Ciekawostki technologiczne

Porównałem prognozy przed Euro 2016 i rzeczywiste wyniki - słabo to wygląda, big data zawiodło

Maciej Sikorski
Porównałem prognozy przed Euro 2016 i rzeczywiste wyniki - słabo to wygląda, big data zawiodło

Przypomniałem sobie, że przed piłkarskimi mistrzostwami Europy pisałem o wykorzystywaniu big data w typowaniu wyników, tworzeniu przyszłej drabinki, określaniu tego, kto i kiedy odpadnie. Mistrzem miała być ekipa z Hiszpanii, wysoko powinna zajść Anglia, która ostatecznie po słabych (standardowo) zawodach uległa Islandii, co było chyba największym zaskoczeniem turnieju (chociaż wierzę, że niektórzy spodziewali się tego rezultatu). Zaskoczenie jest tu słowem kluczem - wydarzyło się wiele rzeczy, które trudno było przewidzieć w oparciu o liczby. Piękno sportu. I pytanie o to, czy nawet przy bardzo rozwiniętej analityce uda się "przewidzieć" przebieg imprezy?

Prognozy nie dotyczyły jedynie kwestii sportowych - zastanawiano się też, czy Polsat i TVP zarobią na ME. Poświęciłem już wpis tej kwestii, wspominałem, że telewizja publiczna ma większą oglądalność, ale nie deklasuje Polsatu pod względem wpływów z reklam. Zaznaczam przy tym, że TVP mogła wyemitować zaledwie część spotkań. Prywatna stacja zarabiała nie tylko na reklamach, ale też na umowie z publicznym nadawcą oraz kanałach zamkniętych:

Mniej więcej tydzień temu media informowały, że dostęp do tych kanałów wykupiło 400 tysiecy klientów. Jeśli wymnożymy to przez średnią cenę dostępu wynoszącą około sto złotych, wychodzi, że Polsat uzyskał w ten sposób około 40 mln złotych. Czysty zysk? Nie, wystarczy wspomnieć o marży operatorów, uruchomienie i obsługa dodatkowych kanałów też kosztują. Ale na tym przecież nie kończą się źródła przychodów – kasę do skarbca Polsatu przekazała też telewizja publiczna. Za możliwość transmitowania niektórych spotkać zapłaciła ponoć 10 mln euro, czyli 40 mln złotych. Do tego dochodzą jeszcze reklamy.[źródło]

Pojawia się pytanie o te ostatnie - jakie zyski z nich uzyskano? trafiłem dzisiaj na odpowiedź:

Polsat mógł zarobić ok. 40 mln zł na reklamach emitowanych podczas Euro 2016, a TVP1 ok. 19 mln zł, informuje Presserwis powołując się na szacunki przedstawione przez Marka Racławskiego z domu mediowego MullenLowe MediaHub.

Presserwis podaje, że według danych cennikowych Nielsen Audience Measurement za emisję 2,5 tys. spotów reklamowych podczas transmisji Euro 2016 Polsat uzyskał 71,1 mln zł. TVP1 za emisję 900 spotów miała dostać 38,6 mln zł.[źródło]

Gdy zbierzemy te wszystkie dziesiątki mln złotych inkasowanych przez Polsat, okaże się, że gra była warta świeczki, a prognozy raczej nie wskazywały na taki rozwój wypadków, istniało ryzyko dopłacenia do biznesu. W stacji pewnie już zacierają ręce na myśl o Mundialu 2018 i trzymają kciuki za naszych.

Prognozy sportowe nie były strzałem w dziesiątkę

Ile osób przed mistrzostwami stawiało na Portugalię? Niby w poprzedniej dekadzie drużynie udawało się zajść wysoko w ME czy MŚ, ale to była trochę inna ekipa. Po fazie grupowej pewnie jeszcze mniej ludzi udało się do bukmachera, by akurat Portugalię wskazać jako przyszłego mistrza. Tymczasem wywalczyli puchar. Zaglądam w prognozy przygotowane przez Bisnode Data Analytics Lab, o których pisałem miesiąc temu i widzę, że Portugalia wychodzi z grupy, ale w 1/8 ulega Rosji. Tej samej Rosji, która w rzeczywistości pojechała do domu po fazie grupowej i blamażu z Walią. A wedle wyliczeń opartych na big data, drużyna ze Wschodu miała odpaść w kolejnej rundzie po meczu ze Szwajcarią. Tak, tą Szwajcarią, która uległa w karnych Polsce.

Te fragmenty drabinki wyglądały trochę inaczej w przewidywaniach i w rzeczywistości, a jak było z innymi? Podobnie - w 1/8 mieliśmy oglądać Austrię, Turcję, Rumunię oraz Ukrainę. Z liczb może i to wynikało, większość kibiców też postawiłaby na obecność tych drużyn w pierwszej fazie po grupowych rozgrywkach. Mistrzostwa rządziły się jednak swoimi prawami, swoje umiejętności mogli zaprezentować Walijczycy czy Irlandczycy (i to w aż dwóch drużynach). O tym, jak wyglądały te prognozy, dobrze świadczy ten fragment ze strony wspomnianych analityków:

Według aplikacji Bisnode, to Hiszpania, Anglia, Szwajcaria i Belgia mają największe szanse spotkania się w półfinałach. W finale zaś, najprawdopodobniej zobaczymy Belgię i Hiszpanię - sprawdzi się?

Już wiemy, że się nie sprawdziło. Może i były największe szanse, lecz na wyniki sportowe się to nie przełożyło. Zabawne jest przy tym m.in. to, że w statystykach bardzo wysoko oceniany był polski atak, który otrzymał 9/10 punktów i był teoretycznie jedną z największych sił ofensywnych mistrzostw, a obrona otrzymała zaledwie jeden punkt. Kilka spotkań rozegranych przez naszych pokazało, że statystyki nie grają, nie strzelają goli i nie przerywają akcji. Można oczywiście stwierdzić, że to efekt słabej analityki tej konkretnej firmy. Zaglądam jednak w prognozy przygotowane przez Microsoft i chociaż wygląda to lepiej (ćwierćfinały Niemcy-Włochy, Francja-Islandia, półfinał Niemcy-Francja), to i tak trudno uznać przewidywania za trafione.

Patrzę na te drabinki, spoglądam na rzeczywiste wyniki i zastanawiam się, czy Mundial 2018 uda się lepiej przewidzieć? Czy prognozy za 10-12 lat będą się częściej sprawdzać? Danych przybędzie, analityka wejdzie na wyższy poziom, lecz czy to coś zmieni? Może przy lepszej technologii efekty będą podobne? Prędzej człowiek postawi na Islandię w ćwierćfinale niż komputer dysponujący oszałamiającym big data. Póki co jestem trochę rozczarowany tymi wyliczeniami, ale z drugiej strony: czy futbol, szerzej cały sport, byłby przyjemny, gdyby udało się go przewidzieć? Może powinniśmy trzymać kciuki za to, by te wyliczenia zawsze mijały się z rzeczywistością, by prognozy sprawdzały się w niewielkim stopniu...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu