Blue Origin to dla mnie firma zagadka. Mając za właściciela najbogatszego człowieka świata, Jeffa Bezosa, nie ma właściwie żadnych rozterek finansowych, które były udziałem choćby SpaceX. A jednak wszystkie jej programy wloką się niesamowicie długo, kolejne starty wykonywane są bardzo rzadko. Nie lepiej wygląda sprawa z silnikami, które firma Bezosa zobowiązała się dostarczyć choćby dla projektu Vulcan. Wszystko jest mocno opóźnione i stawia pod znakiem zapytania gotowość tej rakiety na przewidziany termin. Nie przeszkadza to jednak Blue Origin snuć coraz bardziej rozbudowanych i dalekosiężnych planów, tym razem wraca pomysł budowy komercyjnych stacji kosmicznych.
Komercjalizacja nadchodzi
Komercjalizacja kosmosu stała się jednym z najważniejszych celów NASA, co wyraźnie widać po szeregu doniesień z ostatnich miesięcy. Tom Cruise ma zamiar kręcić w kosmosie ujęcia do nowego filmu, Axiom przedstawia projekt reality show, którego nagrodą ma być 10-dniowy pobyt na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Ta ostania niedługo ma zacząć przyjmować na swój pokład turystów, w czym wspomniany Axiom, we współpracy ze SpaceX, ma pośredniczyć.
Zarząd Blue Origin najwyraźniej stwierdził, że mają jeszcze spore moce przerobowe i chętnie włączą się i do tego wyścigu. Parę lat temu mieli nawet wstępny (nawet bardzo wstępny) pomysł jak to zrobić, ale tym razem prawdopodobnie nie zamierzają poprzestać na koncepcji. Świadczy o tym ogłoszenie o pracę, które pojawiło się na jednym z serwisów specjalistycznych.
Praca szuka człowieka
Blue Origin poszukuje lidera projektu stacji orbitalnej. Zakres obowiązków wskazuje, że Bezos nie zamierza oszczędzać na projekcie i będzie kupował firmy, integrował technologie i w ogóle sypał dolarami na lewo i prawo. Jeśli więc ktoś z Was ma licencjata z lotnictwa, mechaniki, elektrotechniki lub pokrewnych, 15 lat doświadczenia w branży lotniczej i kosmicznej oraz zieloną kartę, droga do kariery w Blue Origin stoi otworem. Gdyby komuś z was udałoby się załapać na to stanowisko, to będzie odpowiedzialny za całą strategię firmy w zakresie projektowania stacji kosmicznych, budowanie relacji z partnerami, typowanie firm i technologii do przejęcia.
O czym zapomniano?
Wszystko to brzmi bardzo piękne, ale jest jeden, mały problem. Blue Origin jak na razie nie udowodnił, że potrafi regularnie i bezproblemowo świadczyć podstawowe, nazwijmy to rakietowe, usługi. Być może część z Was nie zdaje sobie z tego sprawy, ale firma, która planuje budowę skomplikowanej stacji... ciągle nie ma jeszcze na koncie żadnego lotu orbitalnego. Mająca mieć takie możliwości rakieta New Glenn ciągle nie jest gotowa, New Shepard jest zdolny tylko do suborbitalnych „podskoków” na wysokość ok. 100 km.
Co więcej, przy takiej częstotliwości startów, jakie są udziałem rakiet tej firmy, ciężko w ogóle mówić o dobrze zweryfikowanym projekcie i sprawdzonych technologiach. Ostatnia misja New Sheparda, NS-12 miała miejsce pod koniec 2019 r. Mający odbyć się wczoraj start NS-13, został już po raz drugi przełożony z powodu problemów technicznych z układem zasilania.
Wydaje się, że Blue Origin nie jest potrzebny specjalista od stacji orbitalnych, ale ktoś od ustawiania priorytetów i rozliczania projektów. Na dziś Blue Origin działa bardziej jak zabawka w rękach znudzonego miliardera niż dynamiczna firma, chcąca być liderem podboju przestrzeni kosmicznej. Jeśli ich działalność dalej będzie tak wyglądać, to coś czuje, że SpaceX może znaleźć się na powierzchni Księżyca, zanim firma Bezosa dotrze na orbitę okołoziemską.
Źródło: [1]
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu