Kwestia cenzury w sieci w ostatnich tygodniach jest na fali wznoszącej. Najpierw była SOPA, teraz ACTA, ale po drodze pojawiają się kolejne ciekawe in...
Na oficjalnym blogu tej platformy mikroblogowej możemy przeczytać, że zdecydowano się na ten krok z jednego powodu – potrzeby przestrzegania prawa. O co chodzi? Otóż w różnych krajach upowszechnianie niektórych treści jest zakazane, jak chociażby w Polsce, gdzie karane jest propagowanie faszyzmu. Do tej pory twórcy Twittera nie mogli technicznie usunąć danego wpisu ograniczając cięcie tylko do danego kraju, musieli ciąć całość globalnie. Od teraz ten problem znika. Oczywiście Twitter zastrzega, że będzie się starał nie nadużywać tej możliwości oraz, że będzie dawał znać użytkownikom, że ich wpis będzie wycięty, a przynajmniej będzie się starać dać znać.
I właściwie nowa polityka Twittera nie odbiega od tych możliwości, które już wcześniej dały sobie inne serwisy i firmy, jak chociażby Google, które ostatnio zaczęło ujednolicać swoją politykę prywatności, a skutki owego ujednolicania bardzo dobrze przedstawił Grzegorz Ułan. Czy więc mamy do czynienia z cenzurą? Tak, tylko, co z tego?
Debata o tym, czy wolność wypowiedzi w sieci jest prawem absolutnym czy też istnieje jeszcze coś takiego, jak odpowiedzialność za słowa, trwa od dawna. Nie wdając się w nią, trudno nie zauważyć, że w mniejszym czy większym stopniu serwisy, portale i firmy internetowe cenzurują treści. I takie mechanizmy, które wprowadza właśnie Twitter, nie są niczym nowym. Ta możliwość do cenzurowania treści niewiele zmienia w stosunku do użytkowników żyjących w krajach demokratycznych, gdzie wolność wypowiedzi jest szeroka, a katalog treści niezgodnych z prawem niewielki i zamknięty. Gorzej z krajami niedemokratycznymi.
Wątpię, aby firma miała czas i wolę sprawdzania, czy dana formalna prośba wycięcia danego wpisu ma podstawy prawne i czy owe prawo opiera się na zasadach niegodzących w międzynarodowe prawa i wolności ludzkie. A przypadki podobne, do wcześniej opisanego, hipotetycznego, miały już wcześniej miejsce w przypadku innych podmiotów.
Wprowadzenie technicznej możliwości cenzurowania konkretnych wpisów dla większości użytkowników nic nie zmienia. Przynajmniej teoretycznie, gdyż nikt nie zagwarantuje, że z czasem katalog powodów, dla których należy cenzurować treść się nie powiększy. Krok ten jednak nie ma, moim zdaniem podłoża światopoglądowego, ale czysto biznesowe. Twórcy Twittera dostrzegają, że te setki milionów wpisów, każdy z nich, to potencjalny powód do pozwu lub blokady. I pora nad tym zapanować.
Co myślicie o tej nowej polityce Twittera?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu