Aktorska wersja Ghost in the Shell wypada całkiem nieźle, lecz prawie na każdym kroku natrafia się na zachętę do obejrzenia oryginału. Wersji, od której się wszystko zaczęło, a która doczekała się licznych kontynuacji. Mowa naturalnie o japońskim anime, które w Polsce wcale nie jest tak łatwo dostępne.
Swego czasu Ghost in the Shell można było znaleźć na Player.pl, lecz po pewnym okresie licencja wygasła. Ku mojemu zdzwieniu piewowzór tegorocznego kinowego hitu (lub "hitu") znajduje się w ofercie Steama. Oprócz części pierwszej znajdziemy tam także sequele, w tym serial. Każdy z tytułów jest teraz przeceniony i kosztuje dokładnie 4,99 euro. Przy zakupie paczki filmów zapłacimy 19,95 euro za 5 części.
Produkcje nie posiadają (oczywiście) ani polskiej ścieżki dźwiękowej, ani polskich napisów, lecz oferowane są w rozdzielczości 1080p. To naturalnie sztucznie podbita rozdzielczość, wypada całkiem nieźle. Oprócz zakupu dostępna jest opcja wypożyczenia, która jest tańsza o 1 euro, a nam pozostają 24 godziny na seans. W każdym z przypadków (zakup i wypożyczenie) dyspinujemy tylko możliwością streamowania filmu na komputerze - pobieranie i urządzenia mobilne nie są wspierane. Cóż, Steam nie jest przecież platformą VOD...
Ja postanowiłem w pierwszej kolejności zobaczyć najnowszą wersję, która właśnie weszła do kin, a dopiero później zapoznać się z oryginałem. Wszystko po to, by do kina nie wybierać się z konkretnymi oczekiwaniami. Teraz jednak rozumiem krytyczne opinie nt filmu ze Scarlett Johansson. Produkcja nie jest wybitna, ale jest... miła dla oka jeśli tak to można ująć. Fabularnie zabrakło tego "czegoś", nie powiedziałbym jednak, że jest to totalna klapa, ponieważ film ogląda się z przyjemnością, nie dłuży się, a oparta na oryginalnej ścieżka dźwiękowa doskonale pasuje do obrazu.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu