Gregoire Courtine początkowo poświęcił się studiowaniu matematyki i fizyki, lecz swój doktorat uzyskał w dziedzinie medycyny eksperymentalnej. Jego misją stało się cofanie skutków paraliżu i pracuje nad tym od kilkunastu lat. Efekty jego badań wraz z upływem czasu są coraz bardziej imponujące i obiecujące.
Ten naukowiec od lat cofa efekty paraliżu kończyn u zwierząt. Pora na próby z ludźmi
Sparaliżowane szczury
Zaczęło się od leczenia celowo sparaliżowanych szczurów. Dziesięć lat pracy pozwoliło dojść do momentu, w którym szczur z urazem rdzenia mógł znowu chodzić. Kilka miesięcy treningu i szwajcarska czekolada na zachętę pozwoliły sprawić, aby gryzoń świadomie inicjował ruch sparaliżowanych kończyn… choć nie wspomniałem o tym najważniejszym: implanty elektryczne pomagające stymulować neuryty.
Gregoire Courtine wyszedł z założenia, że odpowiedni trening i pomoc ze strony technologii pozwolą na pobudzenie procesu tworzenia nowych połączeń neuronowych z tych włókien nerwowych, które nie zostały uszkodzone podczas doznanego urazu. Mózg jest na tyle plastyczny, że dostosowanie się do ponownej organizacji powstałych połączeń nie było dla niego czymś nieosiągalnym. W efekcie końcowym „autostrada dla informacji” przebiegających z mózgu szczura do jego nóżek mogła ponownie działać.
Testy z ludźmi
Teraz Courtine zbliżył się do jednego z ważniejszych momentów w swoich badaniach. Po raz pierwszy człowiek testuje jego metodę na przywrócenie ruchu. Osoba ta jest częściowo sparaliżowana i potrafi się poruszać z dodatkową pomocą, natomiast dzięki implantowi w kręgosłupie jego ruchy są zdecydowanie lepiej skoordynowane.
Trening przebiega bardzo podobnie jak to miało miejsce w przypadku gryzonia. Można powiedzieć, że człowiek otrzymał większą wersję tego samego zestawu do ćwiczeń. Szelki i uprząż pozwalają na bezpieczny trening, który jest dodatkowo wspierany stymulacją ze strony wszczepionego implantu, co pomaga w budowaniu nowych połączeń nerwowych.
To co wszczepiono ochotnikowi jest komercyjnym produktem firmy Medtronic, posiadającym wszystkie niezbędne pozwolenia do zastosowań podczas terapii dla ludzi. Jednak nie jest to technologia docelowo interesująca Courtina. Zdecydował się na te implanty jedynie ze względu na formalne pozwolenia do pracy z ludźmi, natomiast frustruje go zbyt mała ilość elektrod. Poza tym, naukowiec chciałby się przerzucić na bardziej elastyczną, rozciągliwą technologię opracowaną przez jego koleżankę ze środowiska naukowego, Stephanie Lacour. Jej komentarz jest taki, iż opracowywane implanty „e-dura” będą gotowe do prób klinicznych dopiero za kilka lat.
Courtine spodziewa się dużych postępów podczas pracy ze swoimi pacjentami
Aktualnie zainicjowane próby nie ograniczą się do jednego pacjenta. Treningi i wszczepy będą prowadzone z łącznie ośmioma pacjentami, którzy mają mieć również bardziej zaawansowane stopnie paraliżu. Kluczowe dla obserwacji będą zarówno natychmiastowo dostrzegalne poprawy w ruchu pacjentów, jak i te które będą miały miejsce dopiero po kilkumiesięcznych treningach. To co fascynuje naukowca, to fakt iż wcześniej zaobserwował nie tylko zmiany w miejscu uszkodzenia, lecz w całym układzie nerwowym. Mózg intensywnie pracuje nad nowymi sposobami jak najlepszej komunikacji z odtwarzanymi połączeniami nerwowymi. Courtine spodziewa się dużych postępów podczas pracy ze swoimi pacjentami.
As w rękawie
To nie wszystko. Naukowiec ma w rękawie technologię idącą o krok dalej, którą stosował w przypadku sparaliżowanej małpki. Zamiast ograniczać się do samego implantu w rdzeniu kręgowym, wstawiono jej operacyjnie implant do mózgu. Dzięki czemu uzyskuje się znacznie bardziej zadowalające efekty, ponieważ wszczep z kory mózgowej pozwala sprawnie przekazywać rozkazy do implantu w odcinku lędźwiowym.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu