Internet

"Rak internetu" - 4chan umiera. Jest zbyt dużym ciężarem dla właściciela serwisu

Jakub Szczęsny
"Rak internetu" - 4chan umiera. Jest zbyt dużym ciężarem dla właściciela serwisu
Reklama

O ile 4chan miał kiedyś szansę być ciekawą społecznością internetową, tak... jak to zwykle bywa, Internauci (w sumie niepowstrzymywani przez nikogo) zrobili z niego kompletny ściek. I tak oto, obecnie jest to siedlisko wszelkiego trollingu, rasistowskich żartów i z pierwotną ideą założenia tej platformy komunikacyjnej nie ma wspólnego kompletnie nic. Okazuje się do tego, że właściciel 4chana ma z nim problem. Jest zbyt drogi do utrzymania.

4chan jednak w pewien sposób internetowi się przysłużył. Spójrzcie na memy, z których korzysta się w sieci. Wiele z nich pochodzi właśnie z 4chana, gdzie to użytkownicy decydują co będzie popularne, a co zostanie skazane na straty. Siłą rzeczy, większość przyrodzonych 4chanowi treści wychodzi poza ten serwis i zdobywa (lub nie) popularność w internecie. W każdym razie - wpływ tego starego już mimo wszystko serwisu na sieć jaką znamy jest naprawdę ogromny. Większy nawet, niż nam się wydaje.

Reklama

Hiroyuki Nishimura, właściciel serwisu jednak może wbić ostateczny gwóźdź do trumny tego serwisu. Mimo jego popularności, nie udaje się na nim zarobić. Reklamy nie sprzedają się wcale tak dobrze (nie wiem, czy ktokolwiek poważny chciałby się reklamować na 4chanie), a jeżeli już to robi, ceny za każdą taką treść są relatywnie niskie (jak na popularność platformy).

Słabe możliwości monetyzacji serwisu w inny sposób powodują, że koszty jego utrzymania zaczynają przewyższać jego zarobki. I okazało się, że właściciel zdecydował się na pewne kroki ku wyciągnięciu pieniędzy od użytkowników. Jak zareagowali? Cóż, niekoniecznie tak, jakby Nishimura chciał. Wpłacających pieniądze jest stanowczo zbyt mało. Wyjaśnił on, że wkrótce może dojść do tego, że zwyczajnie zamknie niektóre działy na rzecz zmniejszenia rozmiaru serwisu (i kosztów jego utrzymania). Można też zastosować dużo bardziej intruzywne reklamy, ale zaistnieje ryzyko wkurzenia i tak lekko nieobliczalnych użytkowników. Czyli sytuacja dobra nie jest.

Na razie 4chanowi pomógł Martin Shkreli, znany biznesmen z USA, który owiał się bardzo złą sławą po tym, jak podniósł cenę leku na AIDS o ponad 5 tysięcy procent - czyli na horyzoncie pojawił się jakiś ratunek (biorąc pod uwagę osobę Shkreli'ego, to bardzo typowy dla 4chana...). Jednak pieniądze od niego kiedyś się skończą. I co wtedy się stanie? Cóż, przyszłość 4chana może być niepewna. A użytkownicy wcale nie są chętni do tego, aby serwis wspierać - z reguły wolą go tylko eksploatować.

Ale czy ktoś po 4chanie będzie płakać? Bardzo prawdopodobne, że tak. Osoby przywiązane do tej platformy komunikacyjnej już zapowiadają, że jeżeli 4chan upadnie, to powstanie kolejne tego typu miejsce. Zresztą, już się pojawiają i co jakiś czas słychać o kolejnych "boardach" na wzór 4chana. Gdyby ktoś pytał, czy upadek 4chana cokolwiek w internecie zmieni... to trzeba sobie odpowiedzieć, że nie. Tak po prostu.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama