Felietony

Za wycieczkę z Warszawy do Berlina 100 zł w jedną stronę? To nie bajka. To polskie Autostrady

Marek Adamowicz

...

Reklama

Polskie autostrady uchodzą za jedne z najdroższych w całej Europie. Za wycieczkę z Warszawy do Berlina statystyczny kierowca auta osobowego musi zapłacić około 100 zł za płatne odcinki. W niedługim czasie rząd planuje zmienić formę poborów opłat. Czy są szanse na zmiany?

Polska sieć dróg szybkiego ruchu i autostrad rozwija się z każdym rokiem. Z ostatnich rządowych planów docelowo obywatele mają mieć do dyspozycji ponad 2000 km autostrad i prawie 6000 km dróg ekspresowych. Oddanych do użytku jest w tym momencie ponad 1700 kilometrów najszybszych szos oraz około 2000 kilometrów tzw. ekspresówek. Jednak dziś wyłącznie o tych pierwszych – w dodatku skupimy się dokładnie na niecałych 700 km tych oznaczonych literą A. Na jednych z najdroższych odcinków płatnych dróg w Polsce.

Reklama

Polskie autostrady: ile, za ile i dlaczego tak drogo?

Na początek kilka faktów i troszkę historii. Pierwszy płatny odcinek autostrady w Polsce został otwarty 3 kwietnia 2000 roku i łączy on Katowice z Krakowem. Jest to lekko ponad 60-kilometrowa trasa A4, która w całości łączy południowy-wschód z południowym zachodem. Zarządcą tego odcinka jest firma Stalexport Autostrada Małopolska S.A, a umowa na ten odcinek została podpisana w 1997 roku na okres 30 lat (do 2027)! Oznacza to, że koncesjonariusz będzie sprawował pieczę nad tym odcinkiem jeszcze przez 9 lat. Niestety ówczesny rząd podpisał bardzo niekorzystną dla siebie koncesję. Wiele razy próbowano aneksować i zmieniać zapisy, które dla przeciętnego Kowalskiego są niedostępne i tajne (za odtajnienie zapisów grożą drakońskie kary). Stalexport może na tym odcinku praktycznie robić co chce. I robi, bowiem przejazd 60-kilometrowego odcinka już kosztuje 20 zł (po 10 na każdej bramce), co daje 0,33 zł za kilometr. Kto by pamiętał czasy kiedy za przejazd płaciło się 10 zł w jedną stronę (po 5 na każdej bramce)…


Kolejnym płatnym odcinkiem autostrady w Polsce jest A2. Obecnie istniejący fragment, na którym są pobierane opłaty jest odcinek między Koninem, a przejściem granicznym w Świecku. Najbardziej we znaki kierowcom daje się fragment tego odcinka między Koninem, a Poznaniem. Jest to najdroższa autostrada w Polsce, bowiem przejechanie jednego kilometra kosztuje aż 0,49 zł – za cały fragment liczący około 80 km płacimy 40 zł. W tym wypadku mowa również została podpisana w 1997 roku, a jej wygaśnięcie nastąpi dopiero… w 2037 roku! Czyli jeszcze 10 lat później niż w przypadku wspomnianej A4-ki. Niestety i w tym wypadku nie ma mowy od odtajnieniu umowy na koncesję, którą udzielono firmie Autostrada Wielkopolska (mocno związana z podmiotem Kulczyk Tradex).

W 2005 roku rozpoczęła się budowa ostatniego odcinka, który jest objęty umową koncesyjną. Mowa tutaj o odcinku Autostrady A1 między Gdańskiem, a Toruniem, który zarządzany jest przez firmę Gdańsk Transport Company S.A. Umowa ta ma trwać do 2039 roku, a obecna stawka za 1 km na tym odcinku wynosi 0,20 zł. Jest to jedna z tańszych prywatnych autostrad w Polsce.


Pozostałe płatne odcinki autostrad objęte są nadzorem Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad – mowa tutaj o fragmentach A2 między Łodzią i Koninem oraz A4 między Wrocławiem, a Gliwicami. Na tych fragmentach (zbudowanych dzięki dofinansowaniu Unii Europejskiej) koszt przejechania jednego kilometra to zaledwie 0,10 zł za kilometr. Prawda, że dużo taniej?

Niestety nie wiemy jakie są zapisy umów koncesyjnych między państwem, a koncesjonariuszami. I podejrzewam, że jeszcze dużo czasu upłynie nim dowiemy się czegokolwiek konkretnego o tych zapisach. Nieskuteczne okazują się też kontrole m.in. Najwyższej Izby Kontroli, które wykazywały szereg nieprawidłowości w funkcjonowaniu autostrad.

Reklama

Polskie autostrady: zmiana system opłat ratunkiem?

Docelowa sieć autostrad w Polsce ma być płatna. Później otwierane odcinki autostrad (np. A2 Łódź – Warszawa, A1 Piotrków Trybunalski – Toruń czy A4 Kraków – Granica Państwa z Ukrainą) są na ten moment bezpłatne. W niektórych miejscach można zauważyć przygotowaną infrastrukturę pod pobór opłat, jednak w ostatnich latach Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad prowadzi prace nad wyborem nowego system poboru opłat. Czy zmiana okaże się ratunkiem na drogie autostrady koncesyjne?


Reklama

Okazuje się, że wcale tak nie musi być. Na dzień dzisiejszy najbardziej prawdopodobnym sposobem pobierania opłat za autostrady jest wprowadzenie systemu satelitarnego – tak już są pobierane opłaty za przejazd pojazdem ciężarowym (niestety tylko na tych zarządzanych przez GDDKiA, bo na koncesyjnych kierowcy ciężarówek zatrzymują się na bramkach). Wiele wskazuje, że po wprowadzeniu nowego systemu opłat nadal bramki na autostradach zostaną. Wszystko przez tajne zapisy umów koncesyjnych.

Co ciekawe koncesjonariusze nie zawieszają pobierania opłat na czas prowadzonych remontów. Od lat w sezonach letnich na płatnych odcinkach odbywają się roboty drogowe, a na bramkach trzeba płacić. Znany jest casus, gdzie kierowca postanowił nie płacić za przejazd autostradą, bo nie spełniała wymogów. Po latach batalii sądowych sprawa została przez kierowcę wygrana, lecz nie słychać o lawinowych pozwach koncesjonariuszy.


Osobiście uważam, że sytuacja z płatnymi odcinkami koncesyjnymi jest absurdalna. Tajemnicze zapisy i brak możliwości wcześniejszego zerwania umowy (a może brak odwagi politycznej…) jeszcze bardziej pogłębiają absurdalność całego zamieszania. Wiele wskazuje na to, że jeszcze przez wiele lat będziemy zmagać się z wysokimi (i mogę się założyć, że czekają nas kolejne podwyżki!) opłatami za przejazdy, a zarządzający tymi fragmentami trafili na przysłowiową kurę znoszącą złote jaja i przynoszącą kosmiczne zyski. Tylko dlaczego największe koszta ponoszą przeciętni kierowcy?

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama