Felietony

Panowie, jedziemy na mecz, czyli o przyswajaniu nowych technologii przez Polaków

Maciej Sikorski

Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...

Reklama

Przemieszczałem się wczoraj do Warszawy. Tak się złożyło, że w tym samym kierunku jechały tłumy kibiców. Po drodze widziałem samochody z wystającymi f...

Przemieszczałem się wczoraj do Warszawy. Tak się złożyło, że w tym samym kierunku jechały tłumy kibiców. Po drodze widziałem samochody z wystającymi flagami, autobusy z powiewającymi szalikami i busy wypchane fanmi polskiej reprezentacji piłki kopanej. Sam też podróżowałem w kibicowskim gronie. A z nami był skejp, blutek i fejs. W niektórych momentach było naprawdę technologicznie. Nie spodziewałbym się.

Reklama

Najpierw podzielę się pewną ciekawostką. Pamiętacie mecz otwarcia Mistrzostw Europy rozgrywany w Warszawie kilka lat temu? Polska grała z Grecją. Ja zapamiętałem to wydarzenie doskonale, ale kojarzę je dzisiaj nie z bramkami, czerwoną kartką i niewykorzystanym karnym. Przypominam sobie to wydarzenie, bo można było zaobserwować w tym czasie „zawieszenie“ polskiego Internetu.

Od godzin popołudniowych obserwowałem różne statystki obrazujące ruch w serwisach, do który miałem dostęp i widziałem, jak świat staje w miejscu. Nawet w Wigilię to nie wygląda w ten sposób: ruch w Sieci wówczas zamiera, ale nie aż tak. Oczywiście dotyczyło to miejsc, które ze sportem nie miały zbyt wiele do czynienia - miejsca poświęcone piłce pewnie hulały aż miło. Nowe technologie zamarły, to samo dotyczyło pewnie wielu innych segmentów Sieci.


Przypominam sobie o tym za każdym razem, gdy widzę słabszy ruch w internetach, gdy tekst ma np. mniej odsłon, niż się spodziewałem, mniej niż wynosi średnia. W takich sytuacjach w myślach pojawia się myśl: dzisiaj jest jakiś mecz? I naprawdę sprawdzam to, jeśli nie mam pewności, że gra np. Liga Mistrzów. Czasem okazuje się, że faktycznie dzieje się coś ważnego w świecie sportu. Na tej podstawie przyjmuję, że wśród Was nie brakuje kibiców...

Kibiców nie brakowało też w autobusie, którym jechałem wczoraj do stolicy. Przeważały osoby w średnim wieku, zawodowo niezwiązane z działką nowych technologii. Skąd to wiem? Bo rozmawiali m.in. o pracy i łatwo było ich usłyszeć (nie narzekam - stwierdzam fakt). To m.in. o przedstawicielach tej grupy myślałem, gdy zastanawiałem się, czy polskie społeczeństwo jest gotowe na rewolucję technologiczną, która przekształca naszą rzeczywistość. Nie chcę generalizować, ale podejrzewałem, że ci ludzie stwierdzą, że nie będą płacić za bilety kartą czy telefonem, to dla nich social media miało być niezrozumiałą sprawą, a smartfon powinien służyć tylko do dzwonienia. Myliłem się.

To był prawdziwy pokaz możliwości nowych rozwiązań. Najpierw jeden z panów postanowił pochwalić się kolegom zdjęciami dzieci. Smartfon poszedł w ruch. Drugi też chciał pokazać córkę. Ale fotek nie miał. Więc wymyślił, że zadzwoni do żony i poprosi, by odpaliła skejpa. Będzie wideopołączenie, będzie pokaz rodziny. Chyba coś poszło nie tak, ale długo z tego powodu nie ubolewano. Przechodzimy dalej: śmieszne filmiki. Smartfony znowu idą w ruch. YouTube też.

Nie można zapominać, że celem jest mecz, więc trzeba o nim porozmawiać. Wspominki czwartkowego spotkania, statystki, filmiki. I memy. A skąd to wszystko? Z mobilnego Internetu. Są selfiki, są zmiany statusów na fejsie. Nie żartuję i nie przesadzam. W pewnym momencie jeden z panów, mniej obeznany z nowymi technologiami, nie wiedział, jak przesłać kolegom zdjęcie. Przyszedł więc czas na szybki kurs i parowanie smartfonów przez bluteka. Nie, nie nabijam się - takie słowa pojawiały się w trakcie rozmów.

Reklama


Ludzie, o których piszę znali oferty producentów smartfonów, wymieniali się informacjami na temat ofert operatorów. Naprawdę sporo wątków technologicznych poruszanych w tych rozmowach. Byłem zaskoczony. Sądziłem, że przyswajanie tych zmian i nowości potrwa dłużej, że smartfony, fejsy i selfiki pozostaną domeną ludzi młodszych i dojrzeją wraz z nimi. Obawiałem się, iż rzesze ludzi nie poradzą sobie np. z elektronicznymi biletomatami i płatnościami telefonem. I nadal zastanawiam się jak to będzie, ale dochodzi do mnie, że ewentualny problem dotyczy chyba mniejszej grupy ludzi niż wcześniej myślałem.

Reklama

Pisząc krótko: zaskoczył mnie autobus kibiców. Pozytywnie zaskoczył. Chociaż mogli być ciszej...;)

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama