Apple pobrało w nocy na mojego iPhone 5,5 GB danych. Wielkie dzięki, korzystam z internetu mobilnego

Apple słynie z troski o swoich użytkowników, a zwłaszcza o ich transfer danych w sieciach komórkowych. Jeszcze w 2017 roku limit wielkości plików do pobrania z App Store wynosił 150 MB, jakieś dwa lata temu podnieśli go do 200 MB.
Ponadto, jeśli łączymy się z siecią poza WiFi, a korzystamy z komputera z mac OS i iPhone, blokowana jest możliwość synchronizacji zdjęć i filmów z iCloud, dzwonienie z komputera przy pomocy FaceTime czy możliwość korzystania z AirDrop pomiędzy tymi urządzeniami (to akurat z innego powodu – zajęty moduł WiFi przy hotspocie na iPhone). Do tego oczywiście nie zaktualizujemy systemu mac OS i iOS korzystając z internetu mobilnego.
Czy jednak aby na pewno?
Oba ograniczenia są zarazem śmieszne i nie znajdujące absolutnie żadnego uzasadnienia. Po pierwsze, to użytkownik przecież powinien sam decydować czy może pobrać sobie grę o pojemności 1 GB czy 2 GB, co jest dzisiaj standardem w mobilnych sklepach. Tak samo z synchronizacją zdjęć czy filmów oraz aktualizacją systemu. Może podjąć taką decyzję w zależności od posiadanego pakietu i limitu transferu danych.
Po drugie – Apple nie potrafi przecież rozpoznać czy korzystamy z WiFi z routera podłączonego do internetu stacjonarnego czy mobilnego. Wyżej wymienione ograniczenia obowiązują jedynie, jeśli podłączycie Macbooka do sieci poprzez hotspota z telefonu. Z kolei, jeśli tę samą kartę SIM z telefonu włożycie sobie do routera mobilnego Apple już oddaje wolność w ręce użytkowników – teraz możecie już wszystko robić na własną odpowiedzialność, wiecie przecież jaki macie transfer danych na tej karcie SIM.
To pewnego rodzaju schizofrenia w wykonaniu Apple, w kontekście jego innych poczynań. To prawda, że mogę w takiej sytuacji, kiedy wiem ile mam dostępnego transferu danych już sam zadecydować czy włączyć, czy wyłączyć automatyczne aktualizacje systemu, synchronizować zdjęcia czy filmy i pobierać gry o pojemności 100 MB, 200 MB czy 3 GB.
Gorzej, jeśli to samo Apple decyduje, co i kiedy będzie sobie samo pobierało coś na moje urządzenia.
Przechodzę już do sedna. Korzystam z Apple One i jakiś czas temu w zapowiedziach gier w ramach Apple Arcade, które mają się dopiero pojawić za jakiś czas, kliknąłem pobierz przy grze – Hitchhiker. Okazało się, że tej decyzji nie można już cofnąć i z chwilą, gdy gra się pojawi zostanie automatycznie pobrana na urządzenie.
Ok, moja wina – nie wiedziałem. Dziś nastąpiła premiera tej gry i w nocy została pobrana na mojego iPhone. Jakież było moje zdziwienie, gdy dziś rano na liście oprócz tej gry pojawiły się dodatkowo dwie inne pozycje. Jedna również z Apple Arcade, druga ze standardowych gier w App Store. Łącznie te trzy gry ważą prawie 5,5 GB, sam bym ich nie pobrał zważywszy, że mam już tylko 8 GB wolnego miejsca na iPhone.
Dwie dodatkowe gry pobrały się zapewne przez błąd w mechanizmie pobierania gier Apple z zapowiedzi – w zeszłym roku pobierałem je sam, ale usunąłem z telefonu. Nie pojawiłby się on jednak, gdyby i w tym zakresie Apple oddało wolność swoim użytkownikom i pozwoliło cofać decyzję o pobieraniu gier z zapowiedzi zwłaszcza, że często może ona być wynikiem nieświadomości ze strony użytkowników – pomijając już fakt, że w każdej chwili przecież chciałbym móc tę decyzję zmienić.
Ewentualnie, dobrym rozwiązaniem byłoby samo powiadomienie o pojawieniu się gry, bez pobierania jej na urządzenie. Ale nie, Apple wie jednak lepiej, a na dodatek uszczęśliwi cię na siłę kilkoma innymi pozycjami, z których sam już kiedyś zrezygnowałeś, bo może w tym zakresie zmieniłeś zdanie po jakimś czasie.
Więcej z kategorii Felietony:
- Napisy na pleckach smartfonów potrafią być tak wielkie, że aż proszą się o etui
- Premiery muzyczne w XXI wieku straciły na uroku i znaczeniu
- Obiecali klasykę w 4K, a nie wspierają smart TV. Nowe VOD nie może tak działać
- Windows 10 wyładniał, ale ten system chyba nigdy nie będzie "skończony"
- Czy warto inwestować w kryptowaluty? Warto kupić i zapomnieć