Internet

Kupiłem film, ale piraci wygrali i nie mogę go obejrzeć legalnie

Kamil Świtalski
Kupiłem film, ale piraci wygrali i nie mogę go obejrzeć legalnie
48

Mogłem kupić i obejrzeć, ale jako że postanowiłem poczekać z projekcją do weekendu... to już nie obejrzę. Przynajmniej póki co.

O tym że piractwo ma się świetnie, wiadomo nie od dziś. Ale choć przywykliśmy już do tego, że filmy wyciekają przed oficjalną premierą na płytach czy w serwisach VOD, to przyznam że sytuacja taka jaka spotkała mnie dziś... jest dla mnie czymś zupełnie nowym. Jako że nie udało mi się w ubiegłym tygodniu trafić na kinowy pokaz nowego filmu animowanego Mamoru Hosody, Belle, ucieszyłem się na wieść, że będzie można wykupić do niego dostęp online. Kiedy tylko pojawił się wczoraj w ofercie festiwalu Kino Dzieci - od razu się skusiłem z myślą o tym, że obejrzę go w weekend. Jakie było moje zaskoczenie, gdy dzisiaj okazało się, że to nie będzie możliwe. Rano przywitał mnie mail który zadziałał lepiej, niż filiżanka mocnej kawy:

Szanowni Państwo,
niestety, film "Belle" nie jest dostępny na naszej platformie, przepraszamy za zaistniałą sytuację.
W związku z tym, że wykupiliście już Państwo dostęp do tego filmu, poniesiony koszt zostanie zwrócony. Środki powinny wrócić na Państwa konto w przeciągu trzech dni roboczych.

Nie jestem jedynym z podobnym problemem - redakcyjny kolega zapytał organizatorów o powody. Oficjalna odpowiedź wciąż nie nadeszła, ale w sieci dość szybko zawrzało. I specjalizujący się w temacie japońskich animacji portal Anime24.pl kilka godzin temu zamieścił na Facebooku prawdopodobne wyjaśnienie zagadki, choć na oficjalny komentarz trzeba jeszcze zaczekać:

Szybki rzut okiem... no i faktycznie - jest. Co więcej, cieszy się sporym zainteresowaniem — a w opisie informacja o napisach angielskich i polskich, co raczej nie jest przypadkiem.

Smutna rzeczywistość - bo wystarczyło raptem kilka godzin od internetowej premiery, by film trafił na warezy. Z jednej strony - trudno być zaskoczonym, to praktyka stara jak internet. Jest jednak druga strona medalu: mleko się już rozlało, film z torrentów i innych nielegalnych źródeł już nie zniknie. A klienci którzy legalnie zakupili dostęp zostali z niczym, a cała reszta śmieje im się w twarz. Jako że w żadnym warszawskim kinie nie da się już obejrzeć Belle, a film zniknął z platformy... no cóż, trzeba czekać aż trafi na jakieś VOD albo doczeka się wydania fizycznego na płytach. Poza tym zostają tylko torrenty i spółka.

Mleko się rozlało, przecież drugi raz i tak go nie ukradną... prawda?

Klienci są rozdrażnieni - i jak najbardziej ich rozumiem. Bo przecież mleko już i tak się rozlało, film trafił na warezy i nielegalna kopia magicznie nie zniknie z internetu. Jednak mimo wszystko ci, którzy chcieliby legalnie obejrzeć film, nie mogą. Na oficjalne wyjaśnienia wciąż czekamy, ale jeżeli faktycznie chodzi o producentów/dystrybutorów którzy wymusili na organizatorach festiwalu usunięcie produkcji z katalogu online, to prawdopodobnie ci drudzy nie mieli wiele do gadania. Zrobili co musieli, trudno więc mieć do nich pretensje - ale fakty są takie, że przecież drugi raz filmu już nie ukradną, więc mogliby chociaż zarobić na tych, którzy z chęcią zapłacą tych kilkanaście złotych. Najwyraźniej - nie tym razem.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu