Bandai w latach 90. ubiegłego stulecia rozpętało prawdziwe szaleństwo swoimi wirtualnymi zwierzakami, Tamagotchi. Produkt wciąż jest na rynku, zmienia generacje, dodaje nowe funkcje i możliwości. Ale to powrót do korzeni wywołał prawdziwe szaleństwo!
Wielki powrót Tamagotchi. Wszyscy znudzili się zaawansowanymi funkcjami, czy zwykła siła nostalgii?
Nostalgicznych projektów, duchowych spadkobierców i wielkich powrotów kultowych marek w ostatnich latach mamy co nie miara. Po kickstarterowym boomie obudziła się stara gwardia twórców gier wideo, na polski rynek wróciły znane marki napojów, a firmy technologiczne odkryły że nowe urządzenia będące "spadkobiercami" idei klasyków wzbudzają ogromne zainteresowanie. Tak, piję tutaj do powrotu "Nokii 3310", choć nie jestem przekonany, czy zaprezentowany na targach w Barcelonie sprzęt jest godzien takich tytułów. Rozmaite urządzenia wracają i wracać będą. Na rynek i do korzeni. Bo nostalgia się sprzedaje, a przecież wiadomym jest, że lubimy rzeczy które doskonale znamy. Kupimy je, choć możemy być zawiedzeni, ale przecież to prawie to samo.
Stare-nowe Tamagotchi
Myślę że niewielkich elektronicznych jajek Tamagotchi nikomu specjalnie przedstawiać nie trzeba. Wirtualne zwierzaki które zadebiutowały w 1996 roku zawładnęły światem i niemal każde dziecko chciało je mieć. Nie trzeba było długo czekać na masę pirackich produktów wzorowanych na kultowym urządzeniu. To jednak nie zdemotywowało firmy, w sumie urządzenie doczekało się kilku generacji — a najnowocześniejsze gadżety pojawiły się w 2014 roku. Mówimy tutaj już o sprzęcie wyposażonym w cały zestaw metod łączności, dzięki czemu zaimplementowano funkcje społecznościowe, o których kiedyś mogliśmy tylko pomarzyć Poza tym warto także pamiętać o nowych bohaterach i nowych możliwościach — to naprawdę działa. I wielu pasjonatów wciąż poświęca czas wirtualnym zwierzakom. Jednak wszystkie te premiery były dość ciche i pozostają raczej w niszy. Aż tu z tego, ni z owego Bandai postanowiło wskrzesić pierwszą generację — i nagle o Tamagotchi znowu zrobiło się głośno!
Pierwsza generacja Tamagotchi powraca!
O co chodzi z nowymi-starymi wirtualnymi zwierzątkami? Odświeżona linia klasycznych urządzeń to ten sam zestaw sześciu zwierzątek, które zamknięto w przywodzące na myśl oryginał obudowy. Z tą jednak różnicą, że te dwie dekady później sprzęt jest o połowę mniejszy. A nie da się ukryć, że też odrobinę tańszy. Znana zabawa w nowej odsłonie wyceniona została na 1500 jenów — czyli około 55 złotych. I podawanie tutaj japońskiej waluty nie jest przypadkowe, bowiem na ten moment odświeżone Tamagotchi wróciły wyłącznie na tamtejszy rynek. I mam nadzieję, że wkrótce dotrą także dalej, bo nie ukrywam, że sam chętnie dałbym im raz jeszcze szansę. Ceny na aukcjach internetowych związanych z pierwszą generacją mówią, że popyt jest. A kupowanie wirtualnych zwierzaków sprzed dwóch dekad za ok. 200 dolarów stało się standardem.
Mniej znaczy więcej
Nie wiem czy szalona popularność i wyprzedawanie się na pniu wznowionych wydań Tamagotchi związane jest z czysto nostalgicznym podejściem, czy może chodzi tutaj o przesyt opcji w tych gadżetach nowej generacji? To co dobrze znam znane — wyśmienicie się sprzedaje. I co tu dużo mówić, w tym przypadku — też bym kupił. Bo nostalgia ma niesamowitą moc.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu