Motoryzacja

Apple Car to projekt-widmo, który właśnie stracił swojego kapitana

Krzysztof Kurdyła
Apple Car to projekt-widmo, który właśnie stracił swojego kapitana
Reklama

Temat samochodu Apple przynajmniej raz do roku rozgrzewa technologiczne fora. Koncern z Cupertino trzyma swoje prace skutecznie w ukryciu, a jednymi z niewielu wiarygodnych informacji o całym projekcie, są te, mówiące o kolejnych zmianach personalnych.

iCar, Apple Car, Project Titan, grupa projektów specjalnych... na dziś nie wiadomo nawet, jak oficjalnie nazywać projekt motoryzacyjny prowadzony od prawie dekady przez Apple. Przez lata wielokrotnie słyszeliśmy plotki, że Apple Car lada moment pojawi się na ulicach, aby następnie przeczytać, że projekt został skasowany, lub mocno ograniczony. Internauci odnajdywali co jakiś czas mniej lub bardziej sensowne motoryzacyjne patenty tej firmy, a Tim Cook kupił po drodze kilka startupów pracujących nad systemami dla motoryzacji. Pojawiły się też doniesienia o tym, że jedna z chińskich firm wykradła przez byłego pracownika sporą część sekretów Projectu Titan.

Reklama

Z Tesli do Apple

Żadnych konkretów przez te wszystkie lata jednak nie poznaliśmy, a o kondycji programu można było gdybać głównie na podstawie ruchów kadrowych Apple. Jednym z głośniejszych transferów było ponowne zatrudnienie Douga Fielda, który po pierwszym odejściu z Cupertino odegrał bardzo ważną rolę w budowie Tesli i przygotowaniu jej systemów pokładowych.

Po powrocie do Apple w 2018 r. inżynier otrzymał od razu stanowisko wiceprezesa firmy i wspomnianą już grupę projektów specjalnych do zarządzania. To spowodowało, że skreślony na tamtym etapie przez większość temat samochodu Apple odżył. Atmosferę wokół niego jeszcze bardziej podgrzała zeszłoroczna niedyskrecja Hyundaia, który potwierdził, że rozmawiał z przedstawicielami Apple na temat wspólnej produkcji samochodu.

Neverending Story

Dziś mamy jednak do czynienia z kolejnym zwrotem akcji, Ford właśnie ogłosił, że wspomniany Doug Field przechodzi do tej firmy na stanowisko dyrektora ds. zaawansowanych technologi i systemów pokładowych. Specjaliści z branży spekulują, że może to oznaczać wpłynięcie przez program motoryzacyjny Apple na mieliznę, albo wręcz skały. Prawdopodobnie firma nie jest w stanie zdecydować się, w jakim kierunku i jak intensywne mają być prace grupy.

Podobną tezę wygłosił na początku roku, mający swoje źródła w Apple, Mark Gurman z Bloomberga. Tonował wtedy nastroje części dziennikarzy, dla których informacje Hyundaia oznaczały, że samochód Apple jest właściwie tuż za rogiem. Twierdził, że Apple ma zbyt mały zespół dla tak ambitnego zadania, a konkretów można spodziewać się najwcześniej za 5 - 7 lat, o ile w ogóle.

W opinii większości serwisów motoryzacyjnych Ford jest na dziś znacznie atrakcyjniejszym pracodawcą dla specjalisty takiego kalibru jak Field. Koncern planuje zakrojoną na szeroką skalę elektryczną ofensywę pod nazwą „Ford+”. Apple odejście swojego wiceprezesa skomentował lakonicznymi życzeniami powodzenia na dalszym etapie kariery.

Rozpraszacze w Apple

Mówiąc szczerze, cała ta saga z samochodem Apple wygląda zupełnie bez sensu. Koncern z Cupertino ma na dziś tak dużo naturalnych kierunków rozwoju dla swojego biznesu, że rzucanie się na motoryzacyjną działkę, w której nie mają żadnego doświadczenia, wydaje się pozbawione logiki. Jakoś jeszcze można zrozumieć pracę nad systemami autonomicznej jazdy i procesorami dla samochodów. W projektowaniu układów Apple ma rzeczywiście fantastyczne osiągnięcia. Ale próba wskoczenia w buty Tesli, której zakup zresztą kiedyś odrzucono, to już niepotrzebne rozpraszanie uwagi.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama