Bezpieczeństwo w sieci

Przerażające śledzenie gości hotelowych: livestream z pokoju... bez ich wiedzy!

Kamil Świtalski
Przerażające śledzenie gości hotelowych: livestream z pokoju... bez ich wiedzy!
Reklama

Żyjemy w czasach, kiedy kamerki śledzące są... maluteńkie. Z jednej strony więc nie powinniśmy być specjalnie zdziwieni na wieści o tym, że ludzie to wykorzystują. Z drugiej strony — czytając o śledzeniu gości hotelowych we wszystkich, nawet najbardziej intymnych, sytuacjach, można się przestraszyć...

Myślę że wszyscy kupując jakąś usługę lubimy czuć, że mamy nad nią kontrolę i czuć się... po prostu bezpiecznie. Nie ważne czy mowa o instalacji nowej aplikacji w telefonie, abonamentu na telewizję czy... no właśnie — wykupieniu pokoju hotelowego. Jesteśmy świadomi tego, że na korytarzach i w lobby roi się od kamer dbających o bezpieczeństwo gości, a obsługa ma oboje oczu otwartych i zdarza jej się interesować gośćmi bardziej, niż wymaga tego ich praca. Ale to już zwykła, ludzka, natura. Jednak czytając doniesienia o ukrytych w pokojach gości kamerach, śledzących każdy ich ruch i... transmitujących je na żywo — coraz bardziej tracę wiarę w bezpieczeństwo i jakąkolwiek prywatność.

Reklama


Zobacz też: Google śledzi naszą lokalizację 340 razy w ciągu doby, a Apple?

Hotelowi goście podglądani "na żywo"

Dość regularnie korzystam z usług hotelowych — nie tylko tych lokalnych, ale rozsianych po całym świecie. Usługi te nie należą do najtańszych (szczególnie gdy zestawimy je z alternatywami w postaci Airbnb czy hostelów), naturalnym jednak jest, że — szczególnie w przypadku tych mających więcej gwiazdek — spodziewam się zadbania obsługi o moją prywatność, bezpieczeństwo i wygodę. Po przeczytaniu informacji prosto z Korei Południowej, gdzie hotelowi goście byli filmowani, a całe "show" na miarę taniego Big Brothera było też transmitowane na żywo — ręce mi opadły, a moja podejrzliwość w stosunku do miejsc w których spędzę noce przy najbliższych podróżach automatycznie wzrosła. Tym bardziej że sytuacja o której mowa nie zamyka się w jednym zwariowanym pracowniku, który w dekoderach telewizyjnych, gniazdkach elektrycznych i uchwytach na suszarki do włosów ukrył zestaw kamer ku własnej uciesze. Mowa tu o zorganizowanej akcji, na której przyłapano 30 rozmaitych placówek rozsianych po dziesięciu koreańskich miastach.  "Podglądacze" zapewniali rozrywkę 4000 użytkownikom, którzy co miesiąc płacili za dostęp do tych materiałów.


Zobacz też: Google chce śledzić nas w domach — dla naszego bezpieczeństwa

To przerażające, ale żyjemy w czasach kiedy o takie rzeczy jest coraz prościej

Na temat sprawy nie wiemy jeszcze zbyt wiele. Nie ma żadnych informacji na temat tego, czy za kamery odpowiedzialni są pracownicy hotelu (a jeżeli tak — to jakiego szczebla?) czy ludzie, którzy wykupując tam noc postawili na własne modyfikacje. Wiemy natomiast, że sprawa — szczególnie w Korei Południowej — nabiera rumieńców i... nie jest niczym specjalnie nowym. Od kilku lat trwa tam walka z nielegalnym filmowaniem — w 2017 roku zgłoszono takich sytuacji blisko sześć i pół tysiąca, ale spokojnie, nie zawsze chodziło o śledzenie hotelowych gości w ich prywatnym czasie. Ba, rzecz stała się na tyle kłopotliwa, że utworzono specjalny oddział składający się z samych kobiet, które przeczesują publiczne toalety w poszukiwaniu kamer śledzących...

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama