targach CES zaprezentuje Volkswagen. Nie tylko dlatego, że jest to jeden z największych na świecie producentów samochodów, a sama impreza przypomina już w niektórych miejscach salony motoryzacyjne z bogatą ofertą pojazdów przyszłości. Niemiecki koncern musiał pokazać, że nie można go skreślać po aferze z fałszowaniem wyników emisji zanieczyszczeń. Firma miała po prostu pokazać, że jest nadal w grze i zamierza zmazać swoje grzechy. To zadanie miał spełnić BUDD-e.

Reklama

Podczas imprezy zorganizowanej w Las Vegas przez VW nie brakowało przeprosin, bicia się w piersi, deklaracji, że korporacja wyciągnęła wnioski z popełnionych błędów. W skrócie: zawiniliśmy, przepraszamy i obiecujemy poprawę. Trzeba mieć na uwadze, że rzecz dzieje się na amerykańskiej ziemi - to tam rozpoczęło się tzw. dieselgate, to tam koncern może zapłacić gigantyczne kary i odszkodowania. Do tego poważnie ucierpiała reputacja firmy, a to mogą wykorzystać amerykańscy konkurenci niemieckiego giganta, by zachęcić klientów do kupowania rodzimych aut.



W takich okolicznościach przyrody Niemcy musieli zrobić dobre wrażenie na gościach CES 2016. To, co zaprezentowali, było pewnie w planach od dłuższego czasu, lecz po kiepskiej jesieni stało się jasne, iż pokaz nie może się nie udać. Jak wyszło? Chyba całkiem nieźle - pojawiły się pojazdy prezentujące kierunek zmian na krótkim i średnim dystansie, uwagę przykuł zwłaszcza ten drugi przypadek. Pojazd nazwano BUDD-e i jest to produkt konceptowy - nie wiadomo czy i w jakiej wersji trafi na rynek, ale to w nim zawierają się plany koncernu.

Nazwa przypadkowa nie jest - słowo buddy oznacza przecież kumpla, literka e odnosi się natomiast do nowoczesnego, cyfrowego podejścia. To ma być kompan kierowcy i pasażerów, przy tym samochód naszpikowany będzie elektroniką (co między innymi wpłynie na ową przyjaźń). Mowa o elektryku - to ważne. Inni producenci pokazują samochody elektryczne, rośnie moda na jazdę eko (kilka miesięcy temu okazało się, że diesel jednak nie jest eko), ten trend może się okazać bardzo istotny, chociaż póki co elektryki to nikła część rynku.



Reklama

Wedle zapewnień producenta, na jednym ładowaniu pojazd miałby przejechać pond 370 mil. Ten wynik jest sceptycznie odbierany, media mówią raczej o 300 milach i to w odpowiednich warunkach. Prędkość maksymalna wynosiłaby ponad 90 mil na godzinę, a baterię do poziomu 80% ładowałoby się w kwadrans. Wyniki robią wrażenie. Nie wiadomo jednak, kiedy VW mógłby zrealizować ten plan. Na źródle energii sprawa się nie kończy - ważne są też wnętrze, deska rozdzielcza, funkcjonalność. Widać w tym powiew przyszłości.

W samochodzie znajdziemy sporo wyświetlaczy, będzie z nich korzystał kierowca, skorzystają i pasażerowie. Istotną rolę będą odgrywać sterowanie gestami oraz głosem. Samochód ma być jeżdżącym komputerem, hubem internetowym. Z jego poziomu połączymy się z pracą, z domem - można zaliczyć telekonferencję z biurem, można sprawdzić, co znajduje się w lodówce i ewentualnie zrobić szybkie zakupy. Do tego bezprzewodowe ładowanie sprzętu mobilnego czy drzwi otwierane na komendę. Są rzeczy przydatne, są też gadżety. Aha, żebym nie zapomniał o historii - ten pojazd ma być następcą mikrobusa, który znamy od dobrych kilku dekad. Pojazd kojarzony głównie z hipisami zyskuje nowe życie.

Reklama



Mniej radykalne zmiany reprezentuje e-Golf Touch. W nim zaprezentowano rozwiązania, które mogą trafić do samochodów tej marki niebawem. Systemy zarezerwowane wcześniej dla droższych modeli mają się stać powszechne, komputer pokładowy będzie pomocnikiem kierowców o mniej zasobnym portfelu. Podstawę łączności kierowcy z samochodem ma tu stanowić blisko 10-calowy ekran. Znajdziemy tu także bezprzewodowe ładowanie dla sprzętu mobilnego czy USB typu C. Ten pojazd również ma być elektrykiem.


Jakie wrażenie robią te propozycje? Z pewnością byłyby znacznie lepiej przyjęte, gdyby pokazano je przed skandalem spalinowym, gdyby niemiecki producent zabrał się za to kilka lat wcześniej, przed erą "czystego diesla", którą promował. Teraz ktoś może powiedzieć, że firma robi dobrą minę do złej gry. Ale plus należy się za to, że nie brną w problemy, przepraszają i pokazują, że wiedzą, jak wyjść z kłopotów. Kolejny duży gracz zainteresowany zmianami, więc można założyć, że ich tempo zostanie podkręcone. Coraz bliżej poważnych przetasowań w biznesie motoryzacyjnym...

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama