Spotify

Spotify zmieniło sposób oznaczania ulubionych utworów, ale problem pozostał

Konrad Kozłowski
Spotify zmieniło sposób oznaczania ulubionych utworów, ale problem pozostał
26

Jeśli miałbym wskazać jedną rzecz, która wciąż trzyma mnie przy Spotify, to bez chwili namysłu wskazałbym playlisty. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę tytuł serialu czy filmu, a można być niemal pewnym, że będzie już tam czekać na nas gotowa, sporządzona przez społeczność, playlista z kawałkami użytymi w produkcji. Ale nie tylko takie playlisty stanowią o sile serwisu - również te tworzone przez redaktorów Spotify oraz inne podmioty. Ich (playlist) różnorodność jest ogromna i bardzo to doceniam.

Wielka szkoda jednak, że Spotify do tej pory nie postanowiło zmienić sposobu interpretacji naszych działań. Dodawanie playlisty do ulubionych jest dość proste - wystarczą zacząć ją obserwować lub przenieść wszystkie kawałki na liście do naszej biblioteki. Schody zaczynają się wtedy, gdy chciałbym zrobić to samo z pojedynczym utworem - mogę kliknąć serduszko, które zastąpiło plusik, by oznaczyć go, jako ulubiony i zapisać w swojej kolekcji - nie jest to wielka zmiana, ale zgodna z tym, co robią inne serwisy, nawet niekoniecznie z muzyką. Więc gdzie leży problem?

W tym, że dotarcie do tych pojedynczych utworów zapisanych wśród ulubionych jest naprawdę utrudnione. Nie wiem, dlaczego tak mało się o tym mówi, ale Spotify niepotrzebnie i w sposób mylący użytkownika łączy dodane do ulubionych utwory z albumami. Gdy dodam album, to wszystkie utwory z tracklisty lądują w sekcji "Ulubione utwory", a na liście albumów znajdują się nawet okładki tych, z których zainteresował mnie pojedynczy kawałek.

Nieco lepiej radzi sobie z tym Tidal, który niestety stał się teraz kalką Spotify oraz Apple Music, które odróżnia dodawanie do biblioteki od oznaczania utworów, jako ulubione. Idealna usługa nie istnieje i nigdy nie powstanie, ale taki brak konsekwencji mnie nadal delikatnie irytuje.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu